Niekorzystne zmiany cywilizacyjne – część 2

testy PCRSzczepionki ponoć uratowały świat, ale mało kto analizuje fakty, zwłaszcza te, których nie sfabrykowały koncerny farmaceutyczne. Ba, nawet ulotek z przeciwwskazaniami i możliwymi skutkami ubocznymi prawie nikomu nie chce się czytać. Aż tu nagle przychodzi pandemia wirusa i wszyscy modlą się o szczepionkę… Naprędce firmy prześcigają się w tym, kto zrobi szybciej, nie patrzą przy tym na ewentualne skutki uboczne słabo przebadanego produktu – bo politykom się zachciało, a przemysłowi farmaceutycznemu dwa razy nie trzeba powtarzać… Opracowanie szczepionki zazwyczaj zajmuje nawet ponad 10 lat.

To jest biznes i układ dwustronny (korporacje + politycy). Zarobić mają producenci i pewnie pośrednicy w niektórych krajach, a w większości państw rządy będą dotować ten biznes – z pieniędzy podatników, bo rząd własnych pieniędzy nie ma!

I tu prosty szeroko komentowany przykład prac nad stworzeniem i wdrożeniem szczepionki na Sars-2 (Covid-19). W czasie testów w różnych krajach dochodzi do niebezpiecznych skutków ubocznych u osób, którym podano testowaną szczepionkę. Pojawia się też ofiara śmiertelna, ale czy to zatrzyma machinę biznesową? Z pewnością nie…

W poprzedniej części cyklu przedstawiałem wypowiedź przedstawiciela AstraZeneca, który tłumaczył się z wymagań producenta wobec rządów, żeby twórcy szczepionek nie byli odpowiedzialni za skutki uboczne jej stosowania:

Jako firma po prostu nie możemy ryzykować, jeśli za … cztery lata szczepionka wykaże skutki uboczne

Wiedząc, że to rządy biorą na siebie ponoszenie kosztów szczepień i odpowiedzialność za działania niepożądane, prof. Julian Savulescu, etyk z University of Oxford posuwa się jeszcze dalej w swojej bezczelności. Wpadł on na pomysł, aby zamiast przymusu szczepień dopłacać każdemu chętnemu za to, że podda się szczepieniu (czyli aby poddał się eksperymentowi naukowemu, za który zapłacą rządy krajów, a ryzyko przeniesione będzie na samego szczepionego). I nie chodzi o etap testów klinicznych, tylko o ostateczny etap ogólnoświatowej dystrybucji tej szczepionki:

Każdemu z nas za podjęcie tego lekkiego dodatkowego ryzyka dla wspólnego dobra, należy się dodatkowe wynagrodzenie. (…) Wynagrodzenie za dodatkowe ryzyko sprawia, że ostatecznie ludzie mogą się na to zdecydować dobrowolnie, a nie pod przymusem. Sami ocenią, czy rachunek zysków i strat jest dla nich korzystny.

Ten człowiek z tytułem profesorskim, który zwie się etykiem, zachęca też do wprowadzenia segregacji ludności, promując zaszczepionych jako nadludzi przez udzielenie im licznych przywilejów:

To mogą być ułatwienia w podróżowaniu, zezwolenie na udział w imprezach, gdzie nie zachowuje się dystansu społecznego, czy wreszcie prawo do nienoszenia maseczki.

No brawo dla etyki XXI wieku rodem z Oxfordu! A ci, co maseczki wciąż będą musieli nosić, zapewne w dużej liczbie nie będą świadomi tego, jak negatywnie ich noszenie może wpływać na człowieka, co pokazano w badaniach ludzi noszących takie maszeczki.

A jak wygląda poziom etyki u nas w Polsce? Mówi się, że lekarzy brakuje, więc przykładowo wojewoda mazowiecki (lekarz! Konstanty Radziwiłł) zalecił samorządom wstrzymanie w szpitalach „niemal wszystkich świadczeń opieki zdrowotnej” innych niż leczenie COVID-19! I o ile w początkowej fazie nagłych ograniczeń w dostępie do lekarzy zwykle śmiertelność spada (nie wykonuje się wielu zbędnych, a obarczonych ryzykiem operacji), to po pół roku ludzie zaczynają umierać w nadmiarze (statystyki umieralności muszą wyrównać zaległości) – i tak było i tym razem przy okazji drugiej fali pandemii koronawirusa (od przełomu października/listopada 2020 zostało to nagłośnione).

Jednocześnie przy braku lekarzy, nie przeszkadza to całemu ich środowisku utrudniać dostęp do rynku pracy dobrze wykształconym lekarzom ze Wschodu – bo to po pandemii może odbić się niekorzystnie dla polskich lekarzy chcących dyktować wysokie ceny swoich usług u pracodawców lub bezpośrednio wyciągając pieniądze z kieszeni pacjentów w trakcie prywatnych wizyt.

Etyką nie przejmują się także nasi rządzący, którzy najpierw uchwalili specustawę o szczególnych rozwiązaniach związanych z przeciwdziałaniem COVID-19, a potem w jej ramach niezgodnie z założeniami postanowili lekką ręką wydać prawie 6 milionów zł na stawianie masztów z flagami narodowymi w ramach programu świętowania setnej rocznicy Bitwy Warszawskiej. Czy nie dało się tego wydać przykładowo na ratowanie upadających przedsiębiorstw będących pracodawcami wielu Polaków? W Polsce ani jeden poseł (nawet Grzegorz Braun) nie odważył się wystosować interpelacji poselskiej (o co zabiegali ich wyborcy) z jednym konkretnym pytaniem: na jakiej podstawie naukowej uznaje się wyniki testów PCR jako wskaźnik zachorowania na konkretnego pandemicznego wirusa… W Niemczech znaleźli się odważniejsi i Senat Berlina uznał, że te testy są bezużyteczne w tym zakresie!

Czy tylko ja uważam, że obecne zmiany cywilizacyjne są dla przeciętnego obywatela niekorzystne? Jak długo na taki dyktat będziemy się godzić? Polecam zapoznanie się z kolejną częścią cyklu.

Facebooktwitter

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *