Dziś na poważnie. W tym wpisie nie chodzi mi wyłącznie o zdjęcia, choć te najczęściej stanowią dla nas wyjątkową, często sentymentalną wartość, a w obecnych czasach przechowujemy je zwykle w telefonie lub na dysku komputera. W komputerze mamy też sporo innych rodzajów plików na tyle ważnych, że ich utrata może być dla nas bardzo uciążliwa. Zwykle chodzi o różne dokumenty z ważnymi tekstami, arkusze kalkulacyjne itp. Zatem jak zadbać o bezpieczeństwo danych przed ich utratą?
Telefon – rzecz najbardziej ulotna, łatwa do zgubienia czy utraty w wyniku kradzieży, więc część osób robi sobie kopie danych, zdjęć na swój komputer (dziś najczęściej laptop). Ale taka pojedyncza kopia jest narażona na utratę na wiele sposobów. Laptop często zabieramy z domu, jest w ruchu i czasami przy mocno zmiennych temperaturach (a to nie sprzyja żywotności dysków zwłaszcza tych tradycyjnych HDD, nie każdy ma jeszcze dyski w pełni elektroniczne, czyli SSD). Laptop też może zostać skradziony przy odrobinie naszej nieuwagi. Komputery, których nie wynosimy z domu są nieco pod tym względem bezpieczniejsze, ale i włamania się zdarzają. Najniebezpieczniejszy jest pożar, wówczas nawet większa liczba kopii zapasowych może nie uratować nas przed utratą danych. Są też takie czynniki zewnętrzne jak wirusy niszczące lub szyfrujące pliki na naszym dysku…
Jak więc zabezpieczyć kluczowe dla nas pliki? Wiele zależy od tego, jakie typy danych musimy zabezpieczyć przed utratą, najbardziej zasobożerne są pliki wideo (np. kopia płyty DVD np. z naszego wesela, to prawie 5 GB danych, nieco mniej zajmie katalog z 1000 średniej jakości zdjęć z aparatów cyfrowych zapisanych w formacie JPEG (pliki RAW zajmują wielokrotnie więcej miejsca). Najmniej zajmą kluczowe dokumenty typu DOC/XLS czy prezentacje w Power Poincie, tu już dowolny nośnik powinien wystarczyć.
Pierwsza zasada: im więcej kopii, tym lepiej, oczywiście na różnych nośnikach. Jednak nie zawsze to jest skuteczne. Od razu przypomina mi się historia pewnego studenta piszącego pracę magisterską, faktycznie robił on stale kopię zapasową na pendrive’ie (trudne słowo do odmiany w naszym języku, mam nadzieję, że poprawnie to zrobiłem, brak odpowiednika w języku polskim, pomijając takie potworki językowe jak „paluch”), niestety ów pendrive był stale podpięty do laptopa – zatem złodziej kradnąc go, zabrał też i kopię zapasową pracy ze sobą…
Jeśli pendrive, to najlepiej mieć choć 2 sztuki, przy czym druga powinna znajdować się poza naszym domem (u rodziny, w skrytce w pracy itp.), jeśli główny komputer w nim jest. To chroni dane zarówno przed uszkodzeniem dysku, pożarem i włamaniem do mieszkania.
Oprócz pendrive’ów mamy też możliwość użycia dysków zewnętrznych (podłączanych także przez USB), są też płyty CD/DVD/BluRay (płyty wymieniłem według kolejności od najmniejszej pojemności do największej i jednocześnie od najbardziej do najmniej trwałej). No właśnie – pojawia się tu problem trwałości płyt DVD (i innych, ale dla uproszczenia skrótem DVD będę określał każdy typ).
Niewiele pomoże zrobienie kilku kopii płyt ze zdjęciami lub co gorsza z filmem (jeden wielki plik), jeśli te płyty będą słabej jakości podobnie jak nagrywarka wykonująca kopię. To powszechny problem, bo współczesne płyty produkowane są z kiepskiej jakości materiałów, ich żywotność może wynosić od kilku miesięcy do kilku lat (mimo bardzo solidnego algorytmu zabezpieczenia przed błędami odczytu). Nie dość, że same płyty są kiepskiej jakości, to proces nagrywania (wypalania laserowego) często wykonywany jest w nieoptymalny sposób. Nagrywarki mają zmienną możliwość tzw. prędkości nagrywania i poziom wypalania płyty laserem nie zawsze jest przystosowany do najwyższych prędkości. Im wolniej płyta się kręci, tym więcej czasu ma laser na przekazanie swej dawki energii w dane zagłębienie (im głębsze wypalone punkty na płycie stanowiące ścieżkę złożoną z tzw. pitów i landów, tym większa szansa na długowieczność płyty, bo zagłębienia w ścieżce będą większe i łatwiej zauważalne przez laser odczytujący) – dlatego warto korzystać z nagrywania z mniejszą prędkością. A przede wszystkim na kluczowe dane warto poświęcić więcej pieniędzy, kupując specjalne płyty z warstwą złota – kosztują nie kilkadziesiąt groszy, lecz 7-10 zł sztuka, od wielu lat specjalizuje się w tym firma Emtec – potwierdzam skuteczność tych płyt, niektóre mam już prawie 10 lat i nie narzekam).
Warto wdrożyć sobie procedurę testowania tych ważnych płyt, wystarczy raz na rok czy dwa lata skopiować płytę na dysk komputera (potem to usuwamy, jeśli nie chcemy zaśmiecać dysku, bo i tak przynajmniej jedna kopia stale powinna rezydować na naszym dysku) – procedura kopiowania wskaże, czy wystąpiły ewentualne błędy odczytu. Jeśli się pojawią, to z innej kopii, np. pendrive’a lub dysku można zrobić kolejną kopię, nagrywając nową płytę DVD. To jest największa zaleta technologii, przy założeniu, że nie wszystkie kopie ulegną uszkodzeniu w tym samym czasie, mamy duże szanse na odtworzenie danych – ten pomysł wykorzystują np. tzw. macierze dyskowe, z których korzystają większe systemy serwerowe. Oczywiście równie dobrze jak płyta DVD, utrata (awaria) danych może przydarzyć się innych nośnikom, trudno tu wskazać jakiegoś faworyta, indywidualistę wśród nośników typu DVD, pendrive, dysk twardy.
Zaletą dobrych płyt jest to, że jako jednokrotnie zapisywalne, są mniej wrażliwe na wirusy komputerowe, które nie zdołają po zainfekowaniu komputera zaszyfrować danych (a było głośno o takim wirusie pod koniec 2015 roku). Aczkolwiek w skrajnym przypadku, jeśli ktoś napisze specjalny program omijający sygnały płynące z nagrywarki DVD o tym, że płyta jest już nagrana, można teoretycznie nadpisać (w pełni wadliwie i uszkadzając przy tym dotychczasowe dane) taką płytę… Ale to skrajny przypadek, kiedy ktoś sobie zainfekuje komputer i nie będzie o tym wiedział, a do tego włoży płytę z danymi do nagrywarki. Łatwiej o infekcje w przypadku urządzeń przenośnych, dlatego antywirus zwykle zadaje pytanie, czy ma najpierw przeskanować nowo podłączony napęd (dysk zewnętrzny, pendrive), zanim przystąpisz na nim do pracy.
Zatem wiemy już, że wirusy mogą napsuć nam sporo krwi i nie warto na nich oszczędzać. Wiele razy w różnych okresach sprawdzałem rankingi i zawsze w topie był Kaspersky Anti-Virus, dlatego sam go używam.
Wcześniej wspomniałem, że pojedyncze nośniki prywatne (płyta DVD, pendrive, dysk twardy) są z natury zawodne i nie można liczyć na ich średnie statystyczne czasy bezawaryjnej pracy, bo zawsze możemy trafić na mocne odchylenie od średniej i po naszych danych… Ich bezpieczne wspólne użycie (kilku kopii) z wykorzystaniem antywirusa, testowania sprawności co pewien czas i różnego umiejscowienia daje bardzo duży poziom zabezpieczenia przed utratą danych.
Jest też inna możliwość w ostatnim czasie dość mocno promowana. Tzw. dyski w chmurze, czyli umieszczanie danych w sieci komputerowej. Ma to sporą zaletę: dostęp do danych mamy z dowolnego punktu na świecie, o ile podpięci jesteśmy do internetu. Drugą zaletą jest (w przypadku tych najbardziej profesjonalnych rozwiązań) nadmiarowość zapisu danych (istnieje w sieci więcej niż jedno miejsce przechowywania danych w ramach jednego globalnego systemu), co zabezpiecza nawet przed utratą danych z powodu katastrof na dużą skalę (pożary, powodzie, ataki bombowe). Są też i wady tego rozwiązania. brak dostępu do sieci lub konta (ktoś przejął nasze hasło i je podmienił), możliwość kradzieży danych przez hakerów, bankructwo firmy oferującej usługę przechowywania danych itp. Istnieje też wciąż nie do końca rozwiązany problem gwarancji takiej spójności danych, żeby po wykonaniu polecenia usunięcia z konta danego pliku on faktycznie zniknął ze wszystkich lokalizacji (kopii zapasowych). W przypadku wrażliwych danych (listy tajnych haseł, nasze nagie zdjęcia 😉 itp.) takie sieciowe rozwiązania są dość ryzykowne (w porównaniu np. do przechowywania danych na płytach DVD, które można w skrajnych przypadkach umieszczać nawet w skrytce bankowej).
Podsumowując – nie ma tu rozwiązań idealnych, ale połączenie kilku przedstawionych tu pomysłów może z dużą dozą prawdopodobieństwa pozwolić na wieloletnie bezpieczne przechowywanie naszych najważniejszych danych – wymaga to jednak trochę czasu i pieniędzy.
Ciekawy temat, jako że swoje dane archiwizuję już od 20 lat przeszedłem kilka technologii i sposobów.
Jeszcze na studiach informatycznych wykładowca zalecał nam archiwizowanie w trzech kopiach. Tak też robiłem ze zdjęciami. Nagrywałem naraz trzy płyty CD (później DVD) z tą samą zawartością. Co ważne – płyty były różnych producentów i raczej markowych. Jedno archowum trzymałem dla bezpieczeństwa w innej lokalizacji.
Po latach gdy przyszło do zgrywania danych na HD to rozwiązanie okazało się zbawienne. Niektóre płyty już nie dały się odczytać, czasem z trzech kopii tylko jedna działała ale udało się odzyskać całe archiwum zdjęć.
Dziś ceny płyt są zbyt drogie w stosunku do cen dysków zewnętrznych. Dyski HD podpinane pod USB to mój główny sposób archiwizowania.
Patrząc się na archiwizację musimy zdecydować jak ważne są dla nas dane. Nasze prywatne zdjęcia są nie do odtworzenia – trzeba trzymać kilka kopii. Kolekcja filmów czy muzyki daje się bez problemu kupić/zamówić jeszcze raz więc dodatkowa kopia mija się z celem.
Z drugiej strony niektóre dane są bardzo wrażliwe. Hasła, wyciągi itp nie mają prawa się wydostać. Na szczęście takie dane są przeważnie nieduże. Można zainwestować w kilka pendrivów aby nie trzymać ich w chmurze.
Chmura… wszystko co wrzucamy do internetu powinniśmy traktować jako dane publiczne. Przypadek PlusBanku z zeszłego roku pokazuje, że nawet nasze transakcje kartą też mogą stać się publiczne. Lepiej nie wrzucać do chmury niczego, czego nie wrzucilibyśmy na publiczną stronę.
Bardzo ważne, by robić kopie. Ja utraciłam przez brak kopii wiele zdjęć których nigdy nie odzyskam…