Kolejny tydzień i kolejna polska premiera w kinie (połowa stycznia 2017), a nawet dwie. I to chyba największy błąd producenta (i dystrybutora), że zgodził się na taką datę. Jeśli ktoś chce, aby udało się zarobić na filmie (to zwykle ułatwia pracę przy kolejnej produkcji), to należy właściwie zadbać o dobór terminu premiery. Owszem – styczeń zdecydowanie lepszy od lipca, jednak dwie polskie premiery w piątek trzynastego, to nie jest najlepsze wyjście, taka konkurencyjność nie zachwyca ani producenta, ani widzów. Przyjdą i takie miesiące, gdzie będzie całkowita posucha w kinach jeśli chodzi o komercyjne filmy krajowej produkcji.
W praktyce te dwie produkcje (mowa o filmie „Konwój” i „Powidoki” – ostatni film Andrzeja Wajdy) musiały walczyć o widza z jeszcze silniejszym konkurentem z Polski, komedią „Po prostu przyjaźń”, który miał premierę tydzień wcześniej. Drugi błąd (po części wynikający z pierwszego) producenta „Konwoju”, to zbyt mała liczba kopii filmu – zaledwie 151 w całym kraju („Powidoki” miały 249, a „Po prostu przyjaźń” aż 274 kopie). W moim mieście oznaczało to, że musiałem pojechać na drugi jego koniec, co w środku zimy nie jest najlepszym pomysłem.
Czy było warto? Chyba tak, na przekór okolicznościom widzowie się zmobilizowali, na wczorajszym seansie był komplet widowni, co rzadko się zdarza. Ta frekwencja została potwierdzona w całym kraju, bo w premierowy weekend mimo znacznie większej liczby kopii „Powidoki” obejrzało 60831 widzów, a „Konwój” 69203 osoby.
Te liczby nie robią może wrażenia (w porównaniu do najpopularniejszych premier), ale to ponad 80% więcej, niż w przypadku premierowego weekendu filmu „Sługi boże” (16-18 września 2016).
A teraz coś więcej o samym filmie. To opowieść o środowisku Służby Więziennej, akcja dotyczy tytułowego konwojowania więźnia między dwoma zakładami karnymi. Z pewnością nie wszystko jest takie, jakim się początkowo wydaje – tak można podsumować odczucia po obejrzeniu tej produkcji. I tu niestety znów wracam do producenta, który powinien odpowiadać za wszystko, w tym za zwiastun filmowy. A dobry zwiastun nie powinien zdradzać zbyt wiele, bo potem wrażenia widzów po wyjściu z kina nie są takie, na jakie film zasłużył (a zwykle te pozytywne emocje widzowie przekazują jako rekomendację swoim znajomym, zachęcając ich do pójścia do kina). Tu jednak zwiastun pokazuje zbyt dużo. Owszem, ratować się mogą takim zabiegiem producenci kiepskiego filmu – wybierając najlepsze scenki, ale „Konwój” do takich nie należy. Jest filmem wartościowym.
Choć czegoś mi w nim brakło. Po pewnym czasie dotarło do mnie – za mało ról kobiecych! No ale cóż, taka specyfika filmu, poza kilkoma krótkimi epizodami reszta to męska gra, a film w solidnej, choć skromnej obsadzie. Całość filmu pociągnęli Janusz Gajos, Robert Więckiewicz, Łukasz Simlat oraz Przemysław Bluszcz – czterech charakterystycznych aktorów, dobrze dobranych do ról. Gdyby nie oni, a jacyś nieznani aktorzy wcielili się w główne role, to film byłby ledwie przeciętny. Wśród głównych odtwórców mamy też nieco mniej wyrazistego bohatera, którego gra mało znany aktor Tomasz Ziętek.
Podsumowując – raczej bez rewelacji, ale i tak nie słychać jakiegoś zbytniego narzekania, ponadto pełna sala kinowa daje jakąś rekomendację, a nie widziałem, aby w trakcie ktoś wychodził. Podpinam zwiastun, lecz jak pisałem wyżej, jego obejrzenie może zepsuć późniejsze wrażenia w trakcie oglądania seansu:
Dobrze dowiedzieć się o takiej premierze. Jeśli film nie jest wystarczająco mocn promowany, za Oceanem nie mam szans się o nim dowiedzieć i tak jak piszesz Powidoki mają wokół siebie znacznie więcej szumu.
Całkiem niezły blog, dobrze się czytało ! Mam nadzieję, że Ty też wpadniesz do mnie i powiesz czy Ci się podobało
Bardzo jestem ciekawa tego filmu..z uwagi na temat i oczywiście na obsadę. Dzięki za recenzję!
Rzeczowa recenzja. Rzeczywiście w
Konwoju świetna obsada a w
Powidokach nazwisko reżysera. Mam nadzieję że uda mi się obejrzeć te filmy.