Tytuł dzisiejszego wpisu jest jednocześnie tytułem książki naukowej polskiego autorstwa, którą można nazwać biblią polskiej fizjoterapii i medycyny w zakresie zastosowania pól magnetycznych i światła do rehabilitacji i leczenia pacjentów. Książka „Pola magnetyczne i światło w medycynie i fizjoterapii” pod redakcją profesorów medycyny Aleksandra Sieronia i Grzegorza Cieślara, wybitnych ekspertów z tego zakresu to wieloautorski (27 nazwisk) zbiór 6 działów, z których każdy mógłby stać się odrębną pozycją naukową.
To książka licząca sobie 470 stron dość dużych rozmiarów, napisana w 2013 roku – przeznaczona dla praktyków różnych dziedzin. Napisano ją w sposób zgodny ze sztuką publikacji naukowych, gdzie każdy dział opatrzony jest obfitym spisem piśmiennictwa, na które powołują się autorzy (wybitnie przeglądowy materiał ukazujący, że zastosowanie zmiennych pól magnetycznych nie jest jakąś raczkującą działką medycyny).
Pola magnetyczne w służbie zdrowia
Analiza literatury omówiona przez autorów wskazuje na szeroki zakres przeprowadzanych na świecie badań. Autorzy jednak z dużą dawką pokory do natury podchodzą do możliwości, jakie niosą ze sobą eksperymenty z użyciem zmiennych pól magnetycznych zarówno na komórki ciała (badania in vitro) jak i na hodowle bakterii. Tak oto podsumowują rozdział wprowadzający w temat od strony fizyki:
„Precyzyjne określenie za pomocą analizy matematycznej stosunków ilościowych zachodzących w tak złożonej strukturze, jaką jest człowiek, nie wydaje się jeszcze możliwe”.
Autorzy w jasny sposób dzielą działania terapeutyczne zmiennymi polami magnetycznymi na dwie podstawowe kategorie zależnie od natężenia tego pola. Przyjmując, że naturalne pole magnetyczne Ziemi jest w przedziale od 30 do 70 mikroTesli (zależy od wysokości nad poziomem morza, szerokości geograficznej czy skał mineralnych znajdujących się w danym obszarze) określono umowny próg 100 mikroTesli. Urządzenia oddziałujące na pacjenta z natężeniem mniejszym od 100 mikroTesli (0,1 mT) służą do magnetostymulacji, a stosując urządzenia niskoczęstotliwościowe z natężeniem powyżej tego progu mamy już do czynienia z magnetoterapią.
W odniesieniu do magnetostymulacji (oddziaływania słabymi polami magnetycznymi) autorzy powołując się na jedną z prac naukowych podali, że „różne tkanki biologiczne absorbują najsilniej pewne charakterystyczne fragmenty spektrum częstotliwości stosowanego pola elektromagnetycznego w przeciwieństwie do związków nieorganicznych, które pochłaniają równomiernie wszystkie podstawowe częstotliwości widma promieniowania elektromagnetycznego”. Jednocześnie na podstawie innych prac wywnioskowano, że większe natężenie indukcji nie musi prowadzić do bardziej zauważalnych efektów, gdyż: „komórki mają określony próg pobudliwości dla pól magnetycznych, po przekroczeniu którego uruchamiają reakcje cytoprotekcyjne, traktując te pola jako czynnik szkodliwy”.
W przypadku wielu omówionych w książce eksperymentów (na zwierzętach i ludziach) dało się zauważyć fakt, iż oddziaływanie (okresowe, krótkotrwałe – w zabiegach magnetoterapii zwykle nie przekracza się jednorazowo 12 minut ekspozycji ciała na działanie pól) zmiennego pola magnetycznego przy użyciu urządzeń małej mocy pozwala na uruchomienie (mobilizację) naturalnych procesów regeneracyjnych żywego organizmu.
Jest to swego rodzaju impuls do np. lepszego wydatkowania pewnych zasobów (zmagazynowanych zapasów danych substancji aktywnych biologicznie) celem naprawy niewłaściwego funkcjonowania organizmu. Należy pamiętać, że może to prowadzić do wyczerpania się tych zapasów i dalsze zabiegi polem magnetycznym mogą nie przynosić już dalszych korzyści (poprawa zdrowia jest zauważalna, ale czasem nie prowadzi to do pełnego wyleczenia). Dlatego stosuje się zwykle cykle codziennych zabiegów, a po każdym takim cyklu należy zrobić przerwę.
W części I wśród licznych omówień eksperymentów wielu zespołów badawczych możemy natrafić między innymi na takie wnioski sugerujące połączenie oddziaływania pól magnetycznych z nadtlenkiem wodoru (woda utleniona) mającym cechy utleniacza – do celu uśmiercania (apoptozy) komórek nowotworowych:
„Wykazano, że ekspozycja hodowli komórek białaczkowych HL-60 w zmiennym polu magnetycznym o częstotliwości 60 Hz i indukcji 5 mT w obecności H2O2 prowadzi do znamiennego zwiększenia liczby komórek apoptotycznych i nekrotycznych (…), przy braku takich zmian w przypadku oddziaływania samego pola magnetycznego”.
To nie jedyne takie rezultaty, a cały punkt temu poświęcony podsumowano następująco:
„Trudno w chwili obecnej ocenić, w jaki sposób zaburzenia procesu apoptozy poszczególnych komórek wpływać mogą na stan całego organizmu. Jednocześnie fakt, że nasilenie apoptozy obserwowano głównie w przypadku komórek transformowanych nowotworowo, przemawiać może za korzystnym efektem opisanego zjawiska w przebiegu procesów nowotworowych”.
Światło w medycynie i fizjoterapii
Zmienne pole magnetyczne skojarzone jest zawsze ze zmiennym polem elektrycznym, stąd mowa o promieniowaniu elektromagnetycznym. O ile magnetostymulacja i magnetoterapia to oddziaływanie przy niskich częstotliwościach, to już w przypadku terapii światłem mamy do czynienia z bardzo wysokimi częstotliwościami (krótkimi długościami fal – światło laserowe to wciąż promieniowanie elektromagnetyczne). Przykładowo promieniowanie podczerwone to fala o długości około 850 nm. Jest to około 8500 razy większa długość fali od średnicy atomu, lecz kilkukrotnie mniejsza od średnicy przeciętnych komórek ciała.
Ważnym wnioskiem z badań naukowych jest to, iż „niskoenergetyczne promieniowanie laserowe wpływa w sposób nietermiczny na metabolizm komórek”.
Ciekawostką jest podział światła według kilku różnych kryteriów, a nie jedynie względem długości fal. O ile ma kluczowe znaczenie długość fali do określenia kategorii (promieniowanie podczerwone) światła z lamp „podczerwieni” w sklepach dostępnych za 100-300 zł (tu odgrywa rolę efekt cieplny – co nie było przedmiotem omawianym w rozdziałach o zastosowaniu światła w fizjoterapii), to długości fal urządzeń terapeutycznych (choć mają znaczenie, to raczej drugorzędne) nie są głównym wyznacznikiem oczekiwanego efektu terapeutycznego. W książce opisano dwa podstawowe typy leczniczego promieniowania świetlnego. Pierwszym jest skupiona wiązka światła laserowego (zwykle o dość wąskim zakresie ustalonej długości fali) – tu mamy szeroką gamę zastosowań specjalistycznych urządzeń (do leczenia guzów nowotworowych włącznie – np. przez pośrednictwo wprowadzanego do guza światłowodu!).
Drugi rodzaj urządzeń służy do terapii tak zwanym niskoenergetycznym światłem spolaryzowanym. Co ważne, jak wykazują badania – działanie tego światła choć tylko na skórę (i w pewnym zakresie podskórnie) to ma ono pozytywny wpływ na funkcjonowanie całego organizmu – i co ważne bez znaczącego efektu cieplnego! Stosowanie terapii spolaryzowanym światłem jest stosunkowo bezpieczne (zabiegi można przeprowadzać nawet w warunkach domowych – służą do tego choćby lampy typu Bioptron) i wykorzystuje się je w terapiach takich jak: leczenie bólu, działanie regenerujące, biostymulacja.
Diagnostyka i terapia fotodynamiczna (leczenie nowotworów)
W praktyce (czytaj w Polsce) leczenie nowotworów polega wyłącznie na ich wycinaniu lub niszczeniu (bez zastanawiania się przez lekarzy nad przyczyną powstawania i możliwością odwracania tych procesów). Wycinanie to zwykle operacja, a ta zawsze jest obciążona ryzykiem.
Z kolei niszczenie guza to podawanie syntetycznych środków chemicznych (silnych trucizn, na które podatne są nie tylko komórki nowotworowe ale i zdrowe – stąd tak silne negatywne reakcje organizmu „po chemii”) w kroplówkach i/lub radioterapia czyli napromieniowywanie guza (i niestety jego okolic też) przy użyciu promieniowania jonizującego (radioaktywnego) – radioterapia fotonowa lub protonowa. W takim rozwiązaniu dochodzi do niszczenia tkanki guza i jego okolic, ale nie przez jakąś cudowną eliminację. W tym przypadku (jak i przy podawaniu chemii) to organizm musi sam poradzić sobie z usuwaniem nie tylko martwych komórek guza i tych (przed zabiegiem) zdrowych niestety też – ale musi usunąć też samą truciznę (chemioterapia) jak i pozbyć się skutków promieniowania radioaktywnego (radioterapia) – które to samo w sobie jest sprzyjające powstawaniu np. uszkodzeń DNA skutkujących nowymi mutacjami nowotworowymi…
Takich niezwykle ubocznych skutków pozbawione są terapie fotodynamiczne (prawie zupełnie w Polsce nie znane – choć to dziwne, skoro autorzy omawianej tu książki to praktycy kliniczni, polscy profesorowie medycyny!).
Wiele lat temu zauważono, że komórki nowotworowe wielokrotnie silniej (i na dłuższy okres) absorbują niektóre substancje. Spośród tych substancji dało się wybrać te o właściwościach fotodynamicznych (komórki nowotworowe po dostarczeniu im takich substancji i wzbudzeniu światłem reagują fluorescencją – świecą, co daje się wykorzystać do precyzyjnego określenia miejsc objętych chorobą nowotworową). Tę technikę nazywa się diagnostyką fotodynamiczną.
Co więcej, daje się to wykorzystać również do niszczenia komórek nowotworowych przy pomocy terapii fotodynamicznej. Podaje się w tym celu dożylnie (lub miejscowo gdy chodzi o skórę człowieka) substancję fotodynamiczną, a po 24-72 godzinach wykonuje się zabieg naświetlania laserowego (a nie promieniotwórczego) trwający około 15-30 minut. Skumulowana w komórkach nowotworowych (a nie zdrowych) substancja wrażliwa na światło lasera wywołuje niszczenie (specyficzne naturalne procesy biologiczne „prowadzące do śmierci komórek w procesie martwicy lub apoptozy”) komórek poddanych naświetlaniu. Tam, gdzie światło już nie przenika w większych guzach nowotworowych, gdzie wprowadzono endoskop lub światłowód, moc lasera wywołuje prócz efektu fotodynamicznego także lokalny efekt hipertermiczny (temperatura sięga 45-50 stopni C), który także ma działanie niszczące komórki. Zabiegi powtarza się zwykle w odstępach 7-14 dniowych.
Od siebie dodam (bo na tym już autorzy książki nie skupili swojej uwagi), że nie należy przy takich zabiegach zapominać o właściwe zadbanie o naturalny układ odpornościowy, który musiał być już wcześniej przeciążony, skoro doprowadził do powstania guzów nowotworowych. Układ ten musi stać się na tyle silny, aby poradzić sobie z utylizacją martwych komórek.
Terapia fotodynamiczna jest też dobrą metodą do zwalczania miejscowych zakażeń bakteryjnych, grzybiczych.
Podsumowanie
Autorzy w książce skupili się na technologicznych aspektach fizjoterapii, omawiając zabiegi z wykorzystaniem wolnozmiennych pól magnetycznych i promieniowania świetlnego (lasery, diody LED, lampy ze światłem spolaryzowanym). Na szczególną uwagę zasługuje wysoka skuteczność zabiegów wykorzystujących jednocześnie oba typy oddziaływań na człowieka. Nie wyczerpuje to jednak wszystkich możliwości stosowania urządzeń w fizjoterapii – mamy jeszcze choćby krioterapię, urządzenia ultradźwiękowe czy wysokoczęstotliwościowe pola magnetyczne.