Książka „CDL/CDS silne wsparcie w procesie zdrowienia” napisana w 2016 roku przez dr Antje Oswald jest uzupełnieniem i znaczącym rozwinięciem solidnej wiedzy zawartej w jej wcześniejszej książce „MMS mineralne panaceum”. Jedynie przeczytanie obu książek pozwala we właściwy sposób podejść do tematu, jakim jest wykorzystanie roztworu ditlenku chloru.
MMS to substancja powstała w ramach szybkiej reakcji chemicznej dwóch substancji (kwas solny lub cytrynowy + chloryn sodu – wszystko do kupienia w sklepach internetowych najczęściej jako zestaw), którą to reakcję należy przerwać po jednej do kilku minut, zalewając całość wodą. Jednak w taki sposób te dwie substancje nie w pełni się połączą i pozostałości chlorynu sodu mogą niekorzystnie wpływać na niektóre osoby.
Rozwiązaniem tego problemu jest zastosowanie wolnej reakcji chemicznej z wymianą gazową. W ten sposób powstaje bezpieczniejsza (łagodniejsza w smaku) dla większości substancja określona w zależności od języka (niemieckiego/angielskiego) jako CDL/CDS.
Wszystko oczywiście zależy od stężenia. Różne instrukcje samodzielnej produkcji tego związku zaprezentowano w omawianej tu książce (sprawdź, gdzie kupisz najtaniej). Z jednej z tych procedur sam skorzystałem i dobrze się sprawdza. Wymaga to użycia lodówki, litrowego słoja z gumową uszczelką i klamrą (kupiłem w markecie) i małego szklanego naczynia, które ma dużą wyporność i potrafi unosić się na wodzie – np. lekki kieliszek. To w nim miesza się dwa podstawowe składniki, z których uwalnia się gaz. A ten nie ma ujścia, bo całość jest zamknięta w słoju wypełnionym w 80% wodą, do której ów gaz przenika. Jest to zauważalne, bo woda zmienia kolor na żółtawy. Co ważne, słój musi być stale w lodówce (poniżej 11 stopni C), bo ta reakcja (trwająca całą noc) jest przewidziana właśnie na niskie temperatury. Potem naczynie z chemikaliami usuwamy i mamy sporą dawkę nisko stężonego CDL, którą spożywamy wg zaleceń z książki.
W dużym skrócie CDL to roztwór ditlenku chloru (środek do odkażania wody) ale o małym stężeniu, nie wyższym niż 0,3%. W praktyce stosuje się jeszcze mniejsze stężenia, np. 0,03% – a wszelkie przeliczniki omówiono w książce. Substancja ta ma działanie zabójcze dla patogenów (bakterie, grzyby itp.) – jest silnym utleniaczem. Dlatego nie należy jej łączyć z żadnym przeciwutleniaczem (witamina C, owoce cytrusowe i wykonane z nich soki). Chcąc stosować oba typy substancji, należy zachować odstęp 4 godzin, np. między witaminą C a CDL (lub w dany dzień spożywamy tylko jedną z obu substancji). To podobna zasada jak przy kroplówkach z roztworami askorbinianu sodu i nadtlenku wodoru. Zarówno utleniacz jak i przeciwutleniacz mają swoją ważną robotę do wykonania w organizmie, ale nie w tym samym czasie.
CDL ma szerokie zastosowania zwłaszcza przydatne w wychodzeniu z chorób przewlekłych – jest lepiej tolerowany od MMS, łatwiej regulować indywidualne dawki, aby mieć pod kontrolą ewentualne wystąpienie reakcji Herxheimera. Dobrze sprawdza się także u osób, które często się przeziębiają. Takie osoby powinny przede wszystkim wzmocnić swój układ odpornościowy, a niejako przy okazji CDL pozwoli mieć pod kontrolą wszelkie patogeny i nie pozwoli do tak częstych nawrotów infekcji.
W książce znajdziemy też rozdział na temat innej ważnej substancji – DMSO i sposobach wspólnego stosowania z CDL/CDS.
Należy pamiętać, że ditlenek chloru to substancja niezarejestrowana jako lek czy suplement diety, a jej stosowanie każdy wykonuje na własne ryzyko. Dlatego tak ważne jest przeczytanie obu książek autorki, a nie tylko tej o CDL/CDS. Zwłaszcza omówione w książkach środki ostrożności należy zachować przy wykonywaniu tego produktu końcowego z substancji początkowych (niebezpiecznych chemicznie dla człowieka). Pamiętajmy – nic na szybko! Bezpieczeństwo i wiedza na pierwszym miejscu. Z drugiej strony ditlenek chloru w stężeniu 0,3% jest substancją stosunkowo bezpieczną, skoro parametr LD50 (połowa ludzi o przeciętnej wadze 70 kg umrze po osiągnięciu takiego poziomu spożycia) to aż 6 litów roztworu. Trudno jest wypić w ciągu dnia nawet tyle wody!
Wszystko z umiarem i zdrowym rozsądkiem jest ok – a jeśli ma pomóc to tym bardziej warto spróbować! Byle nie szkodziło
Blog Ozonee ostatnio opublikował…5 najczęstszych wymówek kobiet, gdy nie chcą się z Tobą spotkać