Długo zbierałem się do zmierzenia z tematem ogłaszania żałoby narodowej w Polsce, ale przyszedł na to właściwy czas, kiedy ogłoszono ją dwukrotnie w odstępie kilku tygodni.
Współczesny świat nabrał niesamowitego pędu, co widać zwłaszcza w dużych miastach, gdzie większość zagoniona jest po dziurki w nosie. Aby dać oddech tym ludziom i czas na dłuższą chwilę refleksji wymyślono święta narodowe (i kościelne) obchodzone co rok. Niestety w naszym kraju zdecydowana większość tych świąt ma nadęty, podniosły charakter wymuszający powagę, a w niektórych przypadkach sugerujący, że to czas, aby się smucić (bo niby czas refleksji to czas na dołowanie się?).
Są kraje, w których te święta mają zupełnie inny charakter, są powodem do wspólnej radości, wywołują pozytywne emocje. Niektóre z tych pomysłów wraz z upadkiem PRLu powoli zaczęły i do nas docierać, propagowane przez media. Jednym z takich świąt jest święto zakochanych czyli obchodzone 14 lutego Walentynki – może i zbyt komercyjnie rozdmuchane, ale jednak o pozytywnym wydźwięku. W 2019 roku o mało nie doszło do zmasakrowania tego dnia decyzją Prezydenta RP. Powód? Żałoba narodowa…
Jest sprawą oczywistą, że każda śmierć niesie za sobą smutek najbliższych – i to oni przeżywają swoją własną żałobę. Nie potrzebują w tym celu tego, aby zauważył to cały kraj, nawet jeśli zmarły był wybitną osobą publiczną. Jako że zmarł były premier Jan Olszewski, prezydentowi zachciało się ogłosić żałobę narodową. A co mu tam, facet ma gest, takich ludzi nie obchodzą drobiazgi, problemy jakie pojawiają się w wyniku każdej nieprzemyślanej decyzji narzucanej narodowi…
Pierwotnie żałoba miała trwać 3 dni – to jak dołożenie ludziom dodatkowych 3 smutnych dni, bo rozrywka (telewizja, teatr – potrafią zmienić swój program na ten czas) nie jest akceptowalna w tym okresie. Nawet okres studniówek na tym cierpi – to dzień, który młodzież ma szansę świętować raz w życiu… Na szczęście tym razem ktoś mądry chyba wyperswadował prezydentowi, aby nie zaorał ludziom Walentynek i końcówki karnawału. Ostateczna decyzja o wprowadzeniu żałoby została zracjonalizowana i 14 lutego 2019 zostało uratowane, bo czas żałoby skrócono względem wcześniejszego zamysłu i ustalono na dzień 15.02 oraz dzień pogrzebu czyli na sobotę 16.02 do godziny 19:00. I słusznie, bo zwykle mniej więcej od tej godziny większość teatrów w Polsce rozpoczyna swoje sztuki – nie zmasakrowano więc planów sobotniego wieczoru wielu Polakom! A teatr to niesamowita sprawa, spektaklu nie da się tak łatwo przenieść np. na kolejny dzień, jak mogą to zrobić widzowie w kinach, gdzie seanse są na popularny film nawet w kilku salach każdego dnia wyświetlane kilkukrotnie.
No właśnie – o ile szkoły (studniówka) czy teatry grające komedie stosują się do żałoby narodowej, to kinom chyba nikt nie wytyka, że komedie zaplanowane nie schodzą z ekranu na czas żałoby – tu liczy się tylko biznes! Podobnie jest z lokalami rozrywkowymi – działają normalnie.
Dlaczego o tej żałobie się tak rozpisuję? Bo ludzie w życiu mają dostatecznie dużo smutnych zdarzeń w prywatnym życiu, żeby jeszcze obciążać ich utrudnieniami z powodu śmierci jakiś tam polityków, odbierając szanse na chwile rozrywki po ciężkiej pracy!
Czym innym jest decyzja o organizacji państwowych uroczystości pogrzebu osobie wybitnej, a czym innym zmuszanie 38 milionów do dni cierpiętniczych… Ostatnio doszło już do absurdu – po tragicznej śmierci prezydenta Gdańska, główny decydent kraju oddał w ręce osoby prywatnej (żonie prezydenta Gdańska, która sama miała wskazać datę pogrzebu męża) decyzję o terminie ogłoszenia żałoby narodowej – czy to nie idzie za daleko? Jeśli już władza decyduje się na uroczystości państwowe, to powinni w pełni przejąć inicjatywę. Same takie tłumne uroczystości to też często blokowanie fragmentów miasta, które jeszcze bardziej może stać się zakorkowane.
Imprezy masowe rządzą się własnymi prawami, często mało logicznymi dla ogółu społeczeństwa (tak tego zabieganego, o którym wspomniałem na początku wpisu). Najgorzej jest w stolicy, gdzie częste demonstracje, marsze utrudniają życie mieszkańcom. Ale też i w moim rodzimym Szczecinie impreza masowa typu mecz drużyn piłkarskiej ekstraklasy jest powodem blokowania choćby komunikacji miejskiej tuż po zakończeniu spotkania. Nie raz już utknąłem w tramwaju (czasem nawet i na pół godziny!), bo policja postanowiła wstrzymać ruch na czas opuszczenia przez kibiców stadionu po meczu. Dzicz (bo chyba tak na kibiców patrzy policja) ma podobno pieszo wracać do domów po meczu, a ludzie postronni powinni być zablokowani w sznurze tramwajów stojących kilometr od stadionu. Podczas jednego z takich postojów, kiedy siedziałem w zablokowanym tramwaju – w tym samym momencie zmarł w domu mój ojciec… Jakoś nikt nie ogłaszał żałoby narodowej z tego powodu – i słusznie, bo to tragedia rodzinna a nie medialno-kulturalna, którą chciałbym obarczać obce mi osoby.
Żałoba narodowa to nie tylko śmierć polityków i związane z tym uroczystości pogrzebowe. Zdarza się, że ogłaszana jest w dwóch innych przypadkach – gdy górnicy giną w wypadku w kopalni lub po wypadku autokaru z Polakami (nawet gdy było to poza granicami kraju). Oby jak najmniej takich wypadków! Nikomu nie życzymy śmierci, a przy tym także nie powinniśmy jako cały naród z tego powodu cierpieć, tracić szanse na odrobinę rozrywki choćby w teatrze, kiedy to z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem udało nam się szczęśliwie nabyć bilety na fajną komedię.
Ktoś powie, że się czepiam – ale nikt nie przejmuje się tym, że średnio w Polsce w wypadkach samochodowych każdego dnia ginie minimum 10 osób, czasem kilkanaście – czyli na ogół tyle samo co w takim wypadku autokarowym. Nikt nie ogłasza każdego dnia z tego powodu żałoby narodowej – ba, politycy nawet niezbyt przykładają się do próby poprawy stanu dróg w kraju, aby takim pojedynczym, acz licznym wypadkom samochodów osobowych zapobiec!
Przejrzyjmy na oczy, nagłaśniajmy tematy i wydarzenia radosne, zamiast wzmacniać negatywne emocje w niełatwym żywocie narodu! Przyniesie to z pewnością poprawę standardu życia a nawet zdrowia Polaków, którym póki co serwisy typu WP czy Onet serwują ciągłą papkę polityczno-dramatyczną przeplataną całą masą reklam i wpisów komercyjnych o mało skutecznych pseudolekach i innych bzdetach…