Przed pandemią publikowałem swój cykl, w którym opisywałem spektakle teatralne, które miałem okazję obejrzeć. Ostatnim odcinkiem był tekst o skróconym (przez zarazę) sezonie 2019/20, gdzie obejrzałem zaledwie 4 przedstawienia (jedno pominąłem w opisie). Zazwyczaj liczba takich wizyt w teatrze bywała dwucyfrowa.
Kolejne ponad 2 lata spędziłem z daleka od sal teatralnych, choć było sporo okresów, kiedy to w warunkach solidnie ograniczonych (co do liczby miejsc, przymusu siedzenia po 2 godziny w maseczce) warunkach niektóre spektakle się odbywały. Brak komfortu w postaci kagańca społecznego i zbieranie danych osobowych przy wejściu sprawiły, że bojkotowałem taką formę oferowania widzom sztuki. Dopiero w 2022 roku po zniesieniu wszelkich obostrzeń wybrałem się na pierwszy w nowej rzeczywistości spektakl.
Festiwal Kontrapunkt 2022
Traf sprawił, że był to okres corocznego szczecińskiego festiwalu teatralnego Kontrapunkt. Wybrałem jedno z przedstawień: „Maszyna” Teatru Polskiego z Bydgoszczy. W przypadku takich przedstawień konkursowych zazwyczaj trafiamy na ambitne sztuki, zdecydowanie inne od typowej komercyjnej dawki komediowej, z jakimi często mamy do czynienia w spektaklach impresaryjnych. I ta teza się sprawdziła w tym przypadku.
Na pierwszym planie przez cały spektakl dominowała tytułowa maszyna (coś na kształt stoczniowego żurawia czy też robota, jakie służą do montażu samochodów w zautomatyzowanej fabryce) i połączona z nią Teresa (w tej głównej roli świetnie spisała się Sara Celler-Jezierska).
Spektakl trwający ledwie 75 minut odegrany był z centralną sceną, wokół której z 4 stron siedzieli widzowie. To sprawiało, że aktorzy byli cały czas na scenie, choć nie zawsze aktywnie uczestniczyli w danym czasie w akcji. Dodatkowo sama (niestety nie bezgłośna, bo napędzana silnikiem) maszyna była uruchomiona przez większość trwania spektaklu – co utrudniało aktorom dobre udźwiękowienie (nie licząc faktu, że do kogoś zawsze musieli stać tyłem) – dlatego zdecydowano się na występ z mikroportami.
Widzowie mogli prócz klasycznej gry aktorskiej doświadczyć też różnych efektów multimedialnych. Maszyna była zaprogramowana w taki sposób, że co pewien czas z otaczających ją głośników wydobywały się dziwne dźwięki, które z założenia miały służyć do przeprogramowania podłączonej do niej Teresy (która musiała chodzić w kółko, prowadzona na uwięzi przez maszynę).
Cały spektakl stanowił zobrazowanie (fikcyjnego) eksperymentu naukowego – dalszych szczegółów nie podaję – jeśli kogoś to wprowadzenie zachęciło, to polecam (oceniając na solidną 4 w skali studenckiej od 2 do 5), może ktoś trafi na inny festiwal lub bezpośrednio do Bydgoszczy i akurat będą wystawiać to nietypowe przedstawienie.
Kolejny spektakl w nietypowym miejscu
Zbliżające się lato zwykle kończy sezon teatralny i jest w tym sporo racji zwłaszcza ze względu na wysokie temperatury. Wciąż jest sporo scen słabo przygotowanych do utrzymania komfortowej temperatury (brak klimatyzacji). I właśnie w takie miejsce trafiłem, kiedy dowiedziałem się, że pewne przedstawienie będzie grane już ostatni raz.
Chodzi o monodram „Kolega Mela Gibsona” według tekstu Tomasza Jachimka w wykonaniu Adama Dzieciniaka. 5 lat wcześniej byłem na tym przedstawieniu (tu opis) i tak przypadło mi do gustu, że postanowiłem obejrzeć ten spektakl raz jeszcze, skoro była to ostatnia szansa.
Tym razem jednak spektakl przeniesiono do innego skrzydła Zamku Książąt Pomorskich, gdyż poprzednie miejsce (scena Piwnica przy Krypcie) jest niedostępne (w jakiś czas po remoncie Zamku doszło do zawalenia się fragmentów podporowych – nikt nie wiedział o podziemnej pustej przestrzeni pod Zamkiem). Wspomniany brak klimatyzacji w maleńkim kinie również znajdującym się Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie sprawił, że przy pełnej widowni w upalny dzień odbiór sztuki był mocno utrudniony – a co dopiero mówić o warunkach dla aktora, który przez godzinę musiał odgrywać swoją rolę. Mimo wszystko nie żałuję i wciąż podtrzymuję maksymalną ocenę 5. Choć spektakl zszedł już z afisza, to ta sama para (scenariusz i wystąpienie) przygotowała kolejny monodram, na który z pewnością się niebawem wybiorę.
Nie tylko teatr – czyli wizyta w filharmonii
Obcowanie w kulturą wyższą, to nie tylko wizyty w teatrze, ale także np. w filharmonii. Ostatnio miałem okazję wybrać się na koncert symfoniczny pod tytułem „Chaplin’s Smile”. Charli Chaplin to nie tylko wybitny komik, reżyser, pisarz i producent XX wieku, lecz także kompozytor, który stworzył większość utworów muzycznych do swoich filmów. I właśnie takie kompozycje zaprezentowała Orkiestra Filharmonii Szczecińskiej.
Nie bywam często na takich koncertach, bo są one organizowane w sezonie pozawakacyjnyn zaledwie raz w tygodniu i nie jest łatwo dostać bilety, zwłaszcza celując w dobre miejsca. Tym razem trafiłem na trzeci rząd na balkonie – choć dość daleko od samej orkiestry, to widok (patrz foto poniżej, jest tam też pokazane wejście do filharmonii) na wszystkich muzyków bardzo dobry (co ciekawe znacznie lepszy niż w pierwszym rzędzie tuż pod sceną). A podczas koncertu nie tylko odczucia słuchowe są ważne, ale także te wizualne, kiedy to wzrokiem ogarnia się np. grupę 36 muzyków równocześnie grających na skrzypcach (to ekipa znajdująca się najbliżej widzów).
Koncert trwał blisko 2,5 godziny z jedną półgodzinną przerwą, podczas której można było zwiedzić dwie galerie (jedna malarska, druga fotograficzna przedstawiająca wielu najbardziej znanych współczesnych polskich aktorów).
Na uwagę zasługuje fakt, że koncerty odbywają się w nowo wybudowanym (w XXI wieku, gdyż wcześniej przez dziesiątki lat koncerty odbywały się gościnnie w jednym z budynków Urzędu Miasta) gmachu w pełni dedykowanym muzyce wysokich lotów (gdzie wynajmowane są sale także na koncerty współczesnych muzyków estradowych). Co ciekawe sam budynek był wielokrotnie nagradzany za wyjątkowość konstrukcji architektonicznej. Bywa też wykorzystywany do okazjonalnych, symbolicznych prezentacji świetlnych wieczorową porą. Z tych powodów wart jest zwiedzania (na parterze funkcjonuje kawiarnia czynna codziennie z wyjątkiem poniedziałków), a nie tylko wizyty przy okazji koncertów.
Tęskniłem za teatrem! Na szczęście powoli sezon się zaczyna, więc chyba najwyższy czas zająć się sprawdzeniem repertuaru i kupowaniem biletów 🙂
Blog Ozonee ostatnio opublikował…Brak czasu i sprzętu na trening? Poznaj najlepsze, domowe metody na wysportowaną sylwetkę