Jak zostaje ukształtowany przeciętny Polak

Inzynier czy humanista bez pracy - przeciętny Polak1 września – początek roku szkolnego to czas do refleksji. Spróbuję przeanalizować, co z nami, przeciętnymi Polakami jest nie tak (będę uogólniał i proszę mi wybaczyć, że różne mogą być ścieżki życiowe poszczególnych czytelników), że jako dwudziestoparolatek chcemy głosować na Kukiza jako prezydenta, w momencie kiedy poza tym, że jest anty, nie oferuje konkretnego programu zmian w kraju. I uwaga! Nie jestem przeciwnikiem Kukiza, to tylko przykład bezrefleksyjności narodu, o której ostatnio pisałem.

Wszystko zaczyna się w przedszkolu, to pierwsze miejsce, gdzie dzieci czegoś się uczą, nie będąc w tym czasie pod opieką rodziny. O ile w przedszkolach nie ma szkolnych ławek i każde dziecko ma dużą swobodę rozwoju, o tyle już po przeskoku do szkoły – młody człowiek jest zrównywany do jednego poziomu, zwykle równany w dół. Dotychczas nabyte umiejętności często są wygaszane przez płytki program nauczania w klasach 1-3, przesadnie liczne klasy, gdzie jedna tylko pani (dużo rzadziej pan) musi poradzić sobie z taką liczną grupą, wpoić im wieczne siedzenie w ławkach. A (z punktu widzenia pracodawcy) najlepiej, jakby taka nauczycielka była uniwersalna i prowadziła wszelkie zajęcia, w tym WF, język obcy i informatykę – dostając przy tym od rządu w twarz, beznadziejnie niską (w porównaniu do wymagań) pensją – tu warto przypomnieć sobie fragment filmu Dzień świra:

Do tego dochodzi banda rozkapryszonych i roszczeniowych rodziców (wszak wychowali się już po 1989 roku, więc uważają, że im wszystko wolno), która wie lepiej, czego nauczycielka robić nie powinna.

Ubezwłasnowolniona skargami rodziców, nadzorem dyrekcji (zależnej od często upartyjnionych władz kuratorium), za niską pensję: kim jest obecna nauczycielka? To raczej bierna funkcja (którą wykonuje zwykle kobieta) obwarowywana coraz większymi wymaganiami i stertą nikomu niepotrzebnej biurokracji. To samo dotyczy też i nauczycieli starszych dzieci, choć tam już powoli pojawiają się specjalizacje, potem pierwszy egzamin ósmoklasisty (przed reformą dobrej zmiany był już po 6 klasach…) – od tego momentu dziecko jest już ukształtowane na schematy zaliczania testów wyboru, reszta nic a nic się dla władz szkolnictwa nie liczy…

Na przełomie wieków głupia reforma wprowadziła gimnazja i najlepszym dowodem ich nieprzydatności są dawniej nieistniejące pojęcia gimbusów/gimbazy (ludzi, których mózgi zatrzymały się na tym prymitywnym etapie), ta sama reforma promowała kształcenie ogólne w szkołach średnich, rezygnując z możliwości przyuczenia do zawodu (likwidacja zawodówek i techników – dziś po wielu latach nagle władze olśniło, że to był błąd, bo produkuje się samych niezdolnych do pracy maturzystów – po kretyńsko niskich kryteriach zaliczenia matury już przy 30% punktów). Czy reforma PiSu z 2017 roku coś zmieni? Czas pokaże. Z powodu pandemii w 2020/21 jeszcze obniżono wymagania egzaminacyjne…

Uproszczona matura będąca kluczem na studia (zwykle dostępne bez egzaminów), to otwarte drzwi do studiowania nie tylko przez tych wartościowych kandydatów do uzyskania wyższego wykształcenia, ale i wielu matołów, którym też ułatwiono wydawanie dyplomów przez wprowadzenie pojęcia licencjat.

Przeciętny Polak powie – zaraz, zaraz, chyba uczelnie wiedzą, co robić. Ale czy aby na pewno? Zarówno prywatne jak i państwowe walczą o każdego studenta, żeby tylko nie zamknąć kierunku z braku chętnych przy narastającym niżu demograficznym, przymykają więc oko na poziom studiowania, zwłaszcza na masowo wybieranych niepotrzebnych nikomu kierunkach. I tak obecnie mamy setki tysięcy dyplomowanych specjalistów od zarządzania, którzy w praktyce sami nie potrafią poprowadzić własnej działalności gospodarczej… No bo po co ktoś ma iść na studia, jeśli w momencie pisania matury jeszcze nie wie, czego w życiu dalej chce, jaki kierunek studiów ma zamiar wybrać? Z pewnością pomogłaby sprawdzona w krajach rozwiniętych kultura tzw. gap year, czyli roku na dorośnięcie do dorosłego życia, o czym szerzej napisała Kasia Gandor.

I tu rodzi się bezrobocie, młodzi ludzie chowani w duchu wychowania bezstresowego, gdzie wszystko mieli podtykane pod nos nagle stają przed progiem dorosłości i nadal chcą mieć wszystko podane na tacy – tak pojawiło się społeczeństwo roszczeniowe, niezadowolone z działań polityków, wolą więc zagłosować nie niepolityków (mających szczytne zapewne cele, ale bez osadzenia w realiach finansów budżetowych kraju, w którym żyją)…

Więcej o społeczeństwie roszczeniowym i o nieogarniętych życiowo ludziach, którzy w czasie studiów nic pozauczelnianego nie robili, a teraz narzekają, że mają do wyboru tylko kiepskie, nieadekwatne do dyplomu oferty pracy napisała na swoim blogu Magda.

Co zawiodło po drodze? Z pewnością rodzice, którzy nie dbali wystarczająco o rozwój dziecka, cedując to w całości na nauczycieli, wymagając czasami też i opieki świetlicowej mniejszych dzieci do wieczora, traktując szkołę jak przechowalnię. Na pewno też i słabo opłacani nauczyciele (niewdzięczny i kiepsko opłacany pracownik, to rzadko dobrze przygotowany i działający z pełnym zaangażowaniem specjalista, bo tacy to sobie lepszą pracę znajdą lub sami stworzą stanowisko pracy) – no i sam system szkolnictwa przygotowany na teorię i generowanie absolwentów na jedną modłę, bez specjalizacji i uwzględniania indywidualnych zdolności uczniów. Humanistyczne sieroty bose… tłumaczące się, że nie każdy musi rozumieć matematykę. Owszem, nie każdy musi, ale i nie każdy musi zostać magistrem, bo kto będzie sprzątał ulice, obsługiwał nas na kasie w sklepie?

A nawiązując dalej do matematyki, jakoś tak nie przez przypadek się składa, że ludzie zarabiający niemało to właśnie ci, którzy radzą sobie z matematyką (co nie znaczy, że to warunek wystarczający, żeby dużo zarabiać). Na pewno nie pomaga też bezstresowe wychowanie i brak rywalizacji. Jak to? Ktoś powie, przecież moje dzieci startowały tu i tam w różnych zawodach… No pięknie, ale jak się przyjrzeć bliżej, to okaże się, że w tych zawodach każdy dostaje medal za samo uczestnictwo – czy to nie absurd? Jak potem taki dwudziestolatek ma nie być roszczeniowy?

O wyborach kierunku studiów, samym studiowaniu i decyzjach związanych z podjęciem pracy napiszę innym razem.

Facebooktwitter

14 komentarzy

  1. Darek M. 3 kwietnia 2016 Odpowiedz
    • Grzegorz Deuter 3 kwietnia 2016 Odpowiedz
  2. Czarny Piątek 1 sierpnia 2016 Odpowiedz
  3. dzikikucyk.com 8 listopada 2016 Odpowiedz
  4. Natalia 20 marca 2017 Odpowiedz
  5. Ania Ulanicka 20 marca 2017 Odpowiedz
  6. Klaudyna 20 marca 2017 Odpowiedz
  7. Monika 27 marca 2017 Odpowiedz
  8. Andrzej 27 marca 2017 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.