Styczeń 2018 obfitował w polskie komedie, te bardziej śmieszne jak „Gotowi na wszystko. Exterminator” oraz te bardziej romantyczne „Narzeczony na niby” i „Podatek od miłości” (był jeszcze „Atak paniki”, który to film przegapiłem w natłoku innych produkcji). W lutym wybrałem się na nieco ambitniejszą (z zamiaru twórców) produkcję określoną bardziej jako komediodramat.
Dystrybutorzy filmu „Plan B” jednak wiedząc, że na biletach zbyt wiele mogą nie zarobić, sprytnie zmontowali zwiastun filmowy, tak aby pokazać proporcje elementów komediowych do wydarzeń dramatycznych były równe. W filmie jednak te proporcje są zachwiane zdecydowanie na niekorzyść apektów komediowych, których nie ma zbyt wielu. Mógłbym na potrzeby tego filmu nadać nowe określenie: smutekia romantyczna.
Film jest dość krótki, bo zaledwie 85 minut (włącznie z napisami końcowymi), a w nim cztery historie czworga głównych bohaterów, które opowiadane są początkowo niezależnie z przeplotem. Jak się można domyślić, w dalszej części filmu pojawiają się mniej lub bardziej oczekiwane powiązania między tymi historiami (zabieg znany z wielu filmów, jak choćby z „11 minut”).
W głównych rolach Marcin Dorociński, Kinga Preis, Edyta Olszówka oraz Roma Gąsiorowska. Jak zwykle bardzo udana rola właśnie Romy. W filmie pojawia się też sporo aktorów z krótkimi epizodami – znane twarze starszego pokolenia (wypracowana latami marka) jak choćby Marian Dziędziel, Sylwester Maciejewski czy Maciej Damięcki. Mimo tych nazwisk, film nie przyciągnął do kin tylu widzów, ilu oczekiwano. W pierwszy weekend (włącznie z pokazami przedpremierowymi) obejrzało go 71 461 osób. Debiut dopiero na 4 miejscu w rankingu oglądalności weekendowej.
Film ogólnie o pozytywnym wydźwięku, przyjemnie się ogląda, a tytuł wskazuje, jakiego morału należy oczekiwać – zawsze warto mieć lub zbudować w razie potrzeby swój plan B na życie, kiedy to dotkną nas ciężkie nieprzewidziane okoliczności, jak zdrada czy śmierć bliskiej osoby.
Poniżej oficjalny zwiastun „Planu B”:


Odnoszę wrażenie ostatnio, że Polska robi rewelacyjne dramaty, tragedie, ale z komediami u nas naprawdę kiepsko. Kiedyś mieliśmy naprawdę zabawne i pomysłowe, teraz wszystkie są takie same. Albo przesłodzone, w stylu amerykańskim, albo ze smutnym akcentem. O co tutaj chodzi? ,,Plan B” – nie widziałam. ,,Atak paniki” – widziałam. Nie był zły, ale może też nie jakiś wybitny.
Akurat „Atak paniki” zupełnie mnie nie przekonał, zwłaszcza w kontekście komediowym.
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Pracuj mądrze a nie ciężko!