Czy da się zarabiać na zakładach sportowych?

Zarabianie na zakładach sportowychZakłady sportowe (zwane także wzajemnymi) to istny temat rzeka, niby każdy się zna na sporcie, jak to Polak, ale jaka jest prawda, czy faktycznie da się zarabiać na zakładach sportowych? I tak i nie – o tym dziś napiszę z różnych punktów widzenia. Pamiętajmy, że obstawianie rezultatów meczów piłki nożnej (lub wyników innych dyscyplin sportowych, jak hokej widoczny na zdjęciu, a nawet wyborów prezydenckich) traktowane jest jako hazard (co ciekawe lotto nie jest tak traktowane przez nasz rząd – bo to niby taka loteria narodowa z tradycjami) i choć w naszym kraju legalne, to też pod specyficznymi warunkami.

Istnieje ledwie kilka zarejestrowanych w Polsce (czyli legalnie działających i płacących podatki w naszym kraju) firm bukmacherskich, reszta działa bez uwzględniania naszych przepisów podatkowych, choć zgodnie z regulacjami unijnymi firmy z innych krajów Unii Europejskiej nie powinny być dyskryminowane, ale taki mamy klimat i ponoć nadal są nielegalne. Pod płaszczykiem hasła „hazard to zło” władza (a dokładnie jeden wiceminister odpowiedzialny też za ostre wymogi kontroli przez Urzędy Skarbowe – co doprowadziło wczoraj do uchwalenia nowej ustawy o rozstrzyganiu wątpliwości skarbowych na korzyść podatnika – przynajmniej jedna zaleta kampanii wyborczej!) próbuje wyciskać z graczy tyle podatków, ile się tylko da – a grających w sieci traktuje jako przestępców.

U tych legalnych (tzw. naziemnych, czyli poza internetem – nazywanych czasem ziemniakami) bukmacherów pobierany jest na starcie 12% podatek od gier – budżet państwa pobiera go od każdego kuponu – wygranego jak i przegranego. Ponadto od wygranych pobierany jest podatek 10%, jeśli jednorazowo kwota wygranej przekroczyła 2280 zł (podobnie jak przy lotto). Te przepisy są niezwykle niekorzystne zwłaszcza ze względu na brak możliwości wliczania przegranych jako kosztów – to odróżnia grę w zakładach wzajemnych od gry na forexie, gdzie takie działania są legalne i płaci się tylko podatek od faktycznego zysku.

 Pranie brudnych pieniędzy

 W internecie istnieją setki jeśli nie tysiące firm przyjmujących zakłady legalnie, wystarczy przestrzegać przepisów danego kraju, w którym firma jest zarejestrowana. Nie będę tu poruszał szerzej tematu ustawiania meczów, bo to kolejny temat rzeka i często o tym słyszymy w mediach, niedawno np. aresztowano wysokich przedstawicieli organizacji FIFA. Ale pozwolę sobie na drobną uwagę – nikt w sieci nie udostępni Wam takich informacji nawet odpłatnie, jaki mecz został ustawiony (no może poza nielicznymi przypadkami najniższych lig, których zwykle i tak nie da się legalnie obstawiać), nie dajcie się nabierać na tzw. fixy czyli informacje płatne o rezultacie przyszłych spotkań – to zwykłe naciąganie leszczy na kasę.

Firmy legalne mogą służyć do wyprania brudnych pieniędzy (np. pochodzących z handlu narkotykami), a schemat jest banalnie prosty. Wystarczy wybrać jakieś wydarzenie sportowe, np. mecz popularnej ligi europejskiej. Następnie wybiera się (są specjalne porównywarki) trzech bukmacherów oferujących w danej chwili najlepsze kursy, a potem dobiera się stawki w taki sposób, aby iloczyn kursu i stawki dawał identyczną wygraną i obstawia się w ten sposób wszystkie 3 sytuacje: wygraną gospodarzy, wygraną gości i remis. Niezależnie od wyniku meczu otrzymujemy z jednego z zakładów wygraną. Postępując tak wielokrotnie można zawierać zakłady na niewygórowane stawki i statystycznie uda się odzyskiwać około 98%-99% wartości wpłacanych pieniędzy, to najtańszy sposób wyprania pieniędzy, czyli odzyskania czystych pieniędzy z dokumentem potwierdzającym legalność wygranej – większość pieniędzy jest tak wyprana w zakładach na żywo, których nie da się w pełni nadzorować, nawet przez organizacje do tego powołane. W Polsce w takim systemie postępowania należałoby jednak uwzględnić oba wymienione wcześniej podatki, więc słabo się to kalkuluje – co obala zarzuty, jakobym namawiał kogokolwiek do takich czynów.

Taką samą metodę wykorzystują czasem zawodowi i uczciwi gracze. Śledzą oni kursy i wyłapują (są specjalne narzędzia do tego) takie okazje niezrównoważenia kursów między różnymi firmami (to tzw. surebety), które pozwalają tą samą metodą odzyskiwać ponad 100% wpłacanej kwoty, zwykle na zakładzie zyskują około 1% do 3% od obrotu. Im większy obrót, tym wyższe dochody, niestety takie działania nie są pozbawione ryzyka i trzeba być naprawdę dobrym w te klocki, żeby nie stracić.

 Zawodowi gracze

 Bukmacherzy nie lubią zawodowych graczy, bo z założenia to firma powinna zawsze być na plusie, a nie jej klienci. I to główny powód, dla którego (nawet omijając polskie podatki) nie opłaca się być zawodowym graczem. Większość firm nakierowana jest na drobnych graczy i szybko wyłapuje tych nadmiernie wygrywających, radykalnie obniżając im maksymalne stawki, jakie mogą postawić na dane zdarzenie do tak niskich kwot, że przestaje to mieć sens. Niektórym wręcz blokują konto i informują, że nie będą ich obsługiwać i proszą, aby wypłacili całość zgromadzonych środków i zamknęli konto. Następne konto można niby założyć na babcię, ale takie oszustwo ma krótkie nogi, kontrolowane są nawet adresy IP, a regulaminy zawierają zapisy, że na jeden adres zamieszkania może istnieć tylko jedno konto gracza – więc konto na siostrę też odpada.

Choć niektórym się udaje całkiem nieźle prosperować lub traktują to jako dodatek do pensji, to ogólnie rynek takich zakładów sportowych jest pod każdym względem gorszy w porównaniu do forexu (też trudnego i niewdzięcznego rynku obstawiania handlu walutami). Nie tylko chodzi o podatki, ale i to, że zakłady czynne są całą dobę przez 7 dni w tygodniu (forex ma wolne weekendy, kiedy to meczów zwykle jest najwięcej), ponadto rynek bukmacherski jest bardzo płytki, poza małymi wyjątkami bardzo łatwo jest trafić na górny limit stawki, a często nawet nieduże kwoty (200-300 zł) postawione na wygraną jednej ze stron potrafią doprowadzić do zauważalnej zmiany kursu na bardziej niekorzystny – takie relacje otrzymuję od anonimowego gracza, który twierdzi, że grając stawkami nie mniejszymi niż 500 zł na zakład już był uznawany za zawodowego gracza, obstawiając powyżej 100 spotkań miesięcznie. Zysk między 2% a 3% od obrotu jaki uzyskiwał, to słaby rezultat (na forexie byłoby to sporo, ale tam stawki są wręcz dowolne i można korzystać z dźwigni finansowej podnoszącej te stawki wielokrotnie) i dawał mojemu rozmówcy jakieś 10 zł na godzinę w przeliczeniu na czas potrzebny do zarządzania całym przedsięwzięciem.

 A może na doradztwie więcej się zarobi?

 Cały internet zasypany jest wręcz różnej maści „ekspertami”, którzy za drobną opłatą podzielą się z nami wiedzą, które mecze i gdzie warto obstawić. Większość z nich to zwykli naciągacze, którzy podają nieprawdziwe statystyki skuteczności swoich wcześniejszych porad. Aby temu zapobiec, powstały specjalne serwisy monitorujące prawdziwość takich statystyk (otrzymują informacje przed spotkaniem, podobnie jak klient doradcy sportowego, a potem zliczają statystyki). Wydawać by się mogło, że to odsiewa ziarno od plew, ale i tu pojawia się mnóstwo gimbazy wśród chcących poddać się weryfikacji. Są tak pewni siebie lub swych źródeł, że korzystają z darmowego lub płatnego monitoringu, niestety w dłuższym okresie bardzo trudno wygrywać statystycznie i także oni dopuszczają się manipulacji wynikami, co potwierdza właściciel istniejącego już od 5 lat serwisu Betver.pl:

 Na początku mieliśmy sporo klientów (usługa monitoringu jest płatna, bo za darmo nikt nie ma zamiaru pracować), w szczytowej formie dochodziliśmy do 20 klientów, jednak większość nie wytrzymywała uczciwego analizowania statystyk więcej niż kilka miesięcy, bo te okazywały się mocno niekorzystne dla gracza kopiującego takie porady. Część doradców rezygnowała z naszych usług, inni bezczelnie próbowali oszukiwać i po kilku latach udało się pokazać, że król jest nagi. Nikt rozsądnie myślący nie rozpoczynał przygody z nami, bo wiedzieli, że bez oszukiwania i manipulacji statystykami nie da im się znaleźć klientów. Po części także darmowy konkurencyjny monitoring się przysłużył, bo jakby łagodniejszym okiem podchodzili momentami do manipulacji, ale to już nie moje zmartwienie, no może trochę tylko, bo aktualnie mamy tylko jednego klienta – ale to odzwierciedla sytuację, jak trudny jest to rynek doradców.

Udało mi się dotrzeć do jednego z większych ekspertów – co ważne Polaka, który prowadził taką działalność na skalę światową. Klienci serwisu BetSurprise.com pochodzili z całego świata i potrafili płacić 100 euro za abonament na 3 miesiące podawania im na tacy wartościowych typów. Potwierdza on te wszystkie informacje, które powyżej przytoczyłem, także ten niski wskaźnik zyskowności w długim terminie (tzw. Yield):

Prowadziliśmy z kolegą normalną działalność gospodarczą, płaciliśmy wszelkie podatki, wyszliśmy na szerokie wody, bo z samych Polaków nie da się wyżyć. Korzystaliśmy więc z najbardziej znanego monitoringu międzynarodowego Sports-Tipsters, bardzo drogiej usługi, ale to była jednocześnie forma uwiarygodnienia i reklamy naszych usług. Przez pewien czas radziliśmy sobie świetnie, ale nic nie trwa wiecznie, zawsze pojawia się gorszy statystycznie okres (niekorzystne odchylenie od normy) i wtedy dużo klientów się od nas odwróciło – biznes więc zlikwidowaliśmy. Żadna strategia w długim terminie nie może pozwolić na duże zyski. Raiting firmy monitorującej był układany według specjalnego algorytmu uwzględniającego globalny zysk z oferowanych typów (wyrażony w wirtualnych jednostkach), a nie tylko wyłącznie jako Yield i w tym rankingu udawało nam się być w czołówce, np. za ostatnich 12 miesięcy (dane z 2011 roku) byliśmy na 1 miejscu mając Yield na poziomie 5,7%.

Betsurprise.com - rating 12 miesięcy (zakłady sportowe)Najciekawsze w tym wszystkim było to, że główny ekspert od typowania słabo znał się na sporcie. Wystarczyło znać regulaminy firm bukmacherskich, co wymaga nabrania doświadczenia, np. żeby rozumieć, co to jest zakład Over 2,75: to są 2 zakłady (po pół stawki na każdy), jeden z nich to Over 2,5 czyli musi paść w meczu więcej niż 2,5 bramki, czyli przy 3 i więcej już zakład jest wygrany, a druga część to zakład Over 3, czyli zakład wygrany, gdy bramek będzie więcej niż 3, a przy dokładnie 3 strzelonych – stawka jest zwracana graczowi. Skomplikowane? Na początku trochę tak. Oto, jak sobie „ekspert” radził:

 Podstawą prowadzenia biznesu jest wiedza, wystarczyło wyszukać (to wymaga sporo pracy) w sieci stałych bywalców na forach typerskich, zrobić sobie listę tych najwartościowszych, mieć też dostęp do typów konkurencji płatnych typów. Poza tym liczy się wiedza matematyczna (a tu akurat byłem niezły), to podstawa w obstawianiu – rachunek prawdopodobieństwa i statystyka są dużo ważniejsze od emocjonalnego podejścia przeciętnego kibica, dlatego mało obchodziło mnie, kto gra, bo sportem się mało interesuję, ważniejsze jest to, by mieć przewagę nad resztą graczy na rynku. I to jak widać się opłaciło – byłem uważany za jednego z najlepszych ekspertów doradztwa sportowego na świecie, a wykres zysków po blisko 2 tysiącach typów mówi sam za siebie:

Wykres zysków gry z Betsurprise.com (zakłady sportowe)Jak widać na przykładzie BetSurprise, zarobić można, jeśli ktoś się przyłoży – tak jest z wieloma dziedzinami prowadzenia działalności gospodarczej. Jednak wszędzie trzeba umieć liczyć – w Polsce przy solidnym wskaźniku 5,7% Yield bez możliwości wliczania przegranych w koszty – system podatkowy sprawia, że gracz kopiujący takie porady na pewno zyskiwać nie będzie i tego się trzymajcie – szkoda Waszego czasu na taki hazard, lepiej obejrzeć jakiś mecz z naturalnymi emocjami, a nie tymi opartymi o wcześniej postawione pieniądze.

Facebooktwitter

11 komentarzy

  1. Krzysztof Skrzypczyński 30 września 2015 Odpowiedz
    • Grzegorz Deuter 30 września 2015 Odpowiedz
  2. Joasia 15 marca 2016 Odpowiedz
  3. Maciej 22 lipca 2016 Odpowiedz
  4. janusz 6 października 2016 Odpowiedz
  5. Karolina Kary B. 24 listopada 2016 Odpowiedz
  6. yakie fayne 24 listopada 2016 Odpowiedz
  7. Wiktor 6 marca 2017 Odpowiedz
  8. Tomasz 9 maja 2017 Odpowiedz
  9. Przemysław 9 maja 2018 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.