W grudniu 2020 roku hasłem numer 1 w mediach głównego nurtu było rozpoczęcie szczepień na koronawirusa. W krótkim czasie 3 różnych producentów zadeklarowało, że mają już wysoce skuteczną szczepionkę (badania nad nimi trwały jakieś 10 miesięcy zamiast 10 lat) – choć żaden z producentów nie potrafił wskazać, na jak długo szczepionka ta może chronić przed infekcją.
Co więcej, żaden producent nie ponosi odpowiedzialności za skutki uboczne jej stosowania niezgodnie z ulotką – co jest już standardową procedurą przerzucania odpowiedzialności na rządy, które kontraktują zakupy szczepionek do poszczególnych krajów (o czym wspominałem już wcześniej, podając wypowiedzi producentów).
Przed epoką pochwalenia się skutecznymi szczepionkami, jak grzyby po deszczu miały powstawać szpitale polowe, w tym ten najbardziej propagandowy, bo Narodowy (przewłaszczenie Stadionu Narodowego w Warszawie na potrzeby propagandy partyjnej). Po uruchomieniu owego punktu (który trudno nazwać prawdziwym szpitalem) wyszło szydło z worka, że to pochłaniająca ogromne pieniądze (w porównaniu do klasycznych szpitali) podatników mało użyteczna placówka.
Trudno się nie zgodzić ze słowami pani profesor Ryszardy Chazan z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Pneumonologii i Alergologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego:
„Marnotrawstwem była decyzja o budowaniu szpitali polowych, tzw. tymczasowych, w sytuacji setek wolnych łóżek w kraju, które natychmiast, bez żadnej przebudowy, mogły przejąć opiekę nad wieloma lżej chorymi, nie wymagającymi intensywnego nadzoru. To przede wszystkim stojące puste łóżka w szpitalach, które nie uzyskały kontraktu z NFZ oraz największa w Europie baza sanatoryjna.”
W ostrych lecz niezwykle prawdziwych słowach pani profesor wypowiedziała się (po kilku miesiącach trwania okresu pandemicznego) co do absurdalnych reakcji polityków i decydentów służb medycznych:
„W oczekiwaniu na chorych na Covid-19, wstrzymano wszystkie planowe przyjęcia w szpitalach i poradniach, odwołano większość badań diagnostycznych, zabiegi planowe i to spowodowało, że dzisiaj pacjenci przyjmowani są do szpitala w skrajnie ciężkim stanie, a niektórzy oczekujący w kolejkach umierają w domu. (…) Niestety strach wykreowany przez polityków i media był silniejszy niż zdrowy rozsadek. (…) Przepracowałam w szpitalu 50 lat, to zupełnie dla mnie nowa sytuacja, że lekarz boi się chorego a pacjent boi się lekarza co doprowadza do katastrofalnej sytuacji zdrowotnej.”
A wszystko to na podstawie niepoprawnej z naukowego punktu widzenia procedury kwalifikowania (lub nie) do leczenia tych, którym wyszedł wynik pozytywny badania, które nazwano testem PCR, a który to test został uznany w sądzie portugalskim za niewiarygodny.
Pierwsze spojrzenie na szczepionki covidowe
Istnieje duży rozdźwięk między tym co głoszą rzekomi eksperci medyczni w Polsce a faktami i dokumentacją nowo wprowadzanych szczepionek. Kłamliwe są wypowiedzi w mediach, że szczepienie nie ma żadnych skutków ubocznych, a jedynym przeciwwskazaniem do szczepienia jest choroba gorączkowa (czy ktoś znalazł jej definicję w jakimś podręczniku medycyny?).
Każda szczepionka w ulotce musi mieć zapis, że należy wykluczyć sytuacje, w której osoba szczepiona jest wrażliwa na którykolwiek składnik szczepionki! W praktyce pacjent nie zawsze wie, jak jego organizm zareaguje na dane składniki. A zwłaszcza, gdy okazuje się, że szczepionka Pfizera na covid zawiera eksperymentalne elementy nanotechnologii, nigdy wcześniej nie używane w szczepionkach (to kolejne kłamstwo, że ten rodzaj szczepionki był już wcześniej powszechnie używany). Powyższy link to zbiór informacji o mrocznej stronie producentów…
No to dlaczego medialni lekarze w Polsce tak łgają przed kamerami? Bo taka ich rola, sama organizacja WHO, która nagłośniła pandemię, zatrudniła już firmę PR Hill+Knowlton, która ma przeprowadzić zakrojoną akcję „ocieplania wizerunku” szczepionki. Zatrudni do tego celebrytów, influencerów, aktorów czy sportowców.
W powyższym linku pojawił się ciekawy wątek, powstały jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnych szczepień:
„CNBC relacjonowało zdalne posiedzenie Komitetu Doradczego ds. Praktyk Szczepień. Przyznano na nim, że szczepionka przeciw Covid-19 może wywoływać skutki uboczne zbliżone do… Covid-19. Wśród ochotników szczepień, po zaaplikowaniu substancji, u wielu zaobserwowano bóle mięśni, głowy, gorączkę czy dreszcze.”
Oto relacja jednej z osób (pielęgniarki), które brały udział w testach klinicznych.
„Pod koniec dnia poczułam lekkie oszołomienie, zimno, mdłości i ogromny ból głowy. Położyłam się wcześniej do łóżka i natychmiast zasnęłam. Około północy przebudziłam się. Miałam gorączkę, mdłości, zawroty głowy, przechodziły mnie dreszcze. Ledwo mogłam unieść rękę – ból mięśni w miejscu wstrzyknięcia był nie do wytrzymania.”
I taka jest prawda, o czym informują sami producenci szczepionki:
„Jak podaje Pfizer, 75 proc. badanych po przyjęciu szczepionki odczuwało zmęczenie, 68 proc. miało bóle głowy, 33 proc. dreszcze, 25 proc. badanych zgłosiło bóle mięśni, a 17 proc. gorączkę.”
Co jeszcze możemy dowiedzieć się z dokumentacji z rzekomo zakończonych testów klinicznych i ulotki producenta?
„W opisie przeprowadzonych testów klinicznych napisano, że najczęstszymi działaniami niepożądanymi u uczestników w wieku 16 lat i starszych były: ból w miejscu wstrzyknięcia (> 80 proc.), zmęczenie (> 60 proc.), ból głowy (> 50 proc,), ból mięśni (> 30 proc.,), dreszcze (> 30 proc.), mięśniobóle (> 20 proc.) i gorączka (> 10 proc.).”
Więcej w artykule o efektach ubocznych szczepionki.
W ciekawy sposób wypowiada się Profesor Eric Caumes, jeden z głównych ekspertów chorób zakaźnych we Francji. Powiedział, że jest zaniepokojony dużą liczbą skutków ubocznych szczepionki Pfizera:
„Nigdy nie widziałem większej częstotliwości niepożądanych reakcji na szczepionkę. (…) Ogłasza się, że szczepionka jest rewolucyjna, ale ja chcę naukowych dowodów jej niezawodności, w przeciwnym razie oznacza to ślepe zaufanie do producentów.”
To zaślepienie osiąga ekstremum w naszym kraju. A jeszcze przed pojawieniem się pandemii, gdy w Sejmie pytano o ogólne bezpieczeństwo szczepionek, to niby kompetentny urzędnik odpowiedział, że w Polsce nie ma takich laboratoriów, które potrafią zbadać z wystarczającą precyzją, co faktycznie znajduje się w szczepionkach i na ile jest to zgodne z dokumentacją producenta… Władza po prostu ufa producentom mającym miliardowe przychody z rynku szczepionkowego…
Na szczęście istnieje mała, ale mająca wiele do powiedzenia grupa lekarzy niezależna od koncernów farmaceutycznych. Wśród nich dosadnie przy tym argumentując, wypowiada się prof. Maria Dorota Majewska, neurobiolog, która jest bardzo krytyczna w stosunku do stosowanych w szczepionkach groźnych dodatków.
Nikt w Polsce nie mówi, że te objawy poszczepienne są niby oczekiwane (powinno się je nazywać skutkami ubocznymi – kosztem dla większego dobra) i tak ma być. Zupełnie czym innym mają być objawy niepożądane. To dlatego mogą sobie tak mówić, że takie niepożądane się nie pojawiają – bo wmówiono ludziom, że po szczepieniu trzeba swoje odchorować…
Brak tych prawdziwych niepożądanych objawów też nie jest prawdą, a wynikło to już na początku oficjalnych szczepień w Wielkiej Brytanii. Producent wezwał (co potwierdza też Brytyjska Agencja Regulacji Leków i Produktów Opieki Zdrowotnej) do przestrzegania zasady o nieszczepieniu osób, które miały w przeszłości wstrząs anafilaktyczny (silna reakcja alergiczna na jakąkolwiek substancję – nie tylko tę, która wymieniona jest w ulotce).
Czy wśród wymagań odnośnie polskich punktów szczepień znajdziemy to, by wszystkie miejsca, w których odbywają się szczepienia przeciwko koronawirusowi wyposażyć w sprzęt resuscytacyjny – przywracający krążenie i oddychanie, jak to ma miejsce w Wielkiej Brytanii?
I tu pytanie, jaki odsetek zaszczepionych po tak poważnie odchorowanej procedurze rzekomego uodparniania przed chorobą zgłosi się na drugą dawkę szczepionki, niezbędną, aby ponoć procedura stała się skuteczna? I to nie wiadomo na jak długo skuteczna? Czym różni się działalność hazardzisty od stojącego w kolejce po kiepsko przebadaną szczepionkę? Czy tego typu zdania mają nas przekonać?
„Szefowa MHRA (Brytyjska agencja ds. regulacji leków) June Raine podkreśliła jednak, że większość ludzi nie odczuje anafilaksji, a korzyści z ochrony przed COVID-19 przewyższają ryzyko.”
Dlaczego zatem z taką zaciekłością, łamiąc wszelkie standardy etyki a nawet prawa zwalcza się głos sporej grupy polskich lekarzy (wśród których są profesorowie nauk medycznych) zaniepokojonych zbyt szybkim wprowadzeniem słabo przebadanych szczepionek? Oni apelują jedynie o rozwagę i dobrowolność szczepień! Padają głosy medialnych medyków proszczepionkowych, aby ich oponentów „wyeliminować”. Jak widzowie mają interpretować to słowo? Przeczytaj także czwartą część tego cyklu.