Czy warto pomagać?

Czy warto pomagać?Kilka dni temu, gdy spotkałem się z kolegą z podstawówki, spytał mnie, czy organizujemy okazjonalne, rocznicowe spotkania klasowe z technikum (obaj byliśmy w technikum, ale każdy w innym, choć znam kilku jego kolegów z klasy), bo u nich co każde 5 lat udaje się zebrać większość klasy. W przypadku mojej klasy to już tak różowo nie jest, raz się to udało po 10 latach od skończenia szkoły, potem w takim szerokim zakresie już nie.

Ale to mi przypomniało o pewnej sytuacji, która miała miejsce w grudniu ubiegłego roku. Na tydzień przed świętami na profilu jednego z kolegów z klasy pojawił się apel z prośbą o pożyczkę 100 zł, bo nagle został bez kasy i musi jakoś przeżyć do wypłaty. Okazało się, że wrócił z zagranicy i komornik zajął mu konto za zaległe składki ZUS. Choć nie widziałem Marcina jakieś 10 lat, to postanowiłem mu pomóc – w końcu 100 zł to nie majątek, a obiecał, że 10 stycznia ma wypłatę i więcej kasy już komornikowi nie zalega. Poprosiłem go o podanie numeru konta, podesłał, podał nr komórki, miejsce pracy, gdzie go mogę odwiedzić – no i wysłałem kasę, odpisał między innymi „Bardzo Ci dziękuje. Poważnie, no nawet nic na Sylwka nie kupie (…) Za ta 100zl jakoś się doczołgam do normalności. Podziękował bardzo bardzo. Do zobaczenia na spłacie długu więc”.

I na tym kontakt się urywa… Do tamtej pory dość intensywnie przesiadywał na fejsie, wrzucał coś u siebie, aż tego 10 stycznia w dniu wypłaty wrzucił ostatni, jakiś mało istotny wpis i koniec. Zawsze uważałem go za uczciwego i wyjątkowo honorowego faceta, który nagle okazał się zwykłym złamasem. To nie była kasa pożyczona gdzieś przy okazji w pubie, bo mu nie starczyło na piwo. W ten sposób ratowałem mu dupę, żeby miał jak przetrwać (i to okres z Bożym Narodzeniem i Sylwestrem), nie głodując, a facet zamiast odrobiny wdzięczności nie napisał nawet ani dziękuję, ani spierdajaj… Zrozumieć można, jeśli ktoś nadal krucho stoi z kasą i prosi o przesunięcie czasu zwrotu pożyczki, ale nie jeśli się znika bez słowa…

Co ciekawe, okazało się, że nie byłem jedyny, który dał się naciągnąć na tę stówę. W marcu na jego profilu pewna kobieta dała mu znać o sobie, że też oczekuje zwrotu kasy: „Marcin mija 3 miesiąc bardzo proszę o kontakt”, a po kolejnych dwóch tygodniach i braku reakcji: „Dziękuję bardzo Marcin, właśnie pokazałeś po co pomagać potrzebującym.”. Ja też w wiadomości prywatnej wysłałem mu po kilku miesiącach przypomnienie – efektu zero… I żeby nie było, że coś mu się stało i nie ma dostępu do sieci. Widziałem go pewnego dnia na prawym pasku fb (tam gdzie lista ostatnio logujących się znajomych, ze statusem, że był obecny 2h temu), więc na pewno jakoś tam funkcjonuje w naszym świecie.

Od razu przypomniało mi się stare gangsterskie powiedzenie (z pewnego znanego filmu): jeśli chcesz się kogoś pozbyć, pożycz mu pieniądze… Nie pasuje jednak do sytuacji, bo wcale nie miałem potrzeby odcięcia się od kogoś, kogo nie widziałem 10 lat, jednak efekt taki uzyskałem. Nie wiem, ilu jeszcze naciągnął i pokazał środkowy palec, ale na pewno nie mógł się na tym zbytnio wzbogacić, porzucił jednak swój profil na fb – to jakby całemu gronu znajomych pokazał, że już nie są mu potrzebni.

Można było tę stówkę wykorzystać na bardziej potrzebujących, jakąś organizację charytatywną, która z pewnością by doceniła ten gest (o tym w kolejnym wpisie tego cyklu), ale jak tu nie pomóc koledze? No właśnie, czy warto pomagać? I co byście zrobili na moim miejscu? Dla zasady wybrać się do jego pracodawcy i narobić mu totalnego wstydu?

Facebooktwitter

7 komentarzy

  1. Adam 30 września 2015 Odpowiedz
  2. Aga 15 grudnia 2015 Odpowiedz
  3. Maciej Z. 12 kwietnia 2016 Odpowiedz
  4. Her0d 12 kwietnia 2016 Odpowiedz
  5. Adam 25 kwietnia 2016 Odpowiedz
  6. Marcin 17 grudnia 2019 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.