Sezon teatralny 2017/2018 – część 1

Kiedy kota nie ma - komedie impresaryjneFoto: kadr ze spektaklu (źródło youtube.com)

W sezonie 2017/18 wybrałem się do teatru 13 razy. Ten sezon teatralny rozpocząłem wyjątkowo późno, bo dopiero w połowie października, ale za to mocnym akcentem (jak zwykle ze sporym wyprzedzeniem nabyłem bilety na wiele spektakli gościnnych, które w tym sezonie zawitały do Szczecina). Na początek wybrałem się na komedię „Kiedy kota nie ma” Teatru Capitol z Warszawy (patrz foto powyżej).

Gdybym miał ocenić kategorię, to określiłbym to przedstawienie jako prawdziwie zabawną komedię pomyłek (połowicznie, bo nie całość scenariusza ma tę formę znaną choćby z „Mayday” itp.), ale z dobrym scenariuszem i co ważne – aktorzy mocno się przyłożyli. Nie było sztucznego znudzonego odgrywania ról, przejęzyczeń a i o nagłośnienie zadbano (głośniki i mikrofony zbiorcze, które zapewniły dobrą słyszalność zwłaszcza przydatną, gdy aktor stał tyłem do widowni). Spokojnie mogę wysoko ocenić całość trwającego ponad 2 godziny przedstawienia na 4+/5.

Jak większość przedstawień objazdowych, tak i to posiada podwójną obsadę. Na scenie pojawiło się sześcioro aktorów, w tym takie gwiazdy jak Katarzyna Skrzynecka, Jacek Lenartowicz oraz Piotr Zelt. Nie udało mi się znaleźć fragmentu z dokładnie tą samą ekipą, więc prezentuję poniżej najpopularniejszy zwiastun tego spektaklu:

Drugie przedstawienie warte polecenia, to typowa komedyjka dla przeciętnego widza, choć z zaskakującym wstępem. Mowa o „Przygodzie z ogrodnikiem” (scenariusz Norm Foster), gdzie magnesem przyciągającym jest obsadzona w głównej roli Anna Mucha, a głównie jej popularność i uroda. Jako aktorka na scenie mogę powiedzieć, że dała radę (podobnie jak druga urodziwa „aktorka” (a raczej zawodowa tancerka próbująca swych sił na scenie teatralnej) Edyta Herbuś – kolejny magnes mający przyciągać widzów). Choć obie zagrały całkiem nieźle, to bez zachwytu. Zdecydowanie na większą uwagę zasługuje rola drugoplanowa, świetnie napisana, a której rewelacyjnie sprostała Katarzyna Ankudowicz (znana choćby z seriali „Blondynka”, „O mnie się nie martw”) i to dzięki niej spektakl zyskuje na wartości. W pozostałych rolach też znani aktorzy Artur Krajewski, Bogdan Kalus, oraz Michał Sitarski. Spektakl impresaryjny grany co ciekawe bez przerwy, a trwający ponad 2 godziny nie nudził mnie, choć słyszałem przy wyjściu głosy, że niektórych tylna część ciała trochę bolała (mimo bardzo wygodnych siedzeń). Początkowo akcja rozwijała się w przeciętnym tempie, druga połowa sztuki jest ciekawsza, zabawniejsza i warto na nią zaczekać! Ocena za całokształt to solidna 4. Poniżej reportaż z sesji zdjęciowej:

Podobną ocenę 4 mogę wystawić po obejrzeniu spektaklu „Kłamstwo”. To przedstawienie typowo objazdowe z dobrą obsadą. Reżyserem jest w tym przypadku Wojciech Malajkat, który sam wciela się w jedną z ról. Niestety miałem okazję zobaczyć wersję z inną grupą aktorów (jak na przedstawienie objazdowe przystało – mają podwójną obsadę): Piotr Szwedes i Sambor Czarnota zagrali parę najlepszych przyjaciół, a w rolę ich żon wcieliły się Joanna Liszowska i Milena Suszyńska. Aktorów dobrze dopilnował reżyser, dali więc z siebie wiele serca. Sama komedia, choć zabawna, to niezwykle przewidywalna. Brak jakiegokolwiek momentu zaskoczenia, choć pomysł zakładał wiele zwrotów akcji. To opowieść o relacjach damsko-męskich ze sporą dawką dywagacji na temat tego czy warto zawsze mówić prawdę. Całość dość dobrze się ogląda, ciekawa scenografia, sztuka trwa 115 minut (z jedną przerwą włącznie).

Kolejna komedia, którą miałem okazję zobaczyć okazała się jeszcze zabawniejsza od wcześniej wymienionych. I choć to spektakl przygotowany przez samych aktorów (nie w ramach konkretnego teatru), to w objazdowych występach bierze udział stała ekipa, nie mają zastępców. Akcja rozgrywa się w hotelowym pokoju w noc poprzedzającą start w siedemnastogodninnym ultramaratonie. W spektaklu „Triathlon story, czyli chłopaki z żelaza” czterech przypadkowych zawodników trafia do jednego pokoju hotelowego i tam zaczyna się prawdziwa akcja, gdzie czasu na sen docelowo okazuje się być dość mało. Dobra obsada (Bartłomiej Topa, Leszek Lichota, Waldemar Błaszczyk i Piotr Nowak) i zabawne dialogi to gwarancja udanej zabawy (dodam, że nie jest to kolejna komedia pomyłek) – moja ocena to 5-/5. Poniżej wywiad (Dzień Dobry TVN) z aktorami:

Ostatni spektakl „gościnny” na jaki się wybrałem w sezonie okazał się ciekawostką, gdyż posiada dwa tytuły. Bilet kupiłem dużo wcześniej i widnieje na nim tytuł „Konserwator”, a przed samym spektaklem okazało się (dzięki rozdawanym ulotkom z reklamą kilku najbliższych przedstawień impresaryjnych), że przyszedłem na sztukę „Kochanie, wróciłem” – trudno mi wyjaśnić, skąd takie zamieszanie, choć oczywiście to ta sama treść. Dobra komedia, nie w pełni przewidywalny scenariusz, a choć to propozycja z kategorii tych komedii pomyłek, to tym razem okazuje się, że pomyłki zostały dobrze przemyślane przez bohaterów, a nie są to takie, które pojawiają się nagle (pod wpływem emocji) na potrzebę chwili, nadmiernie przy tym gmatwając sytuację (jak bywa w wielu spektaklach pokroju „Mayday”). Na scenie pojawia się aż ośmioro bohaterów, doborowa obsada, w rolach głównych Maria Pakulnis, Jan Jankowski i Wojciech Wysocki. Ponadto pojawiają się między innymi Bartosz Obuchowicz (jak zwykle dobrze sprawdzający się w roli totalnego luzaka) i Katarzyna Ankudowicz (drugi już raz w tym sezonie miałem okazję doceniać jej świetną grę). Dobra obsada, nieźle zagrane role i fajnie opowiedziana historia. Mówiąc krótko: warto się wybrać, spora dawka śmiechu zapewniona. Zarówno pierwszy spektakl tego sezonu jak i ostatni trwały ponad 2 godziny i w obu przypadkach spokojnie mogę wysoko ocenić te przedstawienia na 4+/5. Sezon mogę więc uznać za udany. Zapraszam na drugą część relacji.

Facebooktwitter

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.