Życie po śmierci, sens istnienia, duchowość

duchowośćZgłębiam ten temat już od kilku lat i postanowiłem w tym tekście zmierzyć się z trudnym, niezwykle kontrowersyjnym (zwłaszcza w katolickim kraju) tematem szeroko pojętej duchowości i życiu po śmierci. Po przeczytaniu wielu książek na temat zagadnienia życia po życiu traktujących temat z różnych punktów widzenia daje się zauważyć kilka istotnych i stale powtarzalnych faktów (postaram się je poniżej wyróżnić pogrubionym tekstem). Trzeba tu zaznaczyć, że to, co mam do przekazania zapewne za każde kolejne 5 lat będzie miało nieco inny wydźwięk i szersze spojrzenie w miarę poszerzania swej wiedzy – ale kiedyś trzeba zacząć takie podsumowanie.

Dwa podstawowe fakty to istnienie duszy jako nieśmiertelnej niematerialnej istoty, a także fakt reinkarnacji (czyli wielokrotnego wcielania się duży w nowe ciała). I to z tym drugim zagadnieniem nie zgadza się doktryna chrześcijańska (choć podobno nie od samego początku istnienia naszej ery).

Obiektywna prawda a religia

Kiedyś ktoś mądry powiedział, że pozytywny wpływ danej religii na ludzi można łatwo ocenić przez pryzmat tego, jakie korzyści (zwłaszcza materialne bo w takim świecie żyjemy) osiąga hierarchia duchowna z faktu zasiadania we władzach tej religii w stosunku do zwykłych wyznawców… To dość prosty mechanizm oceny, ale jakże przydatny. W większości przypadków współczesnych religii wychodzi na to, że niestety prosty wyznawca (żeby nie powiedzieć „ciemny lud”) nie jest na równi traktowany ze swymi mistrzami duchowymi. Dlatego zostawmy wiarę i kultywowanie obrządków na boku, starając się dotrzeć do bardziej obiektywnej prawdy.

Zaskakująca teza

Kolejny ważny i stale przewijający się wniosek jest taki, że to dusza ma ciało (na okres jego życia) a nie ciało ma duszę. Celowo nie piszę wyłącznie o duszy człowieka, bo to zawężenie znów pochodzi od niektórych doktryn religijnych. Prawie cała literatura traktująca o światach niematerialnych wskazuje na to, że dusza nie jest powiązana wyłącznie z ciałami ludzi ale też każdej istoty. Kierunek rozwoju duszy (według przeważającej liczby źródeł) jest tylko jeden – w stronę jej rozwoju, co oznacza że wcielanie się w człowieka jest już wysokim etapem jej rozwoju i nie może nastąpić tu degradacja do niższego poziomu cielesnych kolejnych wcieleń (np. w ciało psa czy kota) – choć podobno istnieje taka możliwość, jeśli po stronie duchowej ktoś chciałby podoświadczać innej formy cielesności, jednak w większości przypadków każdy chce wzrastać, wznosić się na wyższe poziomy dzięki zdobytej już wiedzy i dotychczasowym doświadczeniom.

Owszem, mogą występować degradacyjne wcielenia ludzkie (jeśli dusza nie przepracowała we właściwy sposób poprzednio zaplanowanego scenariusza – tu mowa o pewnym rodzaju zjawiska nazywanego często karmą, której nie powinno się przekładać wprost na karę). Karma jest raczej schematem powiązań między duszami, ich wspólnymi doświadczeniami, np. w jednym życiu ktoś może być mordercą, a w kolejnym przychodzi, aby doświadczyć bycia ofiarą. To wielkie uproszczenie i każdy powinien sam poszukać więcej wiedzy na temat karmy w różnych źródłach filozoficznych.

Po co tu jesteśmy?

Ten schemat w pewnym sensie wyjaśnia to, po co dusza przybywa na ten plan fizycznego istnienia. Naszym zadaniem jako ludzi jest rozwijać się i doświadczać (lub szerzej zbierać doświadczenie). Doświadczamy rzeczy i wydarzeń zarówno tych złych jak i dobrych – powinniśmy uczyć się właściwego postępowania, co prowadzi nas do dalszego rozwoju. To najkrótsza odpowiedź o sens życia na Ziemi, pobyt na której należy traktować jak wielką szkołę (podobnie sądzi autor książki „Cywilizacja dusz” Aleksander Deyev – sprawdź, gdzie kupisz najtaniej).

Można to wszystko traktować jako bełkot nawiedzonego lub podejść do tego poważnie, samemu zagłębiając się w literaturę (kilka pozycji wymienię poniżej) – a następnie wyciągnąć wnioski.

Nie każda religia neguje wędrówkę dusz przez kolejne wcielenia, a trudno znaleźć taką religię, która wyklucza istnienie duszy jako nadrzędnego aspektu nas samych. Dlaczego więc tak dużo sceptyków? To istne rozdwojenie jaźni ludzi – zwłaszcza tych, którzy jednocześnie deklarują się jako osoby wierzące (w sensie religijnym), a z drugiej strony domagają się dowodów naukowych. Tak – mowa o naukowcach, a problem z nauką jest taki, że prawdziwe dowody istnieją tylko w matematyce, pozostałe to potwierdzenia metodami statystycznymi lub w formie eksperymentów dających powtarzalne wyniki. Naukowiec mówi, że badania naukowe prowadzące do rzetelnych wniosków są wartościowe tylko, jeśli są w pełni powtarzalne (statystycznie). Wszystko inne to poza-naukowe (inaczej nazywane para-naukowymi wymysłami). Ale jak zbadać coś (swoją śmierć), jeśli nie może ona być powtarzalna? Ciało umiera raz, a każdy inny człowiek to zupełnie inny przypadek.

Współczesna fizyka sięga za daleko?

Z drugiej strony czymże jak nie filozofią jest współczesna fizyka (a dokładniej jej dział związany z powstaniem i rozwojem naszego Wszechświata) z masą teorii niby naukowych, których nigdy formalnie nie zbadano „naocznie”. Czarna materia i czarna energia to tylko dwa przykłady wymyślonych zjawisk fizycznych, które udowadnia się metodami niby naukowymi, ale na zasadzie: „bo bez nich coś by nam nie pasowało w tej czy tamtej teorii”… To jakoś naukowcom nie przeszkadza, aby w niektórych zagadnieniach dopuszczać filozoficzne rozważania – za to gdzie indziej powiada się paranauka, akcentując prześmiewczo to słowo…

Doświadczenie wyjścia poza ciało

Wrócę jednak do owej działalności pozanaukowej – otóż są osoby i całe instytuty naukowe, które zajmują się próbą wyjaśnienia fenomenów życia pozacielesnego. Przykładem mogą być analizy (wedle bardzo szczegółowych ustandaryzowanych ankiet) raportów ludzi, którzy przeżyli krótkie epizody śmierci klinicznej, po których udało im się powrócić do życia i zrelacjonować swoje obserwacje (bo nie da się zweryfikować tych pozostałych relacji, czyli od osób, które definitywnie odeszły z tego fizycznego świata).

Najczęściej mówi się tu o zjawisku wyjścia poza ciało. W tych relacjach jest sporo indywidualnych odczuć, jednak także wiele wspólnych elementów takich relacji daje podstawy, aby statystycznie wykazać, że to nie zbiór wymysłów ludzi z niedotlenionym mózgiem (co sugerują sceptycy). Przykładem takich analiz jest książka „Życie po śmierci”, której autorami są dr Jeffery Long i Paul Perry. Autorzy ci zdefiniowali kilka podstawowych cech – głównym jest wyjście poza ciało (możliwość obserwacji z innego punktu widzenia np. sali operacyjnej i tego, co lekarze robią podczas głębokiej śpiączki farmakologicznej).

Druga cecha to wyostrzenie zmysłów (sposób pełnego obserwowania otoczenia jednocześnie 360 stopni wokół osi pionowej jak i poziomej – co ciekawe widzą nawet ci, którzy w realnym świecie są niewidomi!). W wyostrzeniu zmysłów chodzi też o możliwość doświadczania barw i dźwięków nieosiągalnych przez nasze ziemskie zmysły.

Najważniejszym chyba aspektem relacjonowanym przez „chwilowo nieżyjących” jest pozytywne odbieranie tej „drugiej”, niematerialnej strony Wszechświata – poczucie spokoju, pozytywnych emocji czegoś, na co brakuje ludziom właściwego określenia, dlatego najbliższym nam pasującym określeniem jest odczuwanie bezgranicznej i bezwarunkowej miłości. To z tego powodu (i uświadomienia sobie, że życie ziemskie jest tylko krótką przygodą) większość przebywających w stanie śmierci klinicznej nie chce wracać do dotychczasowego życia w ciele – nawet, gdy opiekunowie duchowi stwierdzają (to ciekawe – prawie zawsze pojawia się to samo zdanie): „jeszcze nie nadszedł Twój czas” (czasem dodają, że mamy jeszcze jakieś zadania do wykonania w ciele ziemskim, podpowiadają nam jakieś myśli typu – nie możesz zostawić dzieci bez opieki).

Duża część relacji ma podobny schemat – wejście do tunelu, na którego końcu widoczne jest światło i dotarcie do tego światła. Spotykamy tam też wyższe istoty duchowe jak i naszych zmarłych krewnych, których nie wszystkich musieliśmy znać za życia osobiście, czasem tylko ze zdjęć – ale wszyscy oni wydają się być nam znajomi i postrzegamy ich wizualnie z jak najlepszego ich okresu cielesnego, a nie jako stare pomarszczone postacie, jakie doświadczyliśmy podczas ich pogrzebu.

W sporym procencie (o ile dostatecznie długo przebywamy w „zaświatach”) mamy szansę na analizę w przyspieszonym tempie wszystkich istotnych zdarzeń z naszego życia, przy czym sami je oceniamy, a nie jakiś nadrzędny byt (choć może ktoś taki nam w tym momencie towarzyszyć). Jest tam zupełnie odmienne odczuwanie czasu – jak wielu podkreśla: nie ma tam czasu, który jest ponoć tylko ziemskim złudzeniem. To jedna z cech, której nasze umysły nie są w stanie objąć…

To tylko kilka przykładów wspólnych relacji (zebranych z jak największą naukową dbałością przez instytucję specjalizującą się właśnie w analizach przeżyć na granicy śmierci) opisanych w książce „Życie po śmierci”, którą polecam jako jedną z tych o zabarwieniu choć po części naukowym. Nawet w sposób zbliżony do naukowego próbowano w niej podjąć temat istnienia Boga – nie jest nim z pewnością jakiś potężny karzący maluczkich dziadek z brodą, jak często próbuje się go przedstawiać na obrazach religijnych w sztuce. To raczej istota uosabiająca wszystko – stwórca, którego sami (jako ciała i dusze) jesteśmy cząstką.

Inną pozycją napisaną przez naukowca, lekarza neurochirurga, który sam przeżył śmierć kliniczną (i miał okazję podróżować po „zaświatach”), jest książka „Dowód” (sprawdź, gdzie kupisz najtaniej). To szczegółowa relacja, jaką przedstawił Eben Alexander, przeplatając te trudne do uwierzenia relacje, analizami naukowymi tego, jak z punktu medycznego działa mózg w różnych sytuacjach (co pokazuje sprzeczności odczuć osób powracających z aktualną wiedzą o funkcjonowaniu mózgu). Sprzeczności tej być nie musi, kiedy przyjmie się do wiadomości fakt, iż nasza świadomość nie znajduje się na stałe w mózgu.

Zapewne wielu z Was, nawet nie czytając tego typu literatury, zna z własnego doświadczenia (lub opowieści rodzinnych relacji) sytuacje z ostatnich godzin życia osoby umierającej (ze starości lub z powodu choroby), kiedy to widzi ona swoich zmarłych krewnych, nawet z nimi rozmawia – wszyscy traktują to jako halucynacje schorowanego człowieka. Ale jakże jest to bliskie tym relacjom wyjścia z ciała przy wypadkach „nagłej – spowodowanej wypadkiem lub silną negatywną reakcją chorobową” śmierci klinicznej.

Odpowiedź na pytanie – dlaczego nie pamiętamy poprzednich wcieleń, będąc w świecie fizycznym? – jest prosta: nie potrafilibyśmy żyć (przebaczyć) np. w takiej sytuacji, gdyby nasze aktualne fizyczne dziecko było mordercą naszego poprzedniego ciała w sytuacji sprzed np. kilkuset lat. A takie sytuacje się zdarzają, bo zdobywanie doświadczeń jest ustalane jeszcze przed narodzinami, w jakie role w świecie fizycznym określone grupy dusz mają się wcielić. Wybieramy też swoich rodziców – to ważne, często trudne do akceptacji stwierdzenie.

Trylogia, która niejednego powaliła na kolana

Innym badaczem, który powołał do istnienia swój instytut, był Robert Monroe – twórca trylogii zawierającej niezwykłe relacje dotyczące wyjścia z ciała. W tym przypadku były to w większości jego własne wyjścia z ciała. Nie miały one jednak związku z aspektem nieoczekiwanej śmierci klinicznej. Ta wyjątkowa osoba posiadła zdolność do tak zwanego świadomego śnienia, czyli pozostawania w stanie świadomości podczas gdy organizm zapadał w sen. W ten sposób mógł on opuszczać swoje ciało i udawać się w dowolne miejsce na Ziemi jak i poza nią, ale też wkraczać w światy astralne – niematerialne światy, do których nasza dusza ma dostęp podczas snu. Istnieje wiele poziomów tych astralnych światów, w tym wiele z nich istnieje dzięki konstruktom myślowym istot pozacieslesnych. Stąd tak wiele często rozbieżnych relacji co do wyglądu krain, jakie można spotkać, będąc po stronie astralnej.

Nie ma więc jedynie słusznego wyglądu czyśćca a nawet raju (bo te zwykle są iluzją, miejscem astralnym, gdzie dusze nie do końca jeszcze świadome mogą przebywać).

Ten wpis to dopiero drobne wprowadzenie w nieskończenie skomplikowany zbiór wiedzy na temat wszechistnienia. Jeśli miałbym wybrać jedną pozycję, na którą warto poświęcić czas, aby poszerzyć swe horyzonty myślowe, to wskazałbym na trylogię (Podróże poza ciałem/Najdalsza podróż/Dalekie podróże – sprawdź, gdzie kupisz najtaniej) Roberta Monroe.

Facebooktwitter

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.