Czy jesteśmy w czarnej dupie? Część 1 – Energia elektryczna

energia elektryczna - awaria prądu black-out 20 stopień zasilaniaTytuł mocny, ale czy nie na wyrost i w jakim zakresie jesteśmy w czarnej dupie? Chodzi mi o dwa aspekty związane z naszą cywilizacją, z których każdy znienacka może nas niemile zaskoczyć. Pierwszym z nich jest nagły brak zasilania, czyli kiedy znika energia elektryczna.

Żyjemy w XXI wieku i jesteśmy uzależnieni od technologii w sposób tak mocny, że aż nie potrafimy sobie wyobrazić długotrwałego braku prądu w naszym otoczeniu. A tak się składa, że 10 sierpnia 2015 roku mieliśmy już pierwszy sygnał, że nasz krajowy system energetyczny jest niewydolny i latem mogą pojawiać się zaniki prądu (black-outy) – ogłoszono wtedy dwudziesty stopień zasilania, dotychczas znany młodszym głównie z komediowych scenek Barei z serialu Alternatywy 4. Wynikało to z nałożenia się kilku czynników – wysokie upały wymuszające wzrost użycia energii do celów utrzymania właściwych parametrów klimatyzacji pomieszczeń, a do tego wyłączenie niektórych bloków energetycznych w celu wykonania letnich remontów lub z powodu suszy i niemożności odpowiedniego chłodzenia wodnego w elektrowniach.

Systemowo nie jesteśmy do tego w żaden sposób przygotowani (zarówno w warunkach zimowych jak i letnich). Ogromne zaniedbania w energetyce w ostatnich dziesięcioleciach, brak spójnego programu rozwoju energetyki, w tym wykorzystywania energii odnawialnej na dużą skalę (tu przodują takie potęgi jak USA, Chiny i Niemcy), a nawet niewydolny system zakupu energii elektrycznej z zagranicy (podobno istnieje, a jednak nie uratował nas przed wyłączeniami prądu w dużych zakładach przemysłowych). A klimat raczej staje się bardziej wymagający latem (efekty ocieplenia), co prowadzi do suszy (niemożność chłodzenia elektrowni, a do tego wyłączenia elektrowni wodnych, choć w ich przypadku i tak obecnie marginalnych pod względem poziomu dostarczanej energii w skali kraju). I niech nikt nie pieprzy, że w naszym klimacie pozyskiwanie energii ze słońca się nie opłaca – akurat powyższe argumenty o suszy i dwudziestym stopniu zasilania z powodu nadmiaru słońca temu przeczą. Owszem, zimą nie pozyskamy tyle energii z ogniw słonecznych, ale trzeba się łapać każdej brzytwy, a przy stałym rozwoju wydajności ogniw słonecznych ich stosowanie powinno być coraz bardziej uzasadnione.

Zakładając, że może być gorzej w przyszłości – przytoczę tylko kilka objawów black-outu, który miałem okazję przeżyć w 2008 roku – to było spore i nieoczekiwane doświadczenie na dużej grupie ludzi i chyba tylko w niewielkim stopniu wyciągnięto wnioski na przyszłość, czyli na ewentualność takiego kolejnego globalnego zaniku prądu.

Była to mroźna zima i specyficzne zjawisko pogodowe doprowadziło do potężnego oblodzenia linii wysokiego napięcia i zawalenia się z tego powodu części słupów energetycznych pod wpływem nadmiernego ciężaru lodu, który osadził się na przewodach. Jakieś 2/3 prawie czterystutysięcznego Szczecina w środku nocy straciło zasilanie. Komunikacja miejska w rozsypce, bo w dużym stopniu oparta o tramwaje, częściowo tylko udało się wprowadzić komunikację zastępczą. Windy w budynkach nie działają, elektrycznie podnoszone żaluzje zewnętrzne także nie. Ogrzewanie miejskie i ciepła woda z elektrociepłowni nie są dostępne w mieszkaniach, lodówki również nie pracują – więc trzeba się było modlić, żeby zawartość zamrażalnika nie zdążyła się rozmrozić (w sklepach potem wprowadzono zakaz handlu mrożonkami sprzed black-outu). Bankomaty oczywiście także nie pracowały, ale to nie problem, bo… idiotyczne polskie przepisy skarbowe są tak rygorystyczne, że nie wolno sprzedawać nic w sklepach bez ewidencji kas fiskalnych działających na prąd! Nie ma zmiłuj, żadnego handlu na zeszyt (a przecież można potem by było zeszytowe operacje powprowadzać do kas fiskalnych – ale nie, każdy boi się fiskusa, który nie zna pojęcia klęski żywiołowej – a niech zdychają ci, co nie mogą kupić chleba i innej żywności).

Ogólnie chaos, to był 2008 rok i nie za bardzo była rozwinięta jeszcze komórkowa obsługa internetu, jak dziś. Zresztą w takim chaosie każdy chciał się czegoś dowiedzieć, nie każdy miał radio na baterie (stacje radiowe działały, ale już kablówki i internet przewodowy nie) – co doprowadziło do przeciążenia sieci komórkowych w godzinach porannych (wszyscy próbowali się kontaktować z pracodawcą, że się spóźnią do pracy albo z pytaniem, czy jest sens przyjeżdżać). Wtedy nie było też takiej elastycznej współpracy między sieciami komórkowymi, jak dziś, że jedni drugim udostępniają nadajniki – z tego powodu nawet smsy docierały z opóźnieniem lub stacje bazowe odrzucały próbę ich wysłania. Nadajniki co prawda posiadają zasilanie akumulatorowe, ale moc nadajników zmniejsza się, żeby te akumulatory dłużej podziałały (więc zasięgi są słabsze), a i tak na kilka godzin tylko wystarczają i potem klapa…

A co działało? Awaryjne zasilanie w szpitalach i to też nie w pełni (przestarzałe systemy – tu być może poprawiono już systemy), telefonia stacjonarna – ta zaprojektowana była na okres komuny, więc solidnie przemyślano zasilanie awaryjne – dużej mocy akumulatory i generatory prądu w każdej centrali (bo te telefony zasilanie biorą właśnie z central) – no ale kto teraz w 2016 roku ma jeszcze taki prawdziwy telefon stacjonarny z zasilaniem zewnętrznym usługodawcy? Ja niby mam, ale z kablówki, czyli z komunikacją po protokole IP z zasilaniem domowym (wtedy jeszcze miałem to szczęście, że w TPSA miałem linię i to był jedyny kontakt ze światem + od czasu do czasu jakiś sms dotarł opóźniony). Kiedy wyszedłem z domu, miasto było nieco cichsze, niż zwykle (żadne odgłosy wentylacji, tramwajów, maszyn – nie docierały), tym większe było zdziwienie wyraźnie słyszalnej jedynej głośnej maszyny na dzielnicy – okazało się, że to wysokiej mocy agregat prądotwórczy Tesco – jedynego sklepu w promieniu wielu kilometrów, który był czynny! Awarię udało się usunąć po kilkunastu godzinach w głównych dzielnicach miasta, ale okoliczne miejscowości lokalnie miały jeszcze problemy z prądem przez kilka dni!

Czy jesteście na takie awarie przygotowani? Czy służby miejskie? Chyba nie do końca, zwłaszcza na dłuższe masowe przerwy zwłaszcza w dostępie do sklepów z żywnością, przy jednoczesnej świadomości, że lodówka przestanie spełniać swoją funkcję! Więcej o zaniedbaniach w energetyce i perspektywach na przyszłość można przeczytać tu.

No to może teraz coś mniej szokującego – jest druga połowa września 2015, gdy nagle dobiega wszystkich informacja, że Skype przestał działać, awaria na całego, dłużej niż 1 dzień to dla wielu katastrofa. Mija kilka dni – facebook też ma problemy, tu awaria jest krótkotrwała, ale jednak niektórzy mają oczy szeroko otwarte ze zdziwienia… A wszystko to w momencie, kiedy do USA przybywa władza Chin (kraju, który ma zbyt dużo kasy, żeby go lekceważyć, a jednocześnie państwa, skąd pochodzi ponad połowa światowych ataków hakerskich inspirowanych przez władze tego kraju) – tu posłużę się danymi za rok 2014, gdzie firmy z powodu takich ataków na całym świecie straciły aż 600 mld dol., cytując Patryka Brożka, prezesa WHEEL Systems „W 2014 r. wykazano ok. 50-procentowe nasilenie się przestępstw dokonywanych w wirtualnym świecie”. To pokazuje, jak dużym problemem stają się cyberataki i zwykłe awarie w przestrzeni internetowej. Czasem trudno stwierdzić, co dla kogo jest bardziej uciążliwe – awaria sieci informatycznej czy elektrycznej…

W kolejnej części skupię się na innym groźnym dla cywilizowanych ludzi problemie – całkowitej likwidacji gotówki, do której rządy wspólnie z bankami starają się doprowadzić, zamieniając świat w cyfrowy system wartości pieniądza.

Facebooktwitter

2 komentarze

  1. bagienny 18 stycznia 2017 Odpowiedz
    • Grzegorz Deuter 18 stycznia 2017 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.