Kiedy przychodzą ciepłe chwile (już nawet w kwietniu czy maju, a nie tylko latem), to od czasu do czasu wybieram się w ciekawe ustronne miejsce, gdzie wśród zieleni na ławce można posiedzieć, rozkoszując się słońcem (lub usiąść w cieniu, gdy za gorąco), wsłuchiwać się w śpiew ptaków ale w akompaniamencie szumiącej fontanny – to idealne miejsce, aby w spokoju poczytać książkę.
Takich miejsc w mieście nie ma zbyt wielu, a to należy do najbliższych od mojego miejsca zamieszkania. W zasadzie to dwa takie miejsca są (z większą fontanną i mniejszą) w ramach dość specyficznego parku, który znajduje się praktycznie w środku miasta Szczecina.
Dlaczego specyficzny park? Bo jego główne przeznaczenie nie każdemu wydaje się przyjazne (zwłaszcza ludziom z innych miast wydaje się dziwne traktowanie tego jako parku) – to trzeci co do wielkości cmentarz w Europie (są tylko dwa większe: w Austrii i Niemczech). Otwarty w 1901 roku Cmentarz Centralny ma powierzchnię 170 hektarów, jego główne alejki parkowe mają łączną długość 12 kilometrów, natomiast alejki boczne i mniejsze uliczki ciągną się w sumie na długości ok. 60 kilometrów (są tu też szlaki dla zwiedzających, w tym tzw. ścieżka botaniczna). To nie tylko miejsce pochówku, zwiedzania, codziennych spacerów mieszkańców traktujących cmentarz jako ogromny park, ale także miejsce, w którym raz w roku organizowany jest koncert symfoniczny (na poniższym zdjęciu uwieczniłem przygotowania do wieczornego koncertu odbywającego się latem po zmroku). Cmentarz Centralny w Szczecinie nie jest typowym miejscem złożonym z alejek grobowych (te są jakby w drugim planie), bardziej przypomina park, choć różne jego części mają odmienny wygląd. Rośnie tam blisko 420 gatunków drzew i krzewów, w tym sporo egzotycznych, przez co nadaje się na zwiedzanie nie tylko z powodów historycznych (wiele tablic pamiątkowych i pomników (jeden nawet ogromnych rozmiarów), nagrobków z czasów niemieckich, XIX-wieczny wiatrak holenderski, wspomniane już fontanny – patrz foto na początku wpisu, grobów na nim nie widać, to miejsce upodobały sobie spacerujące matki z wózkiem). Ze względu na bujną roślinność, można natknąć się też na wiele gatunków zwierząt (patrz poniższe zdjęcie – źródło: cmentarze.szczecin.pl).
Wśród tak pięknych okoliczności przyrody (pozdrawiam miłośników Resju) wybieram na swoje miejsce docelowe te punkty wokół fontann (bo są tam ławki), a najczęściej tę drugą – mniejszą (większą przedstawiłem na fotografii na początku wpisu, a mniejszą poniżej), w mniej znanym i prawie nieuczęszczanym zakątku cmentarza – to tzw. Aleja Zasłużonych, która tak aktualnie wygląda (można nawet zauważyć lokalnie powstającą przy fontannie tęczę):
Przed wojną Aleja Zasłużonych wyglądała nieco inaczej (i nie wiem, czy wtedy miała takie przeznaczenie), choć była świetnie zadbana:
Po wojnie chowano tam wielu socjalistycznych dygnitarzy partyjnych (stąd na wielu grobach brak krzyża, a daty pochówku głównie z XX wieku), tzw. zasłużonych dla Szczecina. Z biegiem lat centralna część będąca betonową pozostałością po fontannie mocno podupadła, (poniżej foto z 2012 roku).
Dopiero w 2013 roku znalazły się pieniądze na zbudowanie fontanny od nowa, po remoncie i późniejszym wycięciu kilku przyległych sporych krzewów obecnie Aleja Zasłużonych znów jest miejscem reprezentacyjnym, co okazało się przydatne w ostatnich dniach.
Kiedy pewnego letniego dnia (w 2016 roku) przybył do mnie w południe listonosz z nową książką, a za oknem po kilku pochmurnych dniach zaświeciło słońce – uznałem, że czas wybrać się w mój ulubiony, cichy zakątek zieleni, aby rozpocząć lekturę nowo zdobytej książki.
Kiedy byłem już prawie u celu, moim oczom ukazał się ciąg radiowozów zaparkowanych na skraju głównej alei prowadzącej do ogromnej zabytkowej kaplicy (o wielkości przeciętnego kościoła). Pomyślałem, że przygotowują się do pochówku jakiegoś byłego policjanta wysokiej rangi (od czasu do czasu zdarzają się pogrzeby z asystą służb, więc to nic nadzwyczajnego), skręciłem więc w bok, aby przejść się kawałek wzdłuż tej dużej fontanny i chcąc ominąć kaplicę (Aleja Zasłużonych mieści się na tyłach kaplicy) wszedłem niespodziewanie w grupkę borowików (BOR – dla niewtajemniczonych, Biuro Ochrony Rządu). Wokół przed kaplicą było mnóstwo osób, więc się im nie przyglądałem (w sumie normalna sprawa (oprócz tych z BORu) – co 30 minut są pogrzeby, niemal taśmowo).
Pomyślałem, że przejdę sobie i w moim bardziej ustronnym miejscu już tych ludzi nie będzie, ale po chwili zapaliła mi się czerwona lampka w głowie. Samochody wokół należały do wszelkich możliwych służb, za kaplicą jeszcze więcej radiowozów, a gdy byłem już mając w zasięgu wzroku Aleję Zasłużonych, dostrzegłem przygotowania do pogrzebu tam właśnie i to na całego – fontannę nawet wyłączyli, wstawili w niej nawet specjalne rusztowanie z kamerą na górze – do transmisji telewizyjnej!
W tym momencie skojarzyłem, to nie oficera będą chować, lecz wojewodę zachodniopomorskiego (mianowanego w grudniu ubiegłego roku z ramienia PiS) Piotra Janię, który zmarł w niedzielę w wyniku komplikacji po operacji w szpitalu w Zabrzu.
I praktycznie w tym samym momencie sympatyczny pan policjant (których było trochę pochowanych w krzakach) przywitał się ze mną (no faktycznie nie miałem stroju na pogrzeb, a raczej letni, kolorowy strój i plecak z książką, wodą, okularami przeciwsłonecznymi w środku) i spytał czy może zajrzeć do plecaka. No moje pierwsze przeszukanie w dobie kryzysu antyterrorystycznego w Europie (pomyślałem sobie) – pokazywałem mu kolejne przegródki, pogadaliśmy chwilę i postanowiłem, że trzeba się było wycofać, wróciłem więc w otoczenie pierwszej, większej fontanny.
Takim trafem moje jedno z najbardziej bezludnych miejsc na Cmentarzu Centralnym stało się na kilka godzin areną dla sporej części elity politycznej naszego kraju, gdzie pogrzeb transmitowany przez telewizję TVP3 prowadził sam arcybiskup (wcześniej w południe msza święta odbyła się w Katedrze (a 5 minut przed mszą zawyły syreny w całym mieście) – z tego powodu już dzień wcześniej, w czwartek od g. 18.00 zaczęto wyłączać z ruchu niektóre ulice w centrum miasta – a w dniu pogrzebu od rana aż do godziny 15:00 zmieniono nawet organizację ruchu i komunikacji miejskiej ścisłego centrum Szczecina – to trochę przesada, w końcu to nie Warszawa, gdzie całe NATO się zjechało miesiąc wcześniej).
Tak oto przez przypadek (bo nie czytuję aktualności) wparowałem na główną aleję Cmentarza Centralnego, gdzie formowano kondukt żałobny, który ruszył kilkanaście minut później (patrz poniższe foto: radioszczecin.pl). Na przedzie Jarosław Kaczyński, premier Beata Szydło gdzieś się zapodziała (choć przy grobie stała tuż obok Kaczyńskiego), przedstawicielka prezydenta RP, wicemarszałek Brudziński i cała elita z PiSu. Samo składanie wieńców po ceremonii trwało ze 20 minut, wtedy odczytywano, kto aktualnie składa swój wieniec. Prócz rodziny była też większość wojewodów lub wicewojewodów z kraju, niektórzy ministrowie (aktualni i byli), posłowie, senatorowie, prezydenci miast (w tym Biedronia widziałem – ale to już dzięki powtórce transmisji w telewizji), przewodniczący Związków Zawodowych, przedstawiciele wszelkich służb mundurowych, administracji publicznej, no i oczywiście mieszkańcy miasta.
Lubię cmentarze. Moze to dziwne upodobanie, ale ich odwiedzanie skłania do zadumy i wyciszenia umysłu. Polecam te Warszawskie. Duże i piękne. Każdy potrzebuje mię taki swoj zakątek w który odetchnie- zwłaszcza w dużym mieście. Pozdrawiam
Ja uwielbiam wszelkie parki, ale myślę, że do takiego połączonego z cmentarzem miałabym problem wejść. Nie lubię śmierci, nie lubię czuć, że jest gdzieś w pobliżu. Dobrze, że w tym plecaku nic Ci nie znalazł, bo by było nieciekawie.
Zawsze da się coś znaleźć, np. butelka z wodą była szklana, to już możliwość do rzucenia w kogoś 😉 Na najbliższą miejską imprezę piwną w Niemczech (nie pamiętam nazwy, ale to ich jakaś tradycja) będzie zakaz wchodzenia z plecakami, a sam obszar pierwszy raz będzie ogrodzony… Do czego to doszło?
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Kim jest prywatnie Grzegorz Deuter?
Ciekawe miejsce 🙂
Ciekawe zderzenie – z jednej strony poszukiwanie spokoju, z drugiej medialny pogrzeb. Pokazuje, że nasze oswojone miejsca jednak nie do końca są nasze…
Ciekawe miejsce, w sumie nie wiedziałam nawet, że istnieją takie cmentarze połączone z parkiem i fontannami. Też lubię takie ciche miejsca, fajnie by było sobie spokojnie usiąść na ławeczce i poczytać, ale po pierwsze nigdzie na tyle blisko nie mam parku niestety, a po drugie na taki luksus to chyba dopiero za kilka lat będę mogła sobie pozwolić (jak dziecko podrośnie).
Hehe, Grzegorz- terrorysta! 😀
blogierka ostatnio opublikował…Uwikłani