Od kilkunastu lat zajmuję się zbieraniem wartościowej wiedzy na temat dbania o zdrowie i dzięki wielu przeczytanym książkom mogę posklejać poszczególne cegiełki w całość i zaprezentować „swój” zbiorczy punkt widzenia. Odniosę się tu do tytułu dzisiejszego wpisu, prezentując argumentację na temat tego, dlaczego letni wypoczynek nad morzem może sprzyjać poprawie zdrowia.
Sam fakt, że mowa o wypoczynku sugeruje, że człowiek zapracowany pewnego dnia udaje się na zasłużony urlop i gdy wybierze na ten czas pobyt nad morzem, to zapewne będzie to dobry wybór. Oczywiście wiele zależy od tego, w jaki sposób ludzie nad morzem mają zamiar odpoczywać, bo nie każde działanie sprzyja zdrowiu.
Regeneracja przez odpoczynek i wdychanie jodu
Odpoczynek od pracy sam w sobie daje większe szanse na regenerację organizmu. Czas i miejsce też nie są przypadkowe, dlatego pobyt nad morzem, w tym na plaży, to kumulacja kilku prozdrowotnych czynników.
Najpowszechniejszy, który nam się kojarzy to kontakt z jodem (tym naturalnym, a nie radioaktywnym). Owszem – jod to pierwiastek niezbędny każdej komórce naszego ciała, nie tylko chodzi o tarczycę. Mieszkająca poza około 15 km pasem nadmorskim reszta społeczeństwa może mieć problemy z niedoborem jodu i jest to jedyny w Polsce ustawowo regulowany problem z próbą likwidacji niedoboru jakiegokolwiek pierwiastka. Są tu wyraźnie przepisy (w Polsce ale i wielu krajach świata) odnoszące się do jodowania soli spożywczej (dawniej dodatek jodu stosowano do mąki zamiast do soli). Więcej szczegółów w książce „Jod leczy”.
Kąpiel w morzu dostarcza mikroelementów i makropierwiastków
Jednak samo wdychanie jodu to nie jedyny argument co do pobytu nad morzem. Zarówno kąpiele morskie jak i słoneczne też są ważnym aspektem. Woda morska to nie tylko źródło jodu ale i wielu innych pierwiastków (makro i mikroelementów) niezbędnych człowiekowi. Nieoczyszczona sól morska to chlorek sodu z drobnymi „zanieczyszczeniami” – mowa tu o często śladowych ilościach wielu ważnych dla zdrowia pierwiastków (mikroelementów) – a te możemy wchłaniać przez skórę w trakcie kąpieli (a nawet brodząc po kostki) w morzu. Nie mając okazji do takich kąpieli można na co dzień stosować jako przyprawę do żywności sól z Kłodawy (lub himalajską) – one też mają szeroką gamę pierwiastków w sobie (pamiętajmy, że osobno należy wtedy suplementować jod, bo większość tych sprzedawanych nieoczyszczonych soli nie jest dodatkowo jodowana).
Woda morska zawiera nie tylko chlorek sodu ale i chlorek magnezu. Drugi pierwiastek, z którego niedoborami mamy we współczesnych czasach problemy to magnez, a właśnie pozyskiwanie go przez skórę z chlorku magnezu to jedna z najlepszych możliwości jego szybkiego dostarczania do organizmu (unikamy potrzeby doustnej suplementacji, która zwykle bywa nieco kosztowna, a bywa że i ze skutkami ubocznymi w postaci biegunki przy chwilowym przedawkowaniu w układzie pokarmowym tego pierwiastka).
Kąpiel w morzu poza okresem letnim jest raczej ryzykowna (jedynie wyćwiczone „morsy” sobie z tym radzą), dlatego to w ciepłym okresie warto z tego jak najczęściej korzystać. Oczywiście wiele zależy też od tego, gdzie przebywamy, bo Bałtyk to nie jedyne morze w naszym zasięgu (zależy wszak od zasobności portfela). Polacy chętnie korzystają z wyjazdów do Włoch, Grecji, Hiszpanii czy Chorwacji – tam zwykle woda cieplejsza i pogoda „bardziej gwarantowana” w porównaniu do letniego klimatu nad naszym krajowym morzem.
Wypoczynek nad morzem to też kąpiele słoneczne
Kolejnym aspektem wypoczynku nad morzem jest nasłonecznianie się celem przezskórnego syntetyzowania witaminy D3, o której w ostatnich latach wiele się mówi jako o witaminie słońca i zdrowia. Żyjemy w takim klimacie, gdzie skuteczne naświetlanie jest tylko w okolicach południa (między godziną 11-tą a 13-tą) i tylko w okresie słonecznych dni od mniej więcej maja do sierpnia. Południe Europy daje nieco lepsze warunki. Nie mylmy jednak naświetlania z opalaniem – właściwe naświetlanie to od kilkunastu minut do pół godziny dziennie w południe na słońcu (nie musi to być plaża nad morzem, ale skromny strój plażowy wskazany tam, gdzie się da). Wygrzewanie się pod kapeluszem słonecznym, w podkoszulku i spodniach nic nam nie da. Tak krótki okres powtarzany w kolejnych dniach pozwala solidnie podnieść poziom zapasów witaminy D3 w naszym organizmie.
Przez resztę dnia możemy wystawiać się krótko na słońce przed wejściem do wody (pocenie się jest dobrą metodą detoksykacji organizmu stosowaną np. w saunach) oraz po wyjściu z kąpieli morskiej (nadmiar potu się spłucze a nasycona minerałami woda zostanie na skórze). Później dobrze jest skorzystać z parasoli plażowych. W przeciwnym przypadku opalimy się, a opalona skóra to znaczne zmniejszenie produkcji witaminy D3 w naszym organizmie. Lepsze to, niż „smażenie się” z jednoczesnym stosowaniem chemicznie szkodliwych kremów z filtrami… To samo odnośnie okularów przeciwsłonecznych – ich używanie może być powodem blokowania możliwości syntezowania witaminy D3. Okulary takie zostawmy jedynie na okres prowadzenia samochodu lub czytania książki pod parasolem plażowym, kiedy to i tak nie mamy zamiaru się naświetlać.
I tu dość kontrowersyjna sprawa. Przyswajanie przez organizm wytworzonej witaminy D3 jak i minerałów z wody morskiej (nie używamy ręcznika po wyjściu z morza) jest najskuteczniejsze, jeśli nie użyjemy po powrocie z plaży środków odtłuszczających skórę (mydła i żele pod prysznic).
Ktoś powie – to co, mam się nie myć i śmierdzieć? Hmm… higiena miejsc intymnych jest wskazana, ale nie całościowe pokrycie mydłem. Woda morska sama w sobie działa jak naturalny środek zapobiegający rozwojowi bakterii na skórze – a to z powodu ich namnożenia i przemiany materii (żywią się złuszczanym naskórkiem i mikroskopijnymi drobinkami potu) po pewnym czasie ciało zaczyna brzydko pachnieć i to dlatego zwykle powinniśmy się myć mydłem. Owszem – ale kiedy stale kąpiemy się w wodzie morskiej (kilka razy dziennie), ten problem z brzydkim zapachem nie powinien się pojawić (istnieją nawet przepisy na naturalne kosmetyki na bazie chlorku magnezu do stosowania pod pachami – ludzie chwalą sobie jako skuteczne rozwiązanie na co dzień, kiedy nie jesteśmy nad morzem). To oczywiście sprawa indywidualna, w ostateczności kompromisowym rozwiązaniem będzie codzienny prysznic ale rano tuż przed wyjściem na plażę – wtedy nasz organizm ma 24 godziny na pozyskanie tego co najlepsze z wody morskiej i słońca.
Uziemienie jest ważne dla człowieka XXI wieku
Odpoczynek od pracy, świeższe niż w biurowcach czy zadymionych miastach powietrze, jod, woda z magnezem i wieloma mikroelementami, naturalna forma dostarczania witaminy D3 – to jeszcze nie wszystko, co daje nam letni pobyt i wypoczynek nad morzem. Plażowanie to także bezpośredni kontakt stóp z naturalnym podłożem, zwykle z piaskiem na plaży – a to idealna forma uziemienia naszego ciała.
Od wielu już lat postęp cywilizacyjny izolował nas od „wyzerowania ładunków elektrycznych” naszego ciała. A ostatnie lata to wręcz zalew promieniowania elektromagnetycznego jak i szkodliwy nadmiar ładunków dodatnich generowanych przez sprzęty elektroniczne w mieszkaniach, biurach.
Wiele się mówi o korzystnym działaniu powietrza w lesie, nad wodospadem czy tuż po burzy – takie powietrze ma dużą zawartość ładunków ujemnych. Aby zredukować nadmiar w naszym ciele ładunków dodatnich, powinniśmy się uziemiać, a temu służy chodzenie boso po trawie czy piasku na plaży.
Dobrze jest więc kładąc się na kocu/ręczniku/leżaku na plaży robić to w taki sposób, aby przynajmniej jedna odkryta część ciała miała bezpośrednią styczność z podłożem (bez izolacji). Najłatwiej zostawić stopy na piasku, wystające poza obręb koca, na którym leżymy. Więcej o uziemianiu w książce „Uziemienie. Jak czerpać zdrową energię z Ziemi”.
Pamiętajmy o właściwym odżywianiu, nawodnieniu i sporej dawce ruchu
Rozważny wypoczynek nad morzem to wykorzystanie z powyższych porad, ale przy jednoczesnym nie niwelowaniu zalet tego urlopu przez niezdrowe zachowania żywieniowe. Zwykle nadmorskie (w Polsce) miejscowości kuszą smacznym acz niezdrowym wachlarzem ofert typu lody (barwniki, mleko w proszku i duża ilość cukru), gofry z bitą śmietaną (kolejna cukrowa bomba kaloryczna), rybka i frytki smażone na oleju (który czasy świetności ma już dawno za sobą) no i piwo (źródło intensywnie przyswajalnego cukru) – napój sprzyjający wzmożonemu odwadnianiu, o które przy upale dość łatwo…
Pamiętajmy, że w upalne dni powinniśmy wyjątkowo dbać o picie wody, ponadto będąc na urlopie nie potrzebujemy aż tylu kalorii, co w przypadku zwykłego dnia roboczego. Do tego upał sam z siebie zwykle nie sprzyja chęci na duże posiłki. Owszem – kiedy ktoś jest zdrowy, może sobie pozwolić na produkty zakazane, lecz w rozsądnych ilościach i raczej nie spożywane na plaży (plażowanie z przepełnionym trawiącym żołądkiem to nie jest dobry pomysł). A piwo? Jeśli już ktoś nie potrafi sobie odmówić, to lepiej pod wieczór, kiedy już słońce tak nie grzeje.
Samo leżenie na plaży (nawet pod parasolem) przez cały dzień, to może być przesada, warto też zrobić pieszo kilka kilometrów czy to brzegiem plaży np. czy gdzieś leśnymi ścieżkami. Warto też wybierać te mniej uczęszczane plaże (o ile takie znamy), gdzie ludzie wzajemnie nie wchodzą sobie na koce, gdzie wrzask nadmiaru bawiących się dzieci nie przyprawi nas o ból głowy. Wciąż nierozwiązany dla mnie problem, jaki pozostaje, to fakt, że plaża jest na otwartym powietrzu i palacze nie przejmują się tym, że zasmradzają otoczenie swoim nałogiem, psując innym radość wypoczynku… Ale coś za coś, zalety wypoczynku nad morzem przewyższają ewentualne wady. Na wakacje marzeń możecie się wybrać m.in. z Biurem Podróży ITAKA.
Bardzo ciekawy i interesujący post. Oby tak dalej 🙂
Leżenie na plaży jest totalnie nie dla mnie, ale już siatkówka plażowa czy spacery z psem – jak najbardziej 🙂 można, a nawet trzeba nad morze 🙂
Blog Ozonee ostatnio opublikował…Wraca moda na neonowe ubrania?