Teatralne atrakcje pierwszej połowy 2016 roku – występy lokalne

Teatr Współczesny Szczecin - Przychodzi mezczyzna do kobietyFoto: radioszczecin.pl

Postanowiłem opis sezonu teatralnego 2015/16 podzielić na trzy części, w pierwszej skupiłem się na obejrzanych występach gościnnych z jesieni 2015 roku, kiedy to teatry „objazdowe” (zwykle z Warszawy) występowały w Szczecinie. W części trzeciej opiszę przedstawienia gościnne, które obejrzałem w pierwszej połowie 2016 roku, a dziś w części drugiej chciałbym zasygnalizować, że w większych miastach istnieją także lokalne teatry, często z bardziej ambitnymi sztukami, niż ma to miejsce w przypadku objazdowego repertuaru, który najczęściej zachęca do chodzenia do teatru.

W zakończonym właśnie sezonie byłem między innymi na kilku przedstawieniach Teatru Współczesnego w Szczecinie i to na każdej z trzech scen, na jakich występują jego aktorzy. I tak w Teatrze Małym miałem okazję podziwiać zakręcone losy kilkorga przyjaciół w przedstawieniu „Letnie osy kąsają nawet w listopadzie” – to zabawna komedia z wątkiem kryminalnym, wymagająca sporo myślenia. Nawet jeśli ktoś uważa, że słabo mu idzie z rozwiązywaniem zagadek i myślowych zderzeń, to i tak polecam każdemu – bo wbrew pozorom nie należy do trudnych w obiorze, czego nie można powiedzieć o sztuce „Świadkowie albo Nasza mała stabilizacja” Tadeusza Różewicza. To sztuka najwyższych lotów – rzekłby zapewne niejeden humanista, co niestety nie oznacza, że jest to treść do uchwycenia przez każdego. Polecam zwłaszcza tym, którzy poszukują ambitnego teatru współczesnego.

O ile Różewicz starał się pokazać świat ludzi, dla których liczy się głównie mała stabilizacja życiowa (nie dla każdego dająca pełną radość życia), o tyle w przedstawieniu „Mad women” (oba przedstawienia wystawiane na deskach Malarni) pokazano zakłamane życie tych, którzy chcą czegoś więcej – jakiejś stabilizacji, ale na wysokim poziomie, przez co także uzyskiwanej na wysokich obrotach w korporacji, gdzie liczy się tylko sukces projektów, a nie ludzie go realizujący i ich życie czy problemy dnia codziennego, które należy zostawić przed drzwiami firmy. W ciekawej perspektywie przedstawiono też relacje damsko-męskie w ramach korporacji, co ciekawe – ukazując obraz firmy złożonej z samych kobiet. To już bardziej przyjazna dla widza sztuka i można ją polecić każdemu, niezależnie od upodobań artystycznych (do tego warto dodać, że zwłaszcza panowie mogą podziwiać urodziwe młode aktorki – a panie skupią się pewnie na identyfikowaniu z niektórymi postawami bohaterek spektaklu, co powinno im dać do myślenia).

Trzecie przedstawienie wystawiane w Malarni, które miałem okazję zobaczyć w 2016 roku to „Skocznia w Jerozolimie” – mówiąc w skrócie: mocny towar! Z pewnością ambitna sztuka, chyba zbyt ukierunkowana na humanistów i ich znajomość tzw. wielkich nazwisk (wielkich z punktu widzenia polonisty, ale nie przeciętnego zjadacza chleba). Mimo wszystko dobrze się to oglądało, choć bardzo przeszkadzał zaduch w sali, siedziałem w pierwszym rzędzie i tylko ruch aktorów czasem ratował ożywczym powiewem powietrza (choć nie był to jakiś upalny dzień, na zewnątrz budynku było ledwie kilkanaście stopni). Głównym bohaterem był polski ksiądz piszący książkę o Zmartwychwstaniu, który w tym celu postanowił udać się do Jerozolimy. W sztuce przedstawiono jego niełatwą drogę do celu przeplataną spotkaniami z dawnymi znajomymi (pojawia się tu niekonsekwencja czasowa wydarzeń, które dzieją się w różnych latach – to gratka dla wielbicieli takiego poplątania z pomieszaniem). Na uwagę zasługuje pojawienie się na tak małej scenie aż siedmiorga aktorów i ciekawej ruchomej dekoracji w postaci dużych metalowych baryłek (jak po ropie), które grają różne role w poszczególnych momentach sztuki, np. konfesjonał. Wielbiciele typowo komercyjnych komedii – to przedstawienie raczej nie dla Was 😉

Jako że nie uznałem powyżej opisanych lokalnych przedstawień za nazbyt komercyjne, postanowiłem ich nie oceniać punktowo, za to mogę się w ten sposób odnieść do dwóch przedstawień uznanych przeze mnie za bliskie komercyjnym. W pierwszym przypadku (Teatr Mały) to spektakl „Przyszedł mężczyzna do kobiety” (patrz zdjęcie powyżej) – zabawna komedia z elementami refleksji. To spotkanie dwojga ludzi w ustawionym wcześniej przez ich wspólnych znajomych spotkaniu, którego celem ma być randka (prawie) w ciemno. Znakomita para aktorów (Joanna Matuszak i Arkadiusz Buszko), świetnie dobrana muzyka i efekty świetlne gwarantują widzom dobrą zabawę – bardzo wciągające kameralne przedstawienie (ocena 5).

Drugim lokalnym, a jednocześnie dość współczesnym i niemal komercyjnym (czyli sugerowanym dla masowego widza) spektaklem było „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku” – lekko zakręcona komedia (i tu również z fragmentami do głębokich przemyśleń), zaskakujące zdarzenia, w tym wyjaśnienie – kim są owi Rumuni mówiący po polsku – to także warto zobaczyć (tym razem na dużej scenie Teatru Współczesnego w Szczecinie), oceniam na solidną 4. Dodam, że i tu spotkamy tę parę aktorów z przedstawienia „Przyszedł mężczyzna do kobiety”, a także czworo innych – przy czym niektórzy wcielają się w więcej niż jedną rolę.

Oprócz Teatru Współczesnego, w tym sezonie miałem okazję zagościć też raz na widowni Teatru Polskiego w Szczecinie, gdzie obejrzałem znaną być może niektórym z transmisji na żywo w TVP1 (w ramach Teatru Telewizji) sztukę „Skarpetki, opus 124”. W wersji warszawskiej zagrali Piotr Fronczewski i Wojciech Pszoniak. W szczecińskiej wersji tego przedstawienia Fronczewskiego zastąpił godnie jeden z najbardziej znanych lokalnych aktorów Jacek Polaczek. To humorystyczna opowieść o dwóch lekko zapomnianych starszych aktorach, którzy próbują wystawić własną, dość dziwnie wyreżyserowaną sztukę (koncepcje zmieniają podczas prób). Ich wzajemne spory rozbawiają publiczność i nikomu przedstawienie się nie dłuży, mimo że dwa akty włącznie z przerwą to aż 140 minut! Zachęcam do obejrzenia tego wyjątkowego przedstawienia, sam oceniam je na 4+ (w skali od 2 do 5), oto krótki zwiastun wersji warszawskiej:

Facebooktwitter

6 komentarzy

  1. blogierka 4 lipca 2016 Odpowiedz
  2. Margareta 5 września 2016 Odpowiedz
  3. Marta Kraszewska 6 września 2016 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.