Polskie seriale kryminalne 2024 roku – część 2

Prosta sprawaFoto: kadr z serialu „Prosta sprawa”

Najnowsza produkcja Netflixa z 2024 roku to „Forst”. O tym serialu warto odnotować jedynie, że taki był. 6 odcinków na tyle krótkich, że spokojnie da się zobaczyć w jeden wieczór i zapomnieć. Z jednej strony nazwisko Mróz powinno gwarantować sukces, jak każda jego powieść, ale realizacja serialowa tym razem kiepska. Jeśli dobór aktorów jest niewłaściwy i nie potrafiono z nich wyciągnąć 100 procent ich możliwości aktorskich, to najczęściej sprawę zawalił reżyser (a był nim Daniel Jaroszek), no i tym razem pewnie też i sam producent. Choć producentów było kilkoro, to wśród nich odgrywający główną rolę Borys Szyc, który aktorsko absolutnie nie pokazał tego, na co go stać… Akcja dziwna, sposób działania lokalnej policji nijaki. Ogólnie: śledztwo w sprawie seryjnego mordercy i powodów jego działalności. Momentami twórcy jakby chcieli się czymś wyróżnić na tle innych krajowych produkcji – ale to poszło w złym kierunku. Np. jakieś próby wcielenia odrobiny mistycyzmu poprzez zaburzenia świadomości głównego bohatera z powodu ataków migreny. Były też fragmenty jakby z agenta Bonda do tego tak nierealistyczne (na szczycie góry obiekt typu kasyno wręcz zakazany do pojawiania się na mapach googla, w którym najbogatsi oddają się przeróżnym zakazanym rozrywkom). Tatry to nie Alpy, ale to jedyne co ciągnęło serial (zimowe widoki gór). Natomiast gdyby porównać ten serial z Watahą (HBO), której akcja toczy się w Beskidach, to „Forst” wypada druzgocąco słabo – jedynie finał można uznać za jakiś sukces, w tym zaskakującą scenę końcową (ale to już zasługa pomysłu samego Mroza).

Canal+ jak zwykle daje radę!

Zdecydowanie lepiej wypada serial Canal+Prosta sprawa” (6 odcinków), którego akcja też dzieje się w większości w górach i okolicach tym razem południowo zachodniej Polski. Ale tu góry schodzą na drugi (a może i trzeci plan) – akcja od samego początku dynamiczna, z wstawkami retrospektywnymi. Tu aktorzy dobrze dobrani do ról, zadbano o szczegóły, w tym te dotyczące spójności scenariusza. Tym razem schemat typu: jedyny sprawiedliwy (w głównej roli Mateusz Damięcki) walczący z całym światem głównie tym przestępczym. Ciekawostką jest też, że częściowo akcja przenosi się do Czech. Momentami zabawne sceny (dość komiczne role: Piotra Adamczyka jako lokalnego szefa gangu, podobnie zabawni bywają jego podwładni, w których wcielają się Mateusz Kmiecik i Maciej Musiał) przeplatają się z brutalnością zarówno tych dobrych jak i tych złych bohaterów serialu. Im bliżej finału, tym bardziej widz może być przekonany, że ogląda polską wersję współczesnego niezniszczalnego Rambo (choć tu przynajmniej w każdej broni nie ma nielimitowanej ilości nabojów w magazynkach). W produkcji można zobaczyć kilka znanych nazwisk – w tym ostatnią rolę Macieja Damięckiego (zagrał w scenie ze swoim synem), ponadto na ekranie między innymi Daniel Olbrychski czy Anna Karczmarczyk. Serial wart polecenia!

Niespodzianka od Viaplay

Przy kolejnym serialu pewna ciekawostka. Choć premierowa emisja telewizyjna była w TVN, to sam serial wyprodukowano dla platformy Viaplay (która zadeklarowała wyjście z Polski w 2025 roku! – co może być problemem w przypadku chęci do wyprodukowania kolejnych sezonów) i tam też można go obejrzeć, podobnie jak na Netflixie i Playerze. Mowa o sześcioodcinkowym serialu „Morderczynie”. Nie rozumiem tu kompletnie kiepskich opinii (od krytykantów a nie krytyków), bo w mojej ocenie serial jest bardzo dobry. Ogląda się go z zaciekawieniem, nie jest w żaden sposób przewidywalny (jak typowa amerykańska sztampa), pokazuje realia pracy policyjnej (w tym ciężką pracę dzielnicowych czy relacje damsko męskie w ramach służby). Owszem, jest masa przekleństw, ale nie wpychanych w dialogi na siłę, czego wiele osób nie może zrozumieć… Ciekawy pomysł, gdzie główna bohaterka musi prowadzić dwa różne śledztwa równolegle (w tym powiązane z jej zaginionym ojcem – byłym policjantem) i to z własnej inicjatywy (chcąc rozwijać się w pracy policyjnej, bo od dzielnicowej nikt takich działań nie wymaga). Oba śledztwa udaje się zakończyć w pierwszym sezonie, ale jakaś szansa na dalszy ciąg zawsze pozostaje. Popularność aktorskiej obsady nie jest postawiona na pierwszym miejscu. Ze znanych nazwisk (role raczej drugo i trzecioplanowe) można wymienić Izabelę Kunę (gra matkę głównej bohaterki) i Romę Gosiąrowską.

Polsat jak zawsze solidny

Polsat też nie próżnował i na swej platformie zaproponował serial „Zdrada” złożony z aż 12 odcinków. Początkowo zauważalny jest dominujący aspekt obyczajowy serialu (problemy rodzinne, a nawet romans jako główna oś serialu na równi z elementami przestępczymi), a dopiero z czasem przybywa wątków kryminalnych. Nie ma dłużyzn, każdy odcinek czymś zaskakuje, choć to jedna ciągła, rozwojowa potyczka prokuratury i nie do końca określonej (co do legalności) struktury biznesowej. Postawiono w serialu na solidne, rozpoznawalne twarze: Grażyna Szapołowska, Dawid Ogrodnik, Piotr Polk – a w role bohaterów romansu wcielają się Paweł Małaszyński i Anna Karczmarczyk. Choć to w pełni zamknięta opowieść, to twórcy współczesnych seriali nie raz już potrafili zaskoczyć możliwością pojawienia się kolejnego sezonu. Czy i tym razem się doczekamy, czas pokaże.

Facebooktwitter

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *