Każdemu człowiekowi najczęściej wydaje się, że jego poziom wiedzy i inteligencji jest wyższy od przeciętnej wartości – co samo w sobie zaprzecza regule istnienia wartości średniej – przynajmniej w tym aspekcie ludzie są pozytywnie nastawieni i nie trzeba tego krytykować.
Zatem taki człowiek uważający się za całkiem rozgarniętego czasem nawet nie wie, jak często popełnia błędy w używaniu niektórych słów lub zwrotów w mowie czy formie pisanej. Oto kilka tego typu przykładów.
Pierwszym określeniem jest słowo zjadliwe. Powszechnie w mowie potocznej używane jest do określenia jakiegoś pożywienia, które może nie jest wyjątkowo smaczne, ale da się zjeść (stąd podobieństwo do słowa zjadliwe). Tymczasem w rzeczywistości słowo to ma zupełnie inne znaczenie i zwrot poziom zjadliwości używa się do oceniania patogenów chorobotwóczych (bakterie, wirusy – wywołujące jakąś chorobę), określa ono poziom agresywności i skuteczności patogenów co do ich chorobotwórczego zwielokrotniania się (namnażanie wirusów lub rozmnażanie bakterii), krótko mówiąc im bardziej zjadliwy patogen, tym większe i szybsze negatywne skutki zdrowotne (w tym brana jest też pod uwagę statystyczna liczba zgonów) osoby nim zarażonej (dotyczy to również zwierząt, bo często patogeny są wspólne dla niektórych gatunków i na takich zwierzętach przeprowadza się eksperymenty, szukając leków i szczepionek).
Teraz trochę z innej beczki. Czy ktoś zastanawiał się nad polskim słownictwem dotyczącym domowego ptactwa? Kiedy zamawiamy w restauracji danie, to nazywa się kurczak, z kolei jeśli mamy na myśli rosół, to mówimy, że jest z kury. Całości słownictwa dopełnia kogut. Skąd takie rozróżnienia? Co do płci to kura i kogut odpowiadają żeńskiej i męskiej odmianie, a kurczak niezależnie od płci to nazewnictwo młodej kurki lub kogutka (dziecko tego gatunku). Czy zatem w sklepie i restauracji kupujemy wyłącznie młode ptaki, że zawsze je tak nazywamy kurczakami – po części tak, ale nie nazbyt młode – już raczej dorosłe w sensie rozrodu, bo za mało mięsa by miały, żeby opłacało się je sprzedawać – to po prostu tak się utarło. A rosół jest z kury, bo często w dawniejszych czasach do gara trafiały tylko te stare kury nioski, które już przestały dostarczać wystarczającą liczbę jajek. Starą kurę i koguta po prostu dłużej trzeba gotować, ale i ponoć rosół bywa smaczniejszy.
I coś krótkiego do wyjaśnienia, czyli częsty błąd popełniany w tekstach wielu blogerów – chodzi bowiem o jedną literkę, która rozróżnia dwa podobne słowa: zaadoptować i zaadaptować. Często błędnie używamy tej pierwszej formy, mając na myśli tę drugą czynność. Od jakich słów pochodzą, że tak znacząco się różnią? Adopcja (np. dziecka) i adaptacja (np. strychu – czyli remont dostosowujący strych do zamieszkania, jako dodatkowy lokal mieszkalny).
A teraz coś, czego sam nie ogarniam (ogarnianie – też nowomoda), słowo wypromowane przez natarczywe reklamy pewnego banku – chodzi o bankowanie. A ja się pytam, czego się tyczy? Czy to granie w jakąś grę mobilną dostępną w ramach posiadanego dostępu do internetowego rachunku bankowego, a może robienie kupy w toalecie banku?
O ile co do niektórych potworków językowych można mieć mieszane uczucia, to są słowa, których nacechowanie bywa negatywne, nawet jeśli słownik języka podpowiadać może przy translacji (w poniższym przypadku z języka niemieckiego) odpowiednie słowo jako właściwe. Chodzi o zamiennik słowa współpraca, którego użyła pewna (zapewne młoda, nieznająca historii współczesnej) pracownica firmy z Niemiec. Jakie to słowo? Kolaboracja – która w znaczeniu historycznym odnosiła się do współpracy z systemem oprawców (w czasie II Wojny Światowej z okupantem – tak! Właśnie z Niemcami tyle że faszystowskimi, no i ewentualnie po wojnie z kolejnymi najeźdźcami narzucającymi Polakom komunistyczne rządy), ale współpracy o charakterze negatywnym – polegającej na donoszeniu na innych ludzi do represyjnego aparatu władzy (Gestapo, KGB, Urzędu Bezpieczeństwa). Mam nadzieję, że tak karygodnych błędów w mailu poza tym napisanym poprawną polszczyzną już więcej nie otrzymam, oto jak zaczynał się ten tekst: „Witaj Grzegorz, piszę do Ciebie z (… tu nazwa firmy) z propozycją kolaboracji. Czy istnieje możliwość nawiązania współpracy (…)”. Bez komentarza… Nawet nie odpisałem na tego maila, choć zwykle to czynię.
Co racja, to racja- sama używam cudownego „zjadliwe” do opisania bliżej nieokreślonej papki na talerzu (raczej szpinak, niż krem z kukurydzy). No cóż, nie wszyscy nadajemy się do nazywania rzeczy po imieniu 🙂 A tak nawiasem mówiąc- mowa potoczna czasem bardzo odbiega od modelowego kreowania rzeczywistości i wydaje mi się, że trzeba się do tego przyzwyczaić. Nie zmienimy 99% Polaków 🙂
Pozdrawiam serdecznie
„zjadliwe” zaczęło byc uzywane humorystycznie, właśnie z powodu podobieństwa żródłosłowa, a potem weszlo w obieg w dodatkowym znaczeniu. A co do używania słów bez ich rozumienia, to najbardziej lubie słowo „handicap”. Oryginalnie to słowo oznaczalo utrudnienie dla druzyny lepszej. A obecnie jak ktoś ma „handicap”, to znaczy, że ma łatwiej…
Czy to, że niepoprawne używanie powyższych słów mnie drażni świadczy o tym, że jestem nieprzeciętny? Nie sądzę. Świadczy jednak o zastraszającym tempie ubożenia języka. Bardzo często słyszy się o „kolaboracji” wokalistki pop z raperem… gdzie ten świat zmierza? Gdy zwrócisz uwagę to odpiszą, że masz „ból d***”.
Racja, zubożenie języka i nazbyt silny wpływ anglojęzycznych słów, całych zwrotów…
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Zwiedzanie Rzymu – wyprawa przez Europę
Jest jeszcze kilka koszmarków, które są coraz bardziej powszechne w użyciu. Jeden z nich to anulacja. Nie anulowanie, tylko anulacja. No bo przecież jak jest rezerwacja, to musi być i anulacja, prawda? Drugi to mylne stosowanie słów reprezentacyjny i reprezentatywny. Przeżywam tortury, kiedy ktoś mówi o reprezentatywnym biurze…
Celne spostrzeżenia, też ta anulacja kołatała się w mojej głowie, ale jakoś o niej zapomniałem przy pisaniu tekstu.
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…W co warto inwestować? Część 2
Ta „kolaboracja”, to chyba miało być żartobliwie, a Ty jesteś sztywny.
To była oficjalna oferta biznesowa na piśmie, w takich sytuacjach nie spotykam się z żartami…
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Czy warto politykować na blogu?
A swoją drogą mnie drażni mylenie słów „monitować” – przypominać o czymś i „monitorować” – nadzorować coś.
Kolaboracja – fakt duzo ostatnio to slowo slysze 😉
Z tym „zjadliwe” to mnie zaskoczyłeś… a kolaborację już kojarzę, bo czytałam podobną wypowiedź do Twojej na ten temat – na szczęście nie używam tego słowa 🙂 Mnie osobiście drażni (i to bardzo) używanie słowa „bynajmniej” zamiast „przynajmniej” a jak już tłumaczę, że to nie jest to samo to w odpowiedzi słyszę „ale przecież wiadomo o co chodzi” – otóż nie 😉
Muszę przyznać, że i ja kiedyś ten błąd popełniałem nieświadomie…
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…The Tall Ships Races kontra Woodstock Runmageddon