Długo szukałem takiej właśnie książki i w 2020 roku się doczekałem. Może nie spełniła wszystkich moich oczekiwań, ale i tak jest to obecnie najlepiej zebrana w formie książkowej wiedza (w języku polskim) na temat korzystnej dla zdrowia jonizacji powietrza.
Sam autor jest praktykiem, konstruktorem nowatorskich rozwiązań w zakresie budowy jonizatorów, które są dostępne (no tanio nie jest, ale tu postawiono na jakość) w sklepie internetowym, podobnie jak i sama książka.
Pełny tytuł książki brzmi „Witaminy powietrza. Zdrowie bez recepty” i jak widać, wyraźnie ukierunkowana jest ona na korzystne aspekty stosowania sprawdzonych metod prozdrowotnych. Mowa o specyficznych „witaminach”, które formalnie nimi nie są, ale mają bardzo korzystny wpływ na organizmy żywe.
Witaminami powietrza są:
– jony ujemne,
– wodór,
– tlen singletowy.
W odniesieniu do jonów mamy na myśli jonizację powietrza i unoszących się w niej cząsteczek wody (w odróżnieniu od niekorzystnego promieniowania jonizującego – radioaktywnego). We współczesnym świecie urządzenia elektroniczne wytwarzają w nadmiarze szkodliwe dla zdrowia jony dodatnie (szczególnym przypadkiem braku jonów ujemnych bywa powietrze w samochodzie). Jest to przeciwne działanie do samej natury, gdzie np. w lesie, przy wodospadzie lub w powietrzu po burzy można zaobserwować duże nasycenie jonów ujemnych – w każdym z tych przypadków zwykle doceniamy taką sytuację i otoczenie, w jakim się znaleźliśmy.
Aby zapobiec negatywnym skutkom cywilizacyjnym, stosuje się w domu lub biurze jonizatory powietrza, które emitują jony ujemne. Część z nich trafia na jony dodatnie, neutralizując je, a nadmiarowa część tych ujemnych jonów przez pewien czas pozostaje w powietrzu. Tu warto zwrócić uwagę na rodzaje jonów (lekkie i ciężkie) skojarzonych z różnymi typami jonizatorów:
„Niestabilne jony lekkie wytwarzane są za pomocą dużej energii z ostrza metalowego. Na tej zasadzie działają niemal wszystkie tanie jonizatory powietrza dostępne od lat na rynku.”
Okazuje się, że zdecydowanie bardziej przydatne są jony ciężkie, które:
„tworzą się głównie wskutek rozrywania cząsteczek wody (…) Jony ciężkie o niskiej energii mają w powietrzu nieporównywalnie mniejsze prędkości niż jony powstające w popularnych jonizatorach. Ich ruch wynika z zawirowań powietrza, nie zaś z oddziaływania elektrostatycznego. (…) Taki rodzaj jonu ciężkiego o niskiej energii może utrzymywać się dłużej w powietrzu.”
Takie jony możemy otrzymywać z jonizatorów wyposażonych w szczotkę węglową mogącą wystawać na zewnątrz urządzenia (sam korzystam z takiego właśnie urządzenia).
Trzeba mieć świadomość, że niektóre z takich urządzeń mogą być wyposażone w wentylator, którego dźwięk nie każdemu będzie odpowiadał. Warto więc poszukać takich z niewymuszonym ruchem powietrza. Ponadto warto zwrócić uwagę na to, czy producent gwarantuje brak pojawiania się podczas pracy urządzenia szkodliwego w nadmiarze ozonu czy tlenku azotu.
Autor książki jest współtwórcą jeszcze nowszej technologii – jonizacji „mokrej” z wykorzystaniem zimnej plazmy. To drogie urządzenia, ale oferują dużą trwałość wyprodukowanych jonów. Więcej o tej technologii i kategoryzacji jonizatorów w książce, bo to głównie temu zagadnieniu poświęcił ją Jacek Wikarski.
Jonizacja powietrza nie jest lekiem, ale może wspomagać organizm w powrocie do zdrowia, w łagodzeniu wielu chorób przewlekłych, jak choćby astmy.
O samym tlenie singletowym jest zaledwie kilka stron – a to wydaje się być wartościowe narzędzie w przywracaniu zdrowia, o ile jest rozsądnie stosowane. W Polsce mamy już trochę badań w tym zakresie, w tym z zastosowaniem wody plazmowanej z podwyższoną zawartością tlenu singletowego. Nie należy jej stosować stale lecz w razie potrzeby lub okresowo (200 ml rano na czczo, opakowanie 5L wystarczy na 25 dni, stosować w jednym cyklu nie dłużej niż 2 opakowania – tyle udało mi się wynotować z wywiadów z producentem). Pod tym linkiem znajdziecie kupon zniżkowy na ten produkt.
Niewiele też w książce poświęcono uwagi na rolę wodoru w dbaniu o zdrowie (wodór i tlen singletowy nie powinny być stosowane w tym samym czasie). Jest on najmniejszym z pierwiastków, a jego cząsteczki uznawane są za skuteczny i bezpieczny przeciwutleniacz. Wodór jest gazem i można go wdychać (zalecane jest nie przekraczanie 2% w powietrzu, od stężenia 4% powietrze staje się mieszanką wybuchową!), a także spożywać wodę wodorowaną. Woda taka jest nietrwała i jeśli dysponujemy generatorem takiej wody, to należy ją wypić bezpośrednio po wyprodukowaniu.
Propagatorem tego zagadnienia prozdrowotnego od wielu lat jest lekarz Jan Pokrywka, który poleca stosowanie powietrza wzbogaconego o wodór, dwutlenek węgla i zwiększone stężenie tlenu – a wszystko to w podwyższonym ciśnieniu do 1,5 atmosfery, jakie dostępne jest wewnątrz komory normobarycznej. Komory takie stają się coraz powszechniejsze, w każdym większym mieście można skorzystać z takich wizyt.
Można też korzystać z zalet wodoru w domowych warunkach, wykorzystując np. przenośne generatory wody wodorowanej. Ja zaopatrzyłem się w taki model, który oferuje w ciągu 6 minut dość wysoki (na tle innych przenośnych, bezprzewodowych urządzeń) poziom nasycenia wody wodorem na poziomie do 5 ppm.
Książka ta jest niezwykle wartościowym źródłem informacji i co ważne, czytelnik czujący niedosyt w niektórych tematach powinien sam dążyć do dalszego poszerzenia swej wiedzy w zakresie wspomnianych tu witamin powietrza.


Dziękuje Ci za ten wpis jest jeszcze tyle rzeczy, których nie wiem, a warto poznać!
Aneta Boritzka ostatnio opublikował…Dlaczego ona tak krzyczy? Co za wredna matka!
Nie miałam pojęcia o istnieniu tego typu urządzeń poprawiających jakość powietrza. Dzięki za praktyczne wskazówki.