5 słów i zwrotów, których znaczenia przeciętny człowiek nie rozumie

Bakterie zjadliwość - kolaboracja i inne trudne słowaKażdemu człowiekowi najczęściej wydaje się, że jego poziom wiedzy i inteligencji jest wyższy od przeciętnej wartości – co samo w sobie zaprzecza regule istnienia wartości średniej – przynajmniej w tym aspekcie ludzie są pozytywnie nastawieni i nie trzeba tego krytykować.

Zatem taki człowiek uważający się za całkiem rozgarniętego czasem nawet nie wie, jak często popełnia błędy w używaniu niektórych słów lub zwrotów w mowie czy formie pisanej. Oto kilka tego typu przykładów.

Pierwszym określeniem jest słowo zjadliwe. Powszechnie w mowie potocznej używane jest do określenia jakiegoś pożywienia, które może nie jest wyjątkowo smaczne, ale da się zjeść (stąd podobieństwo do słowa zjadliwe). Tymczasem w rzeczywistości słowo to ma zupełnie inne znaczenie i zwrot poziom zjadliwości używa się do oceniania patogenów chorobotwóczych (bakterie, wirusy – wywołujące jakąś chorobę), określa ono poziom agresywności i skuteczności patogenów co do ich chorobotwórczego zwielokrotniania się (namnażanie wirusów lub rozmnażanie bakterii), krótko mówiąc im bardziej zjadliwy patogen, tym większe i szybsze negatywne skutki zdrowotne (w tym brana jest też pod uwagę statystyczna liczba zgonów) osoby nim zarażonej (dotyczy to również zwierząt, bo często patogeny są wspólne dla niektórych gatunków i na takich zwierzętach przeprowadza się eksperymenty, szukając leków i szczepionek).

Teraz trochę z innej beczki. Czy ktoś zastanawiał się nad polskim słownictwem dotyczącym domowego ptactwa? Kiedy zamawiamy w restauracji danie, to nazywa się kurczak, z kolei jeśli mamy na myśli rosół, to mówimy, że jest z kury. Całości słownictwa dopełnia kogut. Skąd takie rozróżnienia? Co do płci to kura i kogut odpowiadają żeńskiej i męskiej odmianie, a kurczak niezależnie od płci to nazewnictwo młodej kurki lub kogutka (dziecko tego gatunku). Czy zatem w sklepie i restauracji kupujemy wyłącznie młode ptaki, że zawsze je tak nazywamy kurczakami – po części tak, ale nie nazbyt młode – już raczej dorosłe w sensie rozrodu, bo za mało mięsa by miały, żeby opłacało się je sprzedawać – to po prostu tak się utarło. A rosół jest z kury, bo często w dawniejszych czasach do gara trafiały tylko te stare kury nioski, które już przestały dostarczać wystarczającą liczbę jajek. Starą kurę i koguta po prostu dłużej trzeba gotować, ale i ponoć rosół bywa smaczniejszy.

I coś krótkiego do wyjaśnienia, czyli częsty błąd popełniany w tekstach wielu blogerów – chodzi bowiem o jedną literkę, która rozróżnia dwa podobne słowa: zaadoptować i zaadaptować. Często błędnie używamy tej pierwszej formy, mając na myśli tę drugą czynność. Od jakich słów pochodzą, że tak znacząco się różnią? Adopcja (np. dziecka) i adaptacja (np. strychu – czyli remont dostosowujący strych do zamieszkania, jako dodatkowy lokal mieszkalny).

A teraz coś, czego sam nie ogarniam (ogarnianie – też nowomoda), słowo wypromowane przez natarczywe reklamy pewnego banku – chodzi o bankowanie. A ja się pytam, czego się tyczy? Czy to granie w jakąś grę mobilną dostępną w ramach posiadanego dostępu do internetowego rachunku bankowego, a może robienie kupy w toalecie banku?

O ile co do niektórych potworków językowych można mieć mieszane uczucia, to są słowa, których nacechowanie bywa negatywne, nawet jeśli słownik języka podpowiadać może przy translacji (w poniższym przypadku z języka niemieckiego) odpowiednie słowo jako właściwe. Chodzi o zamiennik słowa współpraca, którego użyła pewna (zapewne młoda, nieznająca historii współczesnej) pracownica firmy z Niemiec. Jakie to słowo? Kolaboracja – która w znaczeniu historycznym odnosiła się do współpracy z systemem oprawców (w czasie II Wojny Światowej z okupantem – tak! Właśnie z Niemcami tyle że faszystowskimi, no i ewentualnie po wojnie z kolejnymi najeźdźcami narzucającymi Polakom komunistyczne rządy), ale współpracy o charakterze negatywnym – polegającej na donoszeniu na innych ludzi do represyjnego aparatu władzy (Gestapo, KGB, Urzędu Bezpieczeństwa). Mam nadzieję, że tak karygodnych błędów w mailu poza tym napisanym poprawną polszczyzną już więcej nie otrzymam, oto jak zaczynał się ten tekst: „Witaj Grzegorz, piszę do Ciebie z (… tu nazwa firmy) z propozycją kolaboracji. Czy istnieje możliwość nawiązania współpracy (…)”. Bez komentarza… Nawet nie odpisałem na tego maila, choć zwykle to czynię.

Facebooktwitter

12 komentarzy

  1. Angelika 20 marca 2016 Odpowiedz
  2. wisznu 14 czerwca 2016 Odpowiedz
  3. Wojtek 18 października 2016 Odpowiedz
  4. Maciek 19 października 2016 Odpowiedz
  5. Wiesiek 19 października 2016 Odpowiedz
  6. Wiesiek 19 października 2016 Odpowiedz
  7. Monika 24 lipca 2017 Odpowiedz
  8. Concordiaa 8 sierpnia 2017 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.