Sukces może być rozumiany na różne sposoby i różnych dziedzin życia dotyczyć, np. zostania najlepszym w danej dziedzinie (lub w ogólności ekspertem w danym temacie).
Może też mieć związek z celem takim jak dojście do zdrowia i jego zachowanie na długie lata, ale najczęściej kojarzony jest z finansami, bo choć osiągnięcie jakiegoś celu samo w sobie może być niezwykle satysfakcjonujące, to dobrze gdy idzie to w parze z pokaźnymi zyskami. Pieniądze bowiem mocno ułatwiają życie i często są niezbędne, aby realizować kolejne stawiane sobie cele (jak np. podróżowanie do różnych ciężko dostępnych zakątków naszego globu). Dlatego sporo na tym blogu pojawia się (i nadal będzie się pojawiać) tematów w jakimś stopniu związanych z różnymi aspektami sukcesu.
Teraz już wiesz, dlaczego tak często piszę o oszczędzaniu i różnych formach inwestowania 🙂 Tym wpisem rozpoczynam cykl dyskusji (w formie wywiadu kontrolowanego, gdzie to ja zadaję pytania) z dobrze mi znanym autorem bloga SekretySukcesu.eu, jednocześnie moim imiennikiem. Zacznijmy od pierwszego pytania: czy istnieje jakaś najlepsza ścieżka do sukcesu, zwłaszcza tego finansowego?
Nie znam takiej najlepszej i uważam, że nie ma jedynie słusznej. Można jedynie ukierunkowywać się choćby przez czytanie wartościowych książek, co znacznie ułatwi nam stawianie kolejnych kroków. Przy czym pamiętać należy, że nie dla każdego sukces oznacza to samo. A skoro o finanse pytasz, to posłużę się dwoma przykładami, pozornie bardzo zbliżonymi co do początków kariery. Jedną z tych osób jest dobrze chyba wszystkim znany Kominek (Tomek Tomczyk, który od 2015 przemianował się na Jasona Hunta) – sam zresztą opisywałeś jego książkę. Druga osoba to autor książki Fastlane milionera, MJ DeMarco.
Początki mieli podobne – każdy z nich uważał, że praca etatowa od poniedziałku do piątku, to nie dla nich. Dlatego już na progu dojrzałości wiedzieli, co chcą zrobić, na jaką kartę postawić, żeby móc pójść inną od etatowca drogą. Obaj też mieli z tego powodu trudny początek, nie zarabiając na dostatnie życie, postawili jednak na szlifowanie swojej ścieżki do sukcesu, która miała pomóc im ten sukces osiągnąć dzięki internetowi (a po części niezbędne okazało się także wsparcie rodziny jak i dorywcza praca – to było na początku potrzebne, żeby nie umrzeć z głodu).
A czym się różnią, przecież obaj odnieśli sukces?
MJ DeMarco zacisnął zęby, tworząc swój system internetowy (branża wsparcia podróży) i poświęcając się temu bez reszty – rezygnując przy tym z życia prywatnego na pewien długi czas, ale to było zaplanowane. Chciał harować ciężko, aby docelowo móc stać się niezależnym finansowo i nie musieć już później pracować od poniedziałku do piątku jak galernik (a internet to umożliwił – to tzw. ścieżka Fastlane, której nazwę to on zdefiniował – więcej o tych ścieżkach tutaj).
Z kolei Kominek postawił na życie blogera, też niełatwa początkowo praca budowy swego wizerunku, zbierania wokół siebie społeczności – w ten sposób stał się influenserem (nie lubię tego słowa) i dopiął swego. Również pracował bez wytchnienia, często rezygnując z wielu spraw życia prywatnego, imprez itp. żeby każdego dnia bez wyjątku pisać kolejne teksty. Robi to zresztą do dziś, choć obecnie stać go już na więcej swobody, rozrywki i życie takie, jak lubi. Niby ciągle podobieństwa, ale nie w aspekcie finansowym… I nie chodzi tu o warunki wynikające z krajów, w jakich mieszkają. Chodzi o podejście do pieniędzy.
No to już wiem, do czego zmierzasz, wkleję w tym miejscu dyskusji odpowiedni cytat z jego książki, który kiedyś sobie zaznaczyłem: „Nie ma co ukrywać, że w skali roku zarabiam całkiem niezłe pieniądze, z pewnością liczone w setkach tysięcy (…) Każdego roku moje konto się zeruje. Wiem, że to trochę głupie i nieodpowiedzialne, ale moje życie jest jednym wielkim podążaniem za emocjami (…) To głupie, ale nie twierdziłem, że jestem mądry.”
Tak – dokładnie o to mi chodziło, choć sam zarabiam zdecydowanie mniej, to mogę uznać, że jestem od niego bogatszy (pracując na etacie, ale nie takim galerniczym, raczej swobodnie dysponuję czasem) i nie mam takiego parcia, żeby dzień w dzień pisać teksty czy wykonywać inną robotę. A gdyby mój stan konta mi się wyzerował, byłoby mi zwyczajnie wstyd, że jestem tak nieodpowiedzialny.
Rozumiem to, bo mamy podobne podejście do finansów, reprezentujemy raczej grupę tzw. „biednych milionerów”, jak to zdefiniował Tadeusz Niwiński w książce, którą opisałeś na swoim blogu.
Tak, Ty i ja nie idziemy może drogą Fastlane ustaloną przez DeMarco, ale własną Slowlane+, cel jednak mamy podobny i cieszę się, że chcesz go naświetlić swoim czytelnikom: chodzi o wolność finansową. Do tego także i DeMarco zmierzał i ów cel osiągnął, w jego przypadku polegało to na takim rozwinięciu swojej firmy zarządzającej platformą internetową, że mógł ją spokojnie sprzedać za miliony dolarów – stając się tym samym rentierem, człowiekiem, który może żyć na odpowiednio wysokim poziomie tylko z odsetek od swojego majątku.
I nie zajęło mu to jakoś więcej czasu, niż Kominkowi stanie się JasonemHuntem, z wyzerowanym kolejny raz kilka miesięcy wcześniej stanem konta, trochę smutno się czytało jego raporty z ostatniego pobytu w Nowym Yorku, gdzie zmagał się z samym sobą, czy dobrze zrobił, kupując jakieś tam słuchawki, narzekając, że jakieś zdrowe jedzenie drogo go tam wynosiło itp. Co prawda pracuje nadal nad swoim blogiem (bo innego wyboru chyba nie ma), ma coraz lepsze pomysły na swój rozwój, ale kolejny raz zaczyna od finansowego zera i gdzieś z tyłu głowy ma perspektywę kolejnego wyzerowania konta, żyjąc ponad stan, bez reguł odkładania pieniędzy na samonapędzający się mechanizm życia z odsetek.
Jeśli dobrze pamiętam, to Ty w mniej więcej jego wieku, mimo utrzymywania się z tzw. stałej, niezbyt wysokiej pensji, kupiłeś za gotówkę swoje mieszkanie? Też do tego momentu liczyłeś na wsparcie rodziców.
Owszem, i to nawet było stypendium, a nie pensja, za które udało się kupić mieszkanie. Podobnie jak Ty, Kominek czy DeMarco – nikt z nas nie pochodził z jakiejś bogatej rodziny, wszyscy zaczynaliśmy od zera, potrafiliśmy docenić skromne życie finansowe naszych rodziców.
Zobacz na kraje południa Europy. Tam jest to bardziej zauważalne, że młodzież nie ewakuuje się z domu rodzinnego po skończeniu 18 lat, często żyją szczęśliwie w domu wielopokoleniowym, wyprowadzając się dopiero, gdy chcą założyć własną rodzinę. Ja akurat poszedłem na swoje pół roku po zakończeniu dość przedłużonej edukacji, czyli po obronie doktoratu, wcześniej ślęcząc nad klawiaturą podobnie jak Kominek.
Ale nie dramatyzujmy i nie utwierdzajmy w przekonaniu moich czytelników, że to akurat my wybraliśmy jedynie słuszną drogę. Każdy z nas wybrał swoją, nikt nie żałuje, największy sukces odniósł DeMarco, a Kominek jest młody i myślę, że wkrótce dojrzeje do decyzji o budowie dochodów pasywnych.
Wszyscy jesteśmy raczej przykładami pozytywnymi i nie należymy do grona narzekaczy, wręcz przeciwnie, dzięki takim ludziom jak wymienieni dziś indywidualiści – Twoi i moi czytelnicy mają dużo szersze spojrzenie i powinni zacząć powoli wyciągać ciekawe wnioski dla siebie.
Dzięki za rozmowę i do kolejnego spotkania, gdzie mam nadzieję, szerzej przedstawisz tezy dotyczące sukcesu, o których wspominasz na Twoim blogu.
I tak oto zakończyła się pierwsza rozmowa o sukcesie, a właściwie tylko musnęliśmy temat, nieco więcej wspomniałem o nim jakiś tydzień temu w tym wpisie o rozwoju osobistym.
Jasne, że nie ma tylko jednej dobrej drogi do sukcesu (zresztą bardzo nie lubię jak ktoś próbuje mnie przekonać, że tak właśnie jest 😉 Na pewno jednak tym co z zasady je wszystkie łączy jest ciężka praca i bez względu na to, jaki sposób przyjmiemy, nie ma co liczyć na cud 🙂
corporedhead ostatnio opublikował…Myślenie wizualne – narysuj swój dzień!
Bardzo ciekawa rozmowa. Z niecierpliwością czekam na kolejne 🙂
Obiecuję, że będą kolejne – jest jednak kolejka zaplanowanych wcześniejszych wpisów, bo cykli rozpoczętych na blogu jest więcej 🙂
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Efektywność pracy umysłowej
Moim zdaniem, najfajnieszym aspektem sukcesu jest fakt, że dla każdego może on być czymś innym. 🙂
Dobrze czytało się wpis, super podejście, które popieram- każdy sukces definiuje inaczej i inna droga mu pasuje:)
Bardzo ciekawa rozmowa, z chęcią przeczytam następne :).
Sukces to takie śmieszne słowo – nikt do końca nie wie, czym jest. Dla jednych jest policzalny, dla drugich nie. Zatem dróg tyle, co ludzi.
Zdecydowanie duzo zalezy od naszych priorytetow w zyciu i od tego czym jest dla nas sukces. Dla mnie osobiscie pieniadze sa na o wiele dalszym miejscu. Uwazam, ze nie ma sensu poswiecac im wiele czasu poniewaz i tak do grobu ich nie zabierzemy. Licza sie dla mnie relacje z ludzmi i doswiadczanie by pozniej miec co wspominac. 🙂