W życiu przechodzimy przez różne fazy, pochodzimy z różnych środowisk, ale zwykle od dziecka jesteśmy programowani na konsumpcjonizm i zauważamy, że lepiej być bogatym, niż biednym. Zgoda, bo z biedy wiele dobrego nie wynika (i nie ma sensu pieprzyć, że jakaś tam szlachetność wykuwana jest w biedzie), ale z kolei bycie bogatym to szersze pojęcie – nie wszyscy mają tu na myśli majątek, niektórzy uważają, że lepiej być bogatym duchowo. Ale czy jedno wyklucza drugie? Czy rozwój bogactwa duchowego ma wykluczać majętność? Nie, absolutnie nie! Z drugiej strony posiadanie majątku (nie otrzymanego w spadku, tylko takiego, którego sami się dorobiliśmy) nie musi oznaczać jego roztrwonienia w szybkim tempie, co często zdarza się tym wygrywającym w lotto, zupełnie nieprzygotowanym na bycie bogatym.
Większość wydatków ludzi z zasobnym portfelem bywa impulsywna, za rzadko zastanawiają się: po co mi to? Czy rzeczywiście muszę to kupić? W opozycji do ciągłego gromadzenia najczęściej mało potrzebnych i używanych potem rzeczy stoi zasada życiowego minimalizmu. Ma ona spore zalety, zwłaszcza gdy zaczynamy z niej korzystać już na początku naszej drogi do wzbogacenia się. Rozumne postępowanie przy wydawaniu pieniędzy wręcz w magiczny sposób przybliża nas do efektywniejszego gromadzenia środków finansowych, dzięki którym w przyszłości będziemy mogli się posługiwać np. do życia z odsetek, czyli będziemy mogli zostać rentierem.
Różne oblicza minimalizmu
Minimalizm ma różne oblicza, ale to sposób życia, który je maksymalnie upraszcza (nie chodzi tu o minimalizm jako kierunek w sztuce, lecz w codziennym życiu). Chodzi o to, by posiadać tylko to, co niezbędne, mniej masz rzeczy w domu, to i mniej spraw na głowie. Nie musisz posiadać zbyt dużego mieszkania, w którym dominują głównie szafy magazynujące od dawna nieużywane rzeczy (za które trzeba było kiedyś wydać pieniądze), a na wszelkich możliwych półkach jakieś pierdoły poupychane, typu dekoracyjne słonie albo jakieś tandetne pamiątki z wypadu w góry – wszystko to tylko zawadza i nawet utrudnia utrzymanie porządku w mieszkaniu (pomyśl o sprzątaniu niezagraconego mieszkania – sama przyjemność), do tego każda dekoracja rzadko ma związek z innymi obok stojącymi duperelami, koszmarkami otrzymanymi od cioci z okazji imienin…
Krótko mówiąc tak urządzone mieszkanie nie ma żadnego stylu, no może babciny lub PRLowski (wtedy gromadziło się wszystko, bo na zapas może się przydać, a akurat pojawiło się na półkach sklepowych). Kto dziś jeszcze pamięta takie pojęcia jak „pawlacz”? To miejsce pod sufitem do upychania kolejnych „chwilowo” nie używanych rzeczy.
Mniej rzeczy, to nie tylko mniej zakamarków do gromadzenia się kurzu, ale i ogólnie zdrowsze powietrze, bo nie narażamy się na ewentualne opary związków chemicznych, z których produkuje się wiele tandetnych rzeczy (zwłaszcza tego chłamu z Chin, gdzie żadnych norm produkcyjnych się nie przestrzega). Nie zaśmiecając domu, dbasz też o ochronę środowiska przez zmniejszanie popytu na zupełnie niepotrzebne rzeczy produkowane tylko po to, by produkować, a nie po to, by z sensem komuś służyły.
Są niestety ludzie, którzy często kupują cokolwiek, bo lubią sam proces zakupów, przynosi im to chwilową radość – to jednak rodzaj choroby, nałogu – a to jak wiadomo do pozytywnych rzeczy nie należy. Po pierwsze takie stałe wydawanie pieniędzy prowadzi do wyzerowania stanu konta (lub co gorsza do zwiększenia debetu na karcie), po drugie – mamy ciągle nowe rzeczy, które gdzieś musimy gromadzić… To prosta droga donikąd, w przeciwieństwie do racjonalnego minimalizmu.
Minimalizm a reguła 100 rzeczy
Ja sam zaliczam się do umiarkowanych minimalistów (bo ci radykalni mają spore odchylenia od tzw. normy, stosując np. regułę posiadania nie więcej jak 100 rzeczy i zliczają to drobiazgowo – takie postępowanie nie prowadzi do uproszczenia sobie życia).
Zawsze unikam przyjmowania prezentów, z dawaniem też zwykle jest problem, bo jako osoba inteligentna mam świadomość, że wiele z nich może być nietrafionych, więc większą wagę należy przywiązywać do ich zakupu (z męskiego punktu widzenia z prezentami typu „imieniny” nie ma za dużych problemów, bo rzeczy ulotne zwykle mają wzięcie: bombonierka, butelka wina czy innego trunku, kwiaty – to jest uniwersalne, gorzej, gdy chcemy komuś dogodzić bardziej trwałą rzeczą jak choćby książka, a tych Polacy jakoś mało czytają, a co dopiero dobrać tematykę, żeby trafić w gust – to zwykle kiepski prezent, nie polecam wysilania się w tej kwestii).
Pamiątki i darmowe kubki
Polecam nie kolekcjonować też takich drobiazgów jak okazjonalne kubki z napisami tylko dlatego, że dostajemy je od czasu do czasu za darmo od różnych firm – masz swój ulubiony nawet z durną reklamą, OK – korzystaj na co dzień, ale kolejnych 5, z których każdy jest „z innej parafii”, nie jest Ci potrzebne, gościom raczej nie zaproponujesz, żeby każdy w takim dziwolągu pił kawę czy herbatę.
Pamiątki z dzieciństwa, gdzie ciągle się coś kolekcjonowało – to dopiero ciekawe zagadnienie, bo czy na prawdę te kolekcje są dziś coś warte? Jeśli tak, to na aukcje z nimi, jeśli nie to do kosza lub do kogoś, kto ma akurat dzieci w takim wieku, że może je to zainteresować. To samo z zabawkami (z naszego dzieciństwa lub naszych dzieci, które już z tego wieku wyrosły). O ubraniach i niemodnych już butach wspominać nie muszę chyba – to najłatwiejsze do pozbycia się (są okresowe zbiórki PCK, można też nawet przeznaczyć na szmaty przydatne przy najbliższym remoncie, czy wiosennych porządkach).
Racjonalny minimalizm – czytanie a posiadanie książek
Książki i ich posiadanie to już kontrowersyjny temat wśród minimalistów. Są ich pasjonaci i nie można im wmawiać, że to zły pomysł je gromadzić, zwłaszcza gdy oni od czasu do czasu do danych pozycji lubią wracać. Ale są też i tacy, dla których to tylko zasada „a może kiedyś się przyda” sprawiająca, że się nie pozbywają starych, pożółkłych lektur szkolnych i nieaktualnych (z powodu postępu technologicznego) poradników wszelkiego typu. Takie pozycje też na aukcje wystawiamy, trochę grosza może wpłynie, a ile miejsca się zwolni w domu? Same korzyści!
Minimaliści zwykle są propagatorami czytania książek, ale można je posiadać chwilowo (korzystać z biblioteki) lub w postaci elektronicznej (wielki oręż minimalisty) – ogólnie powinny nam zastąpić telewizor, podobno zbędny sprzęt u minimalisty. To zbytnie uogólnienie, owszem „śmieci”, jakimi zatruwani jesteśmy przez stacje pokroju TVN24 są nam zbędne, podobnie jak masowo nadawane reklamy. Ale sam telewizor może mieć wiele przydatnych funkcji, choćby urządzenie raz na jakiś czas spotkania w gronie znajomych na seans dobrego filmu, to takie tanie kino, tyle że w domu (i do tego bez reklam) – po filmie jest czas podyskutować, a nie że każdy pędzi do swojego samochodu po wyjściu z kina, bo za parking biją kolejne płatne godziny…
Czas minimalisty jest cenny
Podsumowując – rzeczy, które posiadasz sprawiają, że ciągle zajmujesz się swoimi rzeczami (najczęściej tylko pozornie potrzebnymi), nie chodzi tu już wyłącznie o wymienione wcześniej utrudnione sprzątanie czy zastanawianie się, gdzie te kolejne rzeczy upchnąć (albo gdzie coś wartościowego schowaliśmy wśród 1001 zbędnych drobiazgów), chodzi także o to, że np. o wiele rzeczy trzeba dbać, konserwować, potrafią się psuć i trzeba zastanawiać się, jak je naprawić i czy w ogóle się to opłaca itd. Im więcej rzeczy posiadasz, tym zwykle więcej czasu wolnego Ci ubywa, choć to nie reguła, bo niektóre sprzęty są pomocne i potrafią zaoszczędzić nam czas – tu potrzebny jest przede wszystkim rozsądek – bo nie o to chodzi w minimalizmie życiowym, aby lansować się na ekscentryka albo paradując gdzie się da ze swymi gadżetami (często kupionymi na kredyt) i zachwalać swój wydezajnowany „rzekomo minimalistycznie” laptop… Tak! Okazuje się, że już producenci podchwycili temat i nawet w swych opisach sprzętu podkreślają, jaki to on jest minimalistyczny – ale jak zapytać sprzedawcy, z jakiego powodu tak określono produkt, to stwierdza „bo tak”, odsyłając do opisu marketingowego, że stamtąd wziął to słowo, którego znaczenia nie rozumie. Warto więc zastanowić się nad stwierdzeniem amerykańskiego aktora:
„Zbyt wielu ludzi wydaje pieniądze, których nie zarobili, na rzeczy, których nie potrzebują, by zaimponować ludziom, których nie lubią”
Ja akurat mam w dupie tych, którzy mnie nie lubią i nie uczestniczę w życiu na pokaz, który ostatnio nabrał na sile dzięki rozwojowi facebooka. A skoro o tym mowa, to przy okazji zacytuję, jak Horace Dediu podkreślił różnicę między (niejako minimalistycznym) Twitterem a fejsem:
„Twitter służy do mówienia prawdy ludziom, których nie znasz; Facebook służy do okłamywania tych, których znasz”.
Kolekcjonuj wspomnienia zamiast zbędnych rzeczy
Minimaliści kochają kolekcjonowanie wspomnień, czyli wolą przeznaczać zarobione pieniądze na jakiś wyjazd, zwiedzanie czy nawet dobrą sztukę w teatrze, zamiast kupować kolejny zestaw czegoś tam do wyposażenia domu. To wszystkim polecam, takie dobre wspomnienia mogą stać się dobrym tematem do rozmów w gronie znajomych – o ile ciekawszym człowiekiem wydaje się ten, który ma pod ręką stos takich opowieści, co gdzieś kiedyś fajnego zobaczył, w porównaniu do zrzędy, który wypowiada się tylko odnośnie ostatnich „nośnych” wydarzeń z telewizyjnych wiadomości (a to spłonęła jakaś wieża, a tam wybuch gazu był itp. negatywne durnoty).
Po przeczytaniu tego tekstu możesz poczuć się nakręcony do zmiany stylu życia, ale zacznij to robić powoli w sposób przemyślany, to powinien być proces stawania się lepszym człowiekiem dla siebie jak i dla otoczenia – a nie natychmiastowa przemiana. Tym się różni racjonalny minimalizm od chwilowej mody.
Minimalizm stał się modny – i jak wszystko, co spotyka się z odbiorem poszczególnych jednostek społecznych, natrafił również na grupę skrajną. Muszę przyznać – po autownikliwych obserwacjach- że jednak do grupy skrajnej nie należę (jakkolwiek mam wrodzone skłonności do skrajności) .
Po prostu okazało się, że to, co lubię i z czym czuję się dobrze, nazwano dziś minimalizmem. Okej, niech będzie 🙂
To ja mam tak samo, nie musiałem się do niczego przestawiać, a skrajności są różne, dla jednych tylko nadgryzione jabłko się liczy, dla innych wręcz jest to traktowane jako negowanie minimalizmu, kiedyś mi się nawet dostało za to, że na fotce nad artykułem widać sprzęt niewłaściwej firmy… A ja po prostu skorzystałem z darmowej fotki prezentującej estetykę na stole – bez jego zagracania 😉
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Fundusze inwestycyjne – czy warto z nich korzystać? Część 1
Może podjąłbyś temat minimalizm a ascetyzm? Zdaje się, że minimalizm w naszym rozumieniu jest powierzchowny i dotyczy tylko sfery materialnej…
Nie czuję się kompetentną osobą, żeby się o ascetyzmie wypowiadać, mój blog zdecydowanie do materialistycznych elementów się najczęściej odnosi.
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Podatek od złudzeń – co ma do powiedzenia Piotr S. Wajda
Wedlug mnie Twoja postawa zyciowa ma wiecej wspolnego ze snobizmem niz minimalizmem… Niby jest moda na minimalizm ale to tak naprawde chec urzadzenia wnetrza na styl nowoczesny luksusowy gdzie najwieksza role odgrywa minimalizm. Prawdziwy minimalista nie kupuje drogiego macbooka tylko uzywany laptop z ktorego rownie dobrze moze napisac maila czy posurfowac. Nie posiada tez telewizora na film mozna isc do kina a wiadomosci obejrzec w internecie itd itd.
Najwyraźniej nie przeczytałeś tekstu lub nocna pora źle wpłynęła na Twój odbiór moich komentarzy do różnych odmian minimalizmu. Nigdzie nie ma słowa o żadnych macbookach, sam też nigdy go nie miałem. Widzę natomiast w ostatnim czasie modę na hejterów chodzących po stronach dla minimalistów i pouczających minimalistów, jak powinni definiować owo pojęcie. Proponuję też zajrzeć do słownika, czym jest snobizm, bo raczej nie cechuje go posiadanie telewizora 😉
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Własny biznes obecnie. Dar czy przekleństwo?
Kolekcjonuje wiele rzeczy, wśród nich są płyty winylowe, pocztówki, czy książki. Do każdej rzeczy wracam co jakiś czas. W domu znajdą się też rzeczy z mojego dzieciństwa. Mają one dla mnie ogromną wartość sentymentalną i raczej ciężko byłoby mi się ich pozbyć. 🙂
Mysle, ze minimalisme to fauna sprawa. Przesyt tworzy chaos, a ja za takimi klimatami nie przepadam. Daria xxx
Gromadzenie zbyt wielu rzeczy sprawia, że sami nie wiemy, co mamy. Ja sama kiedyś trzymałam większość rzeczy z myślą, że może się przydadzą. Sporej części się pozbyłam i czuję się od razu lepiej. Warto zachować umiar i robić przemyślane zakupy.
Sylwia ostatnio opublikował…ZMIANA NASTAWIENIA #10 NAUCZ SIĘ DOCENIAĆ TO, CO MASZ
Niby tak i nawet się w niektórych kwestiach udaje, ale np. czasem chciałoby się coś zmienić w wyglądzie. Najlepiej zatem pomalować paznokcie na inny kolor. Inny, więc zamiast dwóch lakierów robią się trzy, potem sześć, potem dziesięć… I jeden urozmaica życie lakierami, inny butami a jeszcze inny koszulami. Pewnie, że lepiej kolekcjonować wspomnienia i po prostu żyć a przeprowadzki za wodę wcale nie są fajne z nadbagażem (ilu rzeczy się pozbyłam!) ale z drugiej strony nie ma co popadać w skrajności. Chyba każdy musi znaleźć swój złoty środek 🙂
Martyna Tadrowska (iTysia) ostatnio opublikował…Życie jest jak alfabet!
tylko 100 rzeczy? Nie dam rady … Ale fakt, z biegiem lat przybywa w domu rzeczy zupełnie niepotrzebnych …
Skrajną minimalistką nigdy nie będę, ale filozofia bardzo mi się podoba. Uważam, że w dobie konsumpcjonizmu warto nie ulegać pokusom i być minimalistą.
Patrycja ostatnio opublikował…Jak się zmotywować, gdy nic Ci się nie chce, a musisz…
Z biegiem lat staram się oczyszczać swoje otoczenie i pozbywać się zbędnych rzeczy i ludzi 😉
Jedyne co mam zamiar zbierać to zdjęcia, wspomnienia i książki 🙂
Z bardzo podobnego założenia wychodzę. Pozbywam się rzeczy, które mi nie służą. Nie wiem nawet po kim odziedziczyłam tę cechę, bo rodzice zawsze skłonni byli bardziej do zbieractwa ”a może się przyda?”, ”szkoda wyrzucać”.
Mi, o zgrozo, zaczęło się przydawać z czasem coraz mniej rzeczy! Nie oznacza to,że mam pusty dom. Oznacza jedynie, że jeśli nie jestem z jakimś przedmiotem szczególnie związana , potrafię się go pozbyć ”ot tak”. Regularnie oczyszczam swoją przestrzeń, co nie znaczy, że nie mam ”swoich amuletów” (to głównie pamiątki po osobach w moim życiu).
Uważam to za absolutnie potrzebną cechę – zwłaszcza u KOBIET w ich garderobie!!! (tu można się śmiać) 😉
Chociaż nigdy nie uważałam się za osobę minimalistyczną (zważywszy na inne moje cechy charakteru), nabrałam śmiałych przekonań co do tego, gdy przeczytałam dalszą część – o lubieniu się ze wspomnieniami. – Przecież wydaje mi się to (może mylnie) takie naturalne, że lepiej jest inwestować czas, pieniądze, siebie w coś, co będę pamiętać, co w jakiś sposób ”ubogaci mnie”mentalnie, zamiast w materialne popierdułki (często kompletnie nie mające zastosowania w życiu codziennym. )
Poza tym spodobało mi się stwierdzenie, że rzeczy odbierają nam czas. Rzeczywiście coś w tym jest.
Artykuł bardzo ciekawy – w dodatku, co widać – mądrze prowokujący do analizy samego siebie.
Pozdrawiam, Justyna.
Minimalizm to trudna sztuka. Otaczamy się zbędnymi przedmiotami, chcemy mieć więcej i więcej… Zapominamy, że nie na tym życie polega.
Osobiście stosuję często minimalizm pozorny, czyli milion rzeczy chowam w pudłach i pudełkach, dzięki czemu na biurku czy regale zawsze jest porządek i wygląda minimalistycznie. Czy to się liczy chociaż trochę?
To się nazywa porządek i zbieractwo w jednym, a nie o to chodzi w minimalizmie. Trzeba umieć odsiać rzeczy przydatne od tzw. „przydasiów” na wszelki wypadek 😉
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Cenzura, inwigilacja i rejestry stron zakazanych – gdzie ta demokracja?
Tak się zastanawiam czy moje biurko będzie wyglądać kiedyś jak te z pierwszego zdjęcia? Obawiam się, że nie. Co jakiś czas obię czystkę w domu i wyrzucam bądź oddaję niepotrzebne rzeczy, ale minimalistką to zdecydowanie bym się nie nazwała:)
Hej. Uważam, że posiadanie wystarczającej liczby rzeczy jest jak najbardziej fajną postawą. Problem w tym, że często nie mamy umiaru w niczym – począwszy od kupowania jedzenia, a skończywszy na innych rzeczach. Niestety, marnujemy wiele dóbr co może okazać się dla nas zgubne 🙁 dlatego popieram wszelką formę minimalizmu, oszczędzania i odnawiania energii. Fajnie, że ty również masz podobne podejście!
I oby nas było jak najwięcej podobnie myślących 🙂
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Kody sukcesu – Alexander Loyd
Jestem sentymentalna i czysty minimalizm nie jest mi bliski, ale… to nie znaczy, że nie staram się pozbywać rzeczy zbędnych i nie kupować i nie gromadzić zbyt wiele. Staram się, z różnym skutkiem i zgadzam się, że warto kontrolować otoczenie i usuwać z niego, co się da.
Bardzo ciekawa strona. Dodałem go do ulubionych zakładek na pewno tu wroce.
No spoko ale dość ciężko pójść w kierunku minimalizmu w przypadku posiadania rodziny. Dziecku tak nie wytłumaczysz, że ono nie ma zabawek gdyż leża i zbierają kurz. Przykładów może być wiele …
Cenię minimalizm, ponieważ ułatwia mi sprzątanie. To prawda, że w wypadku rodzin z dziećmi, szczególnie małymi, jest to trudne do osiągnięcia. Łatwiej dbać o minimalizm, jeśli dzieciaki są już większe. Każdy z nas musi się uczyć umiaru w różnych dziedzinach życia.