Czy jesteś przygotowany na infekcje?

na infekcjeO zdrowie powinniśmy dbać na co dzień – właściwe odżywianie (niestety o to coraz trudniej, stąd potrzeba oczyszczania organizmu i rozsądna suplementacja), unikanie toksyn, pozytywne nastawienie, ruch, świeże powietrze, izolacja od pól elektromagnetycznych itp.

Ale nawet wśród tych, którzy w ten sposób dbają o zdrowie, może pojawić się infekcja i nie chodzi tu wyłącznie o konkretnego wirusa pandemicznego ale też jakiegokolwiek innego czy też bakterię, która nas dopadła (powody mogą być różne, często ma to związek z wszelkiego typu stresem, który nie wygasa w nas, mimo że faktyczne zagrożenie, które do niego doprowadziło, dawno już minęło).

Wówczas warto wiedzieć, jak usprawnić swoje działania na etapie przechorowania takiej infekcji, którą powinniśmy przeleżeć w łóżku. Ale najlepiej warto o to zadbać zawczasu, wzmacniając swój układ odpornościowy, w tym też testując przy okazji indywidualne reakcje na pojedyncze preparaty (wspomniane poniżej suplementy, zioła), zanim zajdzie potrzeba ich wzmożonego użytkowania. Unikniemy w ten sposób przykrych niespodzianek typu nałożenie się ewentualnej nadwrażliwości na daną substancję z rozpoczętą już infekcją.

Trochę o witaminach i minerałach

Podstawy dbania o zdrowie wymieniłem w pierwszym akapicie (i każde słowo tam zawarte ma niezwykłą wagę), poniżej skupię się głównie na możliwościach suplementacyjnych. Wyróżnić tu możemy ogólnie witaminy, minerały (mikro i makroelementy) i substancje złożone (związki chemiczne występujące w naturze np. w ziołach czy roślinach nieuznawanych za zioła – choć to tylko nazewnictwo, sztuczny podział).

Wśród witamin są różne podziały, przykładowo na te rozpuszczalne w tłuszczach jak i te rozpuszczalne w wodzie. Inny podział to takie witaminy, które mogą być w wystarczających ilościach magazynowane na dłużej, jak witamina D (stąd stosunkowo wiarygodne są wyniki badań (25-OH) jej poziomu „zasobów magazynowych”) oraz krócej (jak witamina C, której połowa suplementowanej dawki w ciągu pół godziny zostanie zużyta lub organizm jej się pozbędzie). To dlatego nie da się wziąć dawki witaminy C na zapas, a już witaminę D3 możemy tak suplementować (z zachowaniem dłuższych odstępów między porcjami).

I to akurat te dwie witaminy są niezwykle ważne ze względu na szeroki wachlarz zastosowań przez organizm. Warto je suplementować (uzupełniać swoje pożywienie) każdego dnia. W przypadku witaminy D3 koniecznie w towarzystwie dobrej jakości K2 (to niezwykle wrażliwa na zniszczenie choćby światłem słonecznym witamina rozpuszczalna w tłuszczach – dlatego nie powinna występować w postaci kropli, a w formie kapsułek z nieprzezroczystą osłonką). Marka Visanto oferuje pewne jakościowo produkty, w tym kompleksy ADEK (wersja ADEK Plus zawiera witaminy rozpuszczalne w tłuszczach: A, D3, K2 oraz 8 odmian witaminy E, z których tokotrienole są niezwykle drogie i dlatego w aptecznych suplementach nazywanych witamina E ich zazwyczaj nie znajdziemy). Polecam wpis z zestawem linków do dobrych sklepów internetowych oferujących prozdrowotne produkty.

Jest też kilka ważnych minerałów potrzebnych na co dzień, w tym w zwiększonych dawkach w trakcie infekcji. Mowa tu o cynku, selenie i jodzie. Zarówno cynk jak i selen można bez problemu spożywać w postaci naturalnej ze zdrowej żywności. Tu link do opisu najlepszych źródeł cynku, a w przypadku selenu polecam orzechy brazylijskie najlepiej te w opakowaniach oznaczonych bio (wystarczy nie więcej niż kilka dziennie (nie ma co się opychać ponad miarę), mocząc je wcześniej przez kilka godzin w wodzie). Jest też idealny na infekcje wirusowe suplement Cynk z kwercetyną, który oprócz cynku ma w sobie bardzo ważną substancję (kwercetyna), dzięki której komórki ciała w łatwy sposób są w stanie nasycać się tym mikroelementem.

Temat jodu jest bardziej złożony (to pierwiastek potrzebny nie tylko do funkcjonowania tarczycy) i co ciekawe był to najlepszy środek stosowany w przypadku infekcji bakteryjnych przed erą antybiotyków. Jako społeczeństwo cierpimy na niedobór jodu (stąd jako jedyny urzędowo zatwierdzony obowiązkowy suplement – dlatego wdrożono w Polsce (i nie tylko) jodowanie soli). Dużo osób ma też niedobory magnezu, na co wskazują u nich takie objawy jak skurcze mięśni, drganie powiek itp. Czasem przy takich objawach brakuje też potasu.

Wszystkie wyżej wymienione witaminy (jak i inne, choćby cała gama witamin z grupy B) i minerały (dużo innych niewymienionych znajduje się choćby w nierafinowanej soli z Kłodawy) są w zwiększonym stopniu zużywane przez broniący się organizm w trakcie infekcji. Wydaje się być słusznym wniosek, że jeśli mamy ich pod dostatkiem, to w wielu przypadkach zetknięcie się z jakimiś patogenami (a mamy stałą z nimi styczność) nie doprowadzi do infekcji – i to jest rola tych naturalnych substancji. One nie leczą, to organizm uzdrawia się sam, o ile damy mu wszystkie narzędzia, których zgodnie z prawami natury od zawsze używał.

Pamiętajmy jednak, że biochemia to nie matematyka ani plac budowy! Nie wszystkie złożone związki biochemiczne organizm w odpowiednich ilościach jest w stanie sobie wytworzyć, choćbyśmy całą tablicę pierwiastków Mendelejewa mu dostarczali. Przykładem może być tak prosty związek chemiczny jak kwas l-askorbinowy (tzw. podstawowy składnik witaminy C nie licząc otaczających go w naturze bioflawonoidów), który składa się z zaledwie 3 pierwiastków: węgla, tlenu i wodoru. Wszystkich składowych mamy pod dostatkiem, a i tak organizm człowieka (w odróżnieniu od większości zwierząt) nie potrafi go sam wyprodukować! A co dopiero mowa o bardziej złożonych substancjach, których setki posiada każde zioło!

Ten wstęp powinien przekonać każdego, że warto dbać o jakość i różnorodność swojego pożywienia (unikać przy tym pryskanej chemicznie żywności), a z powodu niekorzystnych zmian cywilizacyjnych stosować też przemyślaną suplementację (i tu podobnie jak z jedzeniem – dbać o jakość suplementów, bo ponad 90% produktów na rynku nie nadaje się zupełnie do niczego!).

A jak mnie już coś dopadło?

No a co w przypadku, kiedy stoimy już przed faktem dokonanym – pojawiają się pierwsze objawy infekcji. Czy wiemy jakiej? Możemy tylko spekulować, próbować analizować typy i intensywność poszczególnych objawów – ale to ciągle niewiele bardziej przydatne, niż wróżenie z fusów… Skoro nawet sam koronawirus stale mutuje i objawy typowe w 2021 roku są zupełnie inne niż w 2020, to tym bardziej po objawach go nie poznacie.

Czas nie jest tu naszym sprzymierzeńcem, a od momentu pojawienia się pandemii wirusa SARS-CoV-2 sytuacja jeszcze się skomplikowała. Każdy przypadek infekcji jest potencjalnym podejrzanym w tym zakresie. Co ważne, nawet skierowanie na wykonanie testu (obojętnie czy szybkiego lub wolniejszego PCR) nie daje dużo więcej wiedzy, bo zwyczajnie te testy mają małą wiarygodność. Pozytywny wynik niewiele mówi, bo zbyt łatwo wskazuje na chorobę COVID-19, a w praktyce możemy mieć inny typ infekcji (wystarczy, że ktoś wcześniej coś wypił, zjadł i błędna diagnoza jest faktem – kto widział testy z sokiem jabłkowym czy colą, to wie, jak prosto można się pomylić).

Od pierwszych objawów do badania (na tego wirusa czy nawet wykonując zlecony posiew bakteryjny po lekarskiej wizycie/teleporadzie) i otrzymania wyników mija zwykle sporo czasu, którego nie mamy, chcąc nie dopuścić do rozwoju pełnoobjawowej infekcji, która może skończyć się nawet zapaleniem płuc. Liczą się pierwsze godziny – jeśli w tym okresie zaczniemy działać, to nasze szanse na trafienie do szpitala radykalnie się zmniejszają! Owszem, jak ktoś doprosi się o posiew, to może równolegle z tej opcji skorzystać, wynik z antybiogramem zwykle i tak pojawi się po 3-4 dniach (lub po kilku godzinach, jeśli nic się nie uda zidentyfikować – co tym bardziej nie przybliży nas do znalezienia przyczyny infekcji).

Co zatem możemy zrobić w domowych warunkach? Porad można znaleźć całą masę, ale jedno jest pewne. Powinniśmy być przygotowani na taką sytuację. Próba kompletowania apteczki na czas infekcji po jej rozpoczęciu nie jest łatwa. Wielu najwartościowszych składników nie znajdziemy w aptece lub ich jakość będzie taka, że zwyczajnie nam nie pomogą… Co warto mieć w takiej domowej apteczce?

Jeśli na co dzień dbasz o suplementację, to zapewne masz zapasy witaminy C, D3, K2, magnezu. Dokupić warto dodatkowe suplementy, jak choćby cynk, selen itp. Co najważniejsze – to nie są leki, więc ewentualne ich krótkotrwałe zażycie nawet w większych ilościach nie powinno wpłynąć negatywnie na nasz organizm. A właśnie takie zwiększone ilości (względem typowo zalecanych profilaktycznie) są niezbędne w krótkim czasie, aby nie dopuścić do rozwoju pełnoobjawowej infekcji. Dotyczy to między innymi witaminy C – tu nieoceniona może być jej wersja liposomalna (np. z rutyną marki Visanto). Choć droga, to niezwykle skuteczna w zakresie jej podnoszenia poziomu we krwi (w stosunku do doustnej suplementacji zwykłego kwasu l-askorbinowego).

I tu sami musicie ocenić, ile warte jest Wasze zdrowie, czyli jak dużo można wydać na taką apteczkę? No z pewnością będzie to kwota trzycyfrowa, bo za mniej niż 100 zł to można niewiele. Zwyczajnie taka kwota w obecnych czasach mało znaczy, nie wystarczy choćby na jedną wizytę u specjalisty – który to zwykle i tak wypisze receptę na worek leków za niemałą kwotę…

Wróćmy do meritum – skoro nie wiemy, co nas dopadło (bakteria, wirus grypy czy koronawirus ten czy inny), warto odpowiedzieć na atak kompleksowo. Przykładowo specjalista od preparatów ziołowych Stephen Harrod Buhner w takich początkowych chwilach sięga w pierwszej kolejności po preparat nie ziołowy, a homeopatyczny Oscillococcinum przeznaczony głównie (choć nie tylko) do stosowania w objawach grypowych. Jeśli nie pomoże (przy równoległym użyciu innych suplementów zwiększymy szansę na zatrzymanie infekcji), to jak na cukrowe kulki stosowane pod język przystało – nie zaszkodzi. Podobnie jak nie zaszkodzi gorączka, jeśli już się pojawi – tę zbijamy jedynie, kiedy będzie ona nie do zniesienia (zwykle powyżej 39-40 stopni, zależnie od cech specyficznych danego człowieka). Przez tysiące lat dobrze sprawdzało się powiedzenie Hipokratesa „Dajcie mi gorączkę, a wyleczę każdego” – obecnie lekarze je jakby ignorują, przepisując z byle powodu leki przeciwgorączkowe, a to postępowanie zwykle bywa powodem powikłań w późniejszym okresie. W trakcie trwania infekcji wygrzewamy się w łóżku, pijemy dużo wody, często ale po trochu.

Z kolei obawiając się infekcji bakteryjnej warto zastosować mocno skoncentrowany wyciąg (nalewka alkoholowa 1:1) z trzech ziół (Cryptolepis, Sida Acuta, Alchornea) o szerokim spektrum działania i wysokiej skuteczności. To wybrana przez Stephena Harroda Buhnera trójka ziół, który to zestaw trzech nalewek (jako zestaw płacimy taniej) dostępny jest tu. W postaci nalewek zioła te działają najsilniej, a nalewki Magicznego Ogrodu wydają się być oferowane w dobrej jakości w stosunku do ceny. Sami nie jesteśmy w domowych warunkach uzyskać tak skoncentrowanych nalewek, a klasyczne metody wymagają więcej alkoholu, co podnosi koszt nalewki równoważnej jakościowo – przez co i tak taniej nam nie wyjdzie.

Ponadto warto równolegle wypróbować dostępny w Polsce najnowszy armeński produkt Narum Fast określany mianem metabiotyku, który składa się z dwóch głównych składników. Pierwszym jest specjalny szczep bakterii probiotycznych Narine, a drugim preparat wyprodukowany na bazie tych samych bakterii. Pierwszy składnik wydaje się być (sporo badań wykonano za naszą wschodnią granicą) skuteczny w zrobieniu porządków z niekorzystną florą bakteryjną w naszych jelitach (nazywam go starterem odbudowy flory jelitowej). Drugi składnik przebadano między innymi w naukowej jednostce w Polsce – póki co tylko in vitro. Okazał się dobrą substancją zwalczającą nawet antybiotykooporne szczepy bakterii. Tu więcej na temat wpływu probiotyków i diety na zapobieganie i ewentualny przebieg COVID-19. Sam fakt spożywania właściwej ilości i jakości błonnika może pozytywnie wpływać na nasze zdrowie, w tym na sposób przechorowania COVID-19.

Stephen Harrod Buhner opracował też całą księgę ziół wspomagających zwalczanie infekcji wirusowych. Jest ich sporo, ale nie da się stosować wszystkiego na raz (za dużo alkoholu, nie mówiąc o całkowitej cenie, która nie sprzyja przesadzie). Można wybrać jakiś zestaw (przykładowo: Tarczyca Bajkalska, Houttuynia, Isatis, Lukrecja, Lomatium, Kordyceps, Astragalus, Rhodiola) i stosować jednocześnie. Taki zestaw może być przydatny także w sytuacji przewlekłych infekcji wirusowych, kiedy prowadzimy kompleksowe etapy naprawy i oczyszczania organizmu.

Można też spróbować nieco tańszego zestawu trzech nalewek kompleksowych (też według Buhnera) Plantiviral.

W badaniach przeciw SARS dobrze sprawdziło się zioło bylica roczna (Artemisia Annua), którą w postaci alkoholowej nalewki 1:1 również dostaniemy w Magicznym Ogrodzie. Ciekawie wyglądają też eksperymenty na bazie najbardziej gorzkiego i wszechstronnego (uznawanego za nietrujące) zioła, jakie poznałem czyli Andrographis paniculata (Brodziuszka wiechowata) – w postaci nalewki kupimy tu.

Z kolei specjalista praktyk znający się na medycynie naturalnej rosyjskiej (i nie tylko) uważa glistnik jaskółcze ziele za bardzo dobre zioło przeciwwirusowe – można je też sobie zaparzać w trakcie takiej infekcji, jedno opakowanie za kilka złotych powinno wystarczyć jako dodatek do innych suplementów.

W obu przypadkach (grypa czy też infekcja bakteryjna) jak i w sytuacji koronawirusa zestaw proponowany przez Jerzego Ziębę wydaje się być uniwersalny (na wszelkiego infekcje wszelkiego typu), nawet jeśli nie wszystko jednocześnie wykorzystamy. W szczegółach omówił to w tym filmie oraz skrótowo w najnowszej swojej książce.

To kluczowy w tym wpisie materiał i koniecznie trzeba go zobaczyć! Mowa w nim między innymi o sporych dawkach wysokiej jakości suplementów marki Visanto, takich jak wspomniane wcześniej witamina C (małe dawki rozpuszczone w wodzie, ale często spożywane), buteleczka witaminy D3 podzielona na 5 dziennych dawek (potem należy zaprzestać jej dalszej suplementacji), witamina K2, zawarte w olejach kwasy Omega-3, spora dawka takich suplementów jak Witamina A (wyjątkowo nie jako beta karoten, dlatego tego nie kupimy z Visanto), Hytolive, Witamina P Bajkalska, Kurkumina, itd. Używam tu wielkich liter do podkreślenia nazw własnych marki Vistano, bo ich konkurencyjne suplementy innych firm zwykle nie dadzą podobnych efektów. To kwotowo drogie suplementy (choć wysoka jakość wymaga od producenta używania drogich składników), ale jeśli ktoś uważa, że zdrowie ma niższą cenę, to nikt nikogo nie zmusza, żeby mieć taki zestaw w swojej apteczce.

Oczywiście mowa tu o większych ilościach poszczególnych suplementów stosowanych na infekcję ledwie kilka dni w porównaniu do tego, co stosował, eksperymentując na sobie krytycznie nastawiony do Zięby lekarz celebryta Dawid Ciemięga. 3 gramy dziennie (rozłożone w czasie) witaminy C to ja biorę profilaktycznie a nie w razie choroby…

Jeśli zbyt późno zorientujemy się i w ciągu pierwszych 3-5 dni nie uda nam się zatrzymać rozwoju infekcji i dojdzie do znaczącego pogorszenia (np. problemy z oddychaniem), to sytuacja staje się trudna. Idealnym rozwiązaniem jest znajomość z lekarzem o szerokich horyzontach, który jest w stanie wdrożyć sugestie terapii omówionych w tym filmie.

W sytuacji, kiedy nasze dotychczasowe doświadczenia wskazują, że często zapadamy na infekcje, to warto wcześniej pomyśleć o wzmocnieniu odporności. To temat rzeka (patrz pierwszy akapit wpisu), ale pozostając w zakresie suplementów i produktów naturalnych także można z czegoś skorzystać. Przyda się okresowe spożywanie np. produktów pszczelich (pierzga czy samodzielnie wykonana nalewka propolisowa) czy szerszej gamy probiotyków. Można też nie czekając na kolejną infekcję, wybrać jakiś kompleksowy preparat ziołowy na wzmocnienie odporności. Miałem styczność z kilkoma tego typu produktami: NaturDay „Opti Vir-con – Zdrowa Tarcza Ochronna”, Padma Basic (opisany w tej książce), Now EpiCor Plus Immunity, Now Immune Renew, Tołpa expert – immuno complex.

Zapobieganie aktywne można też wdrożyć (zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym) u osób, które często borykają się z infekcjami gardła. Wypróbować warto (np. przed każdym wyjściem z domu) polskiej produkcji preparat HopXn+Curcumin w spray’u pochodzenia ziołowego oparty na kurkuminie i ksantohumolu (pochodzącym z chmielu o aktywnym działaniu opisanym w wielu pracach naukowych).

Istnieją też kontrowersyjne (dla przemysłu farmaceutycznego) metody, jak pasywne i aktywne metody biorezonansu. Jedną z pomocnych najprostszych (pasywnych bo bez sprzężenia zwrotnego, ale za to możliwych do zastosowania w domu) metod jest stosowanie zappera (generator niskoprądowy sygnału prostokątnego z dodatnim przesunięciem napięcia w zakresie np. między +2V (stan niski) a +9 czy +12V (stan wysoki), kilka słów więcej w tym wpisie). Jeśli ktoś ma takie urządzenie z regulowaną częstotliwością, to (podpatrzone z generatora plazmowego) program godzinny na SARS to 20 razy po 3 minuty z kolejnymi częstotliwościami, który składa się z częstotliwości: 9,918 kHz, 9,74 kHz, 4,959 kHz, 4,87 kHz, 2,479 kHz, 2,435 kHz, 1,394 kHz, 1,37 kHz, 1,24 kHz, 1,217 kHz, 0,7748 kHz, 0,7609 kHz, 0,6199 kHz, 0,6087 kHz, 0,4649 kHz, 0,4565 kHz, 0,3099 kHz, 0,3044 kHz, 0,155 kHz, 0,1522 kHz. Jeśli urządzenie może przyjmować mniejszą dokładność zakresu, ale oferuje płynne skanowanie częstotliwości, to można zbiorczo ustawić np. 30 minutowy program od 0,15 do 1,4 kHz, kolejny program po kilka (np. 10) minut: 2,5 kHz, potem 5 kHz oraz 10 kHz. Częstotliwości dla innych patogenów można znaleźć np. na tej liście.

A co można w sieci wyczytać konstruktywnego o leczeniu COVID-19?

Poniżej kilka linków do tematów omówionych w sieci, potwierdzających sens stosowania niektórych wcześniej opisanych suplementów.

Prawie rok trzeba było czekać, aby do mediów głównego nurtu przebiła się oczywista informacja o niezwykłej roli poziomu witaminy D3 i jej wpływie na poziom ciężkości przechorowania infekcji koronawirusowej (jak i innych chorób) – tu publikacja po polsku i typowo naukowy przegląd badań po angielsku.

Tu też nieco informacji, że nie tylko witamina D3 ale i A oraz K2 przeciwdziałają rozwojowi ciężkiej formy COVID-19. Kolejną ważną witaminą jest B6, przy czym eksperci nie zalecają suplementacji pojedynczą witaminą z grupy B, a raczej wspólnie z innymi i tu warto mieć pod ręką B-Optima marki Visanto.

A jeśli nie dopilnowaliście i infekcja trafiła Was przy niskim poziomie witaminy D, to być może traficie do szpitala. Tam wciąż mają małe możliwości lecznicze, przykładowo Trumpa w 2020 roku leczono prócz eksperymentalnego leku jedynie cynkiem, witaminą D3, melatoniną, aspiryną i co ciekawe lekiem na zgagę…

Na szczególną uwagę zasługuje tu melatonina (niedroga, do nabycia w aptece lub sklepach zielarskich), która w zwiększonej dawce (około 10 mg) ma właściwości hamujące rozwój infekcji koronawirusowej. Warto dołączyć ją do swojej apteczki.

Kolejną ciekawą propozycją są olejki ze znanych nam ziół. Uwaga – olejek 100% nazywany eterycznym (o intensywnym zapachu) to nie mały olej, lecz bardzo skoncentrowana i silna substancja, którą zwykle należy rozcieńczyć w wodzie lub oliwie z oliwek, aby można było stosować na skórę lub spożywać! Warto zapoznać się z badaniami zastosowania mieszanki olejków z tymianku, szałwii i oregano w łagodzeniu przebiegu COVID-19. Najpopularniejszy jest olejek oregano, paskudny w smaku nawet po sporym rozcieńczeniu – z tego względu można ograniczyć się do wersji w kapsułkach. Jest też mowa o pozytywnym wpływie prewencyjnego stosowania olejków CBD w ochronie przed rozwinięciem infekcji wirusowej SARS-CoV-2 (niezależnie od jego mutacji – niestety artykuł na ten temat dziwnym trafem usunięto z Onetu).

Nie tylko olejki ale i zdrowe oleje (nierafinowane, tłoczone na zimno) zawierające kwasy omega-3 mogą mieć pozytywny wpływ ochronny w odniesieniu do infekcji koronawirusem.

Badacze są też od dawna zainteresowani wpływem kurkumy i zawartej w niej kurkuminy w przeciwdziałaniu wielu chorób.

A tu zupełnie niespodziewana ciekawostka dotycząca hamującego infekcję COVID-19 soku z aronii. Nie masz w domu? Nic nie szkodzi, mrożoną aronię powinno udać się kupić w markecie, widziałem np. w Makro kilogramowe paczki. Wrzucamy do blendera, dolewamy ciepłej wody i po minucie mamy smaczny (warto dodać trochę miodu do smaku) koktajl zdrowotny!

Znalazłem też interesujące streszczenie na temat zapobiegania burzy cytokin (etap prowadzący do ciężkiego przebiegu COVID-19) dzięki suplementacji NAC czyli N-acetylocysteiny.

A już tak zupełnie na deser kilka słów o lizynie. W napisanej na kilka lat przed pandemią książce Ryszarda Grzebyka „Rak to nie wyrok” przeczytałem, że sporo osób preferuje dietę o złych proporcjach argininy do lizyny (z niedoborami tej drugiej), co ma sprzyjać częstszym infekcjom wirusowym (choćby opryszczka). A w 2021 roku możemy przeczytać o interesującej skuteczności taniego suplementu diety, jakim jest lizyna wobec wirusa SARS-CoV-2.

I na koniec zestawienia materiałów internetowych jeszcze szerszy zestaw filmów Jerzego Zięby odnoszących się do tej tematyki.

A może postawić jedynie na szczepionkę?

A może nie warto się interesować zdrowiem i zawierzyć szczepionkom? Po pierwsze – te w 2021 roku dopuszczono do stosowania WARUNKOWO, o czym praktycznie żaden celebryta medyczny nie wspomina. Po drugie – osoby zaszczepione też mogą chorować na COVID-19, a jedynie obiecuje się im łagodniejszy przebieg infekcji. Po trzecie – przemilcza się większość skutków ubocznych, a tylko niektóre informacje dostają się do mediów, przykładowo o tym, że w Nyköping niedaleko Sztokholmu, co czwarty pracownik tamtejszego szpitala skarżył się na dolegliwości dzień po przyjęciu pierwszej dawki szczepionki firmy AstraZeneca. A w Polsce po tej samej dawce podanej nauczycielom trzeba było okresowo zamknąć niektóre szkoły, bo nie miał kto uczyć dzieci. No i po czwarte – a co z innymi patogenami? Na wszystko szczepionek nie wynajdą…

Trzeba też mieć świadomość, że objawy poszczepienne mogą być równie uciążliwe jak u sporej części normalnie chorujących na COVID-19 czy grypę.

Podsumowując: lepiej zapobiegać niż leczyć, ale z głową czyli substancjami zgodnymi z naturą, a nie biorąc udział w masowym eksperymencie medycznym opartym o technologie mRNA bazującym na do końca nie przebadanych nowoczesnych szczepionkach.

Jeśli ktoś uważa, że taka apteczka jest droga (koszt pewnie taki jak wykonanie mało użytecznego testu PCR) i może się zmarnować (bo produkty stracą termin ważności), to po pierwsze jest wielkim optymistą, bo zakłada, że żaden z domowników w ciągu najbliższych prawie dwóch lat nie dozna początkowych objawów infekcji (ważność przepisowa w zakupionych suplementach wysokiej jakości to zwykle 2 lata od momentu produkcji). Po drugie – nawet gdyby tak się stało, to nie mam wątpliwości, że poza małymi wyjątkami (probiotyki) produkty (zwłaszcza te marki Visanto) nie stracą swych wartości w dzień po 24 miesiącach od wyprodukowania. Po trzecie, w małych dawkach używam tego typu produktów do bieżącej suplementacji, zatem nie na pniu lecz powoli schodzą one ze stanu apteczkowego i uzupełniam je nowszymi opakowaniami.

Facebooktwitter

2 komentarze

  1. Blog Ozonee 21 marca 2021 Odpowiedz
  2. dobrybrykiet 12 lutego 2024 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.