Długo czekałem na pojawienie się na polskim rynku jakiejkolwiek książki na temat leczniczych właściwości wodoru. Jako pierwsza wpadła mi w ręce „Życiodajna woda wodorowa” napisana przez Stevena Clarke i doktora Howarda Peipera. Podtytuł brzmi „Odmłodzenie komórek, zdrowie i witalność w zasięgu ręki” i nie jest w pełni oddać szerokiej gamy przydatności wodoru w życiu człowieka. Sprawdź, gdzie możesz kupić książkę najtaniej.
Sama książka jest ukierunkowana na tematykę wody, o czym w różnych aspektach już sporo pisałem. Na moim blogu były też gościnne wpisy na temat wody wodorowej, czy też zabiegów wodorowych w gabinecie kosmetycznym. Opisywałem też książkę polskiego autora, w której wspomina o ważnej roli wodoru, ale nie tylko w zakresie picia wody wodorowej, ale też wdychania powietrza nasyconego wodorem (tzw. witaminy powietrza). Pojawił się również gościnny wpis na temat wody wysokozasadowej (więcej na ten temat poniżej), o której sporo w omawianej tu książce.
Najistotniejszą zaletą picia wody nasyconej wodorem jest pozyskiwanie cząstek H2, najmniejszych (najlepiej wchłanialnych przez komórki ciała) przeciwutleniaczy. Co ważne, wodór jest wybiórczym (w odróżnieniu np. od witaminy C) antyoksydantem, który zwalcza wyłącznie najgorsze rodniki tzw. hydroksylowe. W Japonii stosowanie wody wodorowej jest powszechne, u nas to dopiero raczkująca moda, trudno ocenić, na ile się przyjmie, skoro wciąż rzadkie jest stosowanie domowych systemów filtracji wody kranowej.
Mając spory bagaż zgromadzonych opinii odnośnie spożywania wody (naturopatów, wynalazców, lekarzy), staram się w tym wpisie pogodzić różne podejścia, a nie jest to łatwe. I tu kilka rozbieżności, na które zwróciłem uwagę, a które tylko częściowo wyjaśniono w książce.
Woda zasadowa – żywa czy wodorowa?
We wspomnianej w tytule wpisu książce mamy tezę o bezpośredniej zależności między poziomem nasycenia wody cząsteczkami H2 (to najmniejsza cząsteczka złożona z 2 najmniejszych atomów – pomijając świat subatomowy) a poziomem zasadowości wody. Im więcej wodoru, tym wyższe pH wody. Przynajmniej takie podejście jest w przypadku wody uzyskanej metodą elektrolizy (zdecydowana większość urządzeń do produkcji wody wodorowej tak działa).
Pojawiają się tu głosy np. Jerzego Zięby (który powołuje się na rosyjskich naukowców), że przez wodę do picia nie powinno się przepuszczać prądu. Zapewne dlatego, że z elektrod mogą uwalniać się zanieczyszczenia w postaci cząstek metali. Dlatego w najlepszych generatorach/jonizatorach używa się tytanowych elektrod pokrytych platyną, żeby zminimalizować ten niekorzystny efekt.
Ponadto lekarz Jan Pokrywka, jeden z pierwszych w Polsce propagatorów wodoru do celów zdrowotnych sugeruje, że do wody destylowanej należy pod ciśnieniem wtłaczać sam gaz (wodór cząsteczkowy), a uzyskana w ten sposób woda wodorowa posiadać powinna neutralne pH = 7. Taką też wodę sam produkuje i sprzedawana jest w szklanych butelkach (z plastikowych ten gaz może się wydostać).
W mojej ocenie (nie jestem chemikiem) woda zasadowa nie zawsze musi zawdzięczać wysokie pH (np. 9,5) cząsteczkom wodoru powstałym w wyniku elektrolizy, lecz także np. dzięki innym alkalicznym minerałom w niej rozpuszczonym. Pozostaje więc otwarte pytanie, czy woda poddana procesowi elektrolizy celem nasycenia jej cząsteczkami H2 zawsze musi być wysoko zasadowa? I odwrotnie, czy zawsze woda zasadowa jest nasycona cząsteczkami H2? Z opisów jonizatorów wody (a nie generatorów wodoru) wynika, że w wodzie powstają raczej cząsteczki H3O+. Miarą ich liczby jest parametr ORP (redox mierzony w mV). Zakładając wartość minimalną równą 1 jon, mamy wodę o parametrze +400 mV, zwiększenie o rząd wielkości (każde przemnożenie początkowej liczby jonów przez 10) oznacza spadek poziomu redox o 59 mV. Np. milion jonów (w zdefiniowanej objętości wody) to 1 z 6 zerami, więc mamy 400 – 6*59 = 46 mV. Im niższa wartość, zwłaszcza ujemna wyrażona w mV, tym teoretycznie lepsze właściwości prozdrowotne takiej wody. Założenie to jest słuszne, jeśli dostarczamy poza wodą dużo napojów i pokarmów silnie zakwaszających (np. białkowych, wysokoprzetworzonych). Wówczas woda o niskim potencjale ORP pozwala redukować niekorzystne działania zakwaszające organizm.
Należy pamiętać, że wodór cząsteczkowy H2 (nie uwięziony w innych związkach) jest gazem lotnym i w szybkim tempie ulatuje do powietrza, barierą w tym zakresie nie są nawet wspomniane wcześniej plastikowe butelki. Jak długo gaz H2 jest obecny w tej wodzie? Autorzy książki twierdzą, że czas ten liczony jest w godzinach, a nie minutach – mimo to, najlepszą skuteczność uzyskamy, wypijając taką wodę bezpośrednio po jej wytworzeniu (np. w urządzeniu przenośnym). Warto też zaznaczyć, że przed erą popularyzacji wody wodorowej znana była woda żywa – a jakże, też wytwarzana przez elektrolizę, w której odseparowywano wodę kwaśną (martwą) od zasadowej (żywej) – i jej twórcy jak i zwolennicy jakoś nie epatowali hasłami: wodór daje zdrowie i odmładzanie komórek. Czy to jednak coś innego, czy też do tego samego się sprowadza? Jedno jest jasne, picie zarówno wody żywej jak i wodorowej ma pozytywny wpływ na zdrowie schorowanych wcześniej osób! Niech za odpowiedź służy cytat ze strony jonizatory.eu. Tego wyjaśnienia i rozróżnienia właśnie brak w omawianej tu książce:
„Woda alkaliczna powstaje w procesie elektrolizy, która dzieli ją na frakcję zasadową i kwasową. Wytwarza ją jonizator wody i jeżeli taka woda posiada wodór cząsteczkowy przyjmuje się, że ma właściwości redukcyjne (działające na likwidację wolnych rodników). Natomiast generator wodoru nasyca wodę wodorem, który ma silne działanie antyoksydacyjne, wpływając przede wszystkim na szkodliwe wolne rodniki.”
Czysta czy z minerałami?
Drugi kontrowersyjny aspekt to wstępne oczyszczanie wody (filtracja). Współczesna woda w naturalnych zbiornikach czy studniach jest zazwyczaj zatruta wieloma substancjami, trudno je tu w skrócie wymienić, ale przykładem dość dosadnym jest glifosat! Skoro jako społeczeństwo zniszczyliśmy środowisko, to nie ma innej możliwości jak korzystać z wysokowydajnych metod filtrowania wody. Sam wkład węglowy nie wystarcza, obecnie filtry powinny być wielostopniowe, a jednym z nich powinna być odwrócona osmoza. To kompromis, bo w ten sposób pozbywamy się nie tylko zanieczyszczeń, ale i powszechnie występujących w wodzie minerałów. I tu znów są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, żeby stosować na wyjściu remineralizator (dodaje do oczyszczonej wody podstawowe pierwiastki jak magnez czy wapń). A drugi obóz twierdzi, że minerały zawarte w wodzie są słabo przyswajalne i powinniśmy je pozyskiwać głównie ze spożywanych warzyw i owoców (o ile na takie wysokiej jakości, z upraw ekologicznych ktoś potrafi jeszcze trafić…).
Kompromis i jak na nim dobrze wyjść
Biorąc to wszystko pod uwagę, aby uniknąć spożywanych z wodą metali ciężkich i innych chemikaliów pokroju glifosatu warto jednak korzystać z dobrej jakości filtra do wody, w którym jeden z etapów to odwrócona osmoza. Przykładem takiego (na tle konkurencji stosunkowo taniego) mechanizmu jest strukturyzator wody Visanto. Prócz filtracji jest tam też proces remineralizacji i strukturyzowania wody.
Drugi etap obróbki wody to jej wodorowanie. Najtaniej (przy zachowaniu wysokiej jakości) sprawdzają się przenośne rozwiązania zwykle w przedziale cenowym między 500 a 1500 zł. Trudo oceniać mi trwałość (zwykle mowa jest o około trzyletnim procesie eksploatacji w warunkach domowych), ale stosuję już 1,5 roku taki model KAS405 i może jedynie pojemność akumulatora minimalnie się z czasem zmniejszyła). Wybrałem go ze względu na (przynajmniej w opisie) wysoki poziom nawodorowania (w zależności od jakości wody) po 6 minutach w przedziale między 3,6 a 5,5 ppm (cząstek wodoru na milion). Jest to więcej, niż w przypadku używania większości innych urządzeń (w tym więcej niż zazwyczaj stosowano w badaniach nad właściwościami prozdrowotnymi, gdzie pojawiają się np. wartości ok. 1,3 ppm). Dodatkowa funkcja wspomnianego modelu to możliwość inhalacji, jednak wydajność tego rozwiązania przenośnego w tym zakresie jest nikła (wystarczy włożyć końcówkę „wąsów” czyli kaniuli/cewnika do podawania tlenu/wodoru do wody, żeby zobaczyć jak mało bąbelków pojawia się przy włączonym trybie inhalacji). Zupełnie inaczej jest w przypadku stosowania dedykowanych inhalacji generatorów gazu z cząsteczkami H2. Ceny są jednak spore, takie domowe przenośnie urządzenia (od 150 ml wodoru na minutę) to cena od 5 000 zł wzwyż. Jest też możliwość intensywnego wdychania wodoru w specjalnych komorach normobarycznych, które oferują jeszcze wiele innych zalet prozdrowotnych. Wewnątrz mamy wyższe ciśnienie, więcej tlenu, a poziom wodoru to zwykle około 1% – więcej nie można w takiej mieszance, bo powyżej 4% wodoru w powietrzu spowoduje wybuch gazu).
Oczywiście można skorzystać z innych filtrów i generatorów wody wodorowej, w tym alkalicznej – niech każdy sam poszuka, co jest mu potrzebne. Przy czym w przypadku wody wysoko zasadowej (a właściwie dowolnej wody) należy stosować ją w odpowiednich odstępach czasowych między posiłkami. Woda bowiem rozcieńcza niezbędne do trawienia kwasy w żołądku i mieszanie jej z posiłkiem prowadzi do niepełnego trawienia, co źle się kończy dla dalszych części układu pokarmowego po opuszczeniu niestrawionego przez żołądek jedzenia…
Zaleca się zachować odstęp picia wody wynoszący 30 minut (w książce mowa o 20 minutach) przed posiłkiem oraz w zależności od stopnia trudności trawienia posiłku od 1 do 3 godzin po posiłku. W tym czasie nie pijemy, aby nie rozrzedzać soków żołądkowych. 1 godzina przerwy wystarcza dla lekkich posiłków węglowodanowych, jak owoce, a 3 godziny to czas, kiedy staramy się dobrze strawić białka takie jak mięso. Dla niektórych może to być dziwne, ale tylko dla tych, którym wmówiono, że należy jeść 5 posiłków dziennie! Poza niezwykle rzadkimi sytuacjami taka porada jest szkodliwa. Często wynika ona z głupawego tłumaczenia z angielskiego porad dietetyków mówiących o 5 porcjach dziennie warzyw i owoców! Porcja to nie posiłek lecz garść, czyli ile pożywienia osoba zmieści w jednej garści (umownie 80-100 g). A nikt nie zabrania, aby jednorazowo zjeść 2-3 porcje, skoro przykładowo przeciętny banan obrany ze skórki waży 120g. To pokazuje, jak niewielką ilością jest pojęcie porcji. Jeśli ktoś kocha świeże polskie truskawki, to czy przerwie swój ulubiony posiłek już poniżej 200 g?
Co jeszcze znajdziemy w książce?
Łącznie w ciągu dnia powinniśmy wypijać około 30 ml wody na kg wagi ciała czyli np. 2,1 litra przy wadze 70 kg. Dlatego jednorazowo warto sięgnąć nie po 1 a po 1,5-2 szklanki wody wodorowanej kilka razy dziennie, pilnując odstępów między posiłkami.
Wiele podanych tu informacji znacznie przekracza zakres tego co w książce znajdziemy, ale wolę wyjaśnić tu niejasności, zanim zachęcę do lektury tej niedużej treściowo książki (ledwie 186 stron dużą czcionką i sporymi odstępami między liniami). Początkowe rozdziały to mnóstwo tzw. okrągłych zdań zachwalających wodę wodorową.
Same szczegóły na temat stosowania wodoru cząsteczkowego w poprawie zdrowia pojawiają się w dalszych rozdziałach, gdzie pokazano przykładowe pozycje literatury naukowej, opisy stosowania wody wodorowej przez sportowców jak i przez zadowolonych klientów, którzy nabyli profesjonalne zestawy filtrów wyposażonych w generator wody zasadowej-wodorowej. Największe korzyści zauważają starsi schorowani ludzie (i zwierzęta), którym mijają bóle stawów, a zwiększa się poziom siły życiowej i możliwości większego wysiłku (dłuższych spacerów czy pracy itp.).
Mówi się, że wodór jest jednym z najlepszych i praktycznie pozbawionym skutków ubocznych sposobem na przedłużenie życia komórek a więc i całego ciała człowieka. Zachęcam do komentowania, jeśli ktoś ma już jakieś doświadczenie ze stosowania takiej terapii naturalnej.