Szungit rosyjski kamień zdrowia – Lilia Grauberger

Szungit rosyjski kamień zdrowia - Lilia GraubergerWielokrotnie w sieci trafiałem na pojęcie szungitu i postanowiłem zapoznać się z jakąś literaturą na ten temat. Padło na książkę Lilii Grauberger „Szungit rosyjski kamień zdrowia”. Autorka spędziła wiele lat w Północnej Rosji, czyli tam, gdzie są jedyne na świecie złoża minerału, jakim jest szungit. Zwykle jedyne źródło danego minerału oznacza, że jest on pochodzenia pozaziemskiego i w odległych nam czasach spadł jako meteoryt z przestrzeni kosmicznej. W tym przypadku mogło być podobnie, choć są też inne tezy jego pochodzenia.

Po lekturze tej książki mam mieszane uczucia co do całości jej treści (choć o samym szungicie opinię mam całkiem pozytywną).

Po pierwsze – wydawnictwo nie popisało się z korektą i tłumaczeniem, liczne literówki i przejęzyczenia trochę utrudniają lekturę książki.

Po drugie – autorka bez wyraźnego rozgraniczenia miesza wiedzę naukową z ezoteryczną, szamańską i religijną. Jedynie osoba nieco orientująca się w tematyce jest w stanie te rozgraniczenia sobie narzucić podczas czytania tej książki.

Po trzecie – przy okazji tych ezoterycznych zagadnień dużo miejsca poświęcono konkretnym produktom przetworzonym z szungitu. Chodzi o piramidki, kule, pierścionki itp. rzeczy, do których dostęp w Polsce jest utrudniony (choć na allegro część da się znaleźć). Książkę pisano pod rynek niemiecki i do takiej strony (niemieckiego e-sklepu) kieruje autorka. Jest jedno wtrącenie polskiego wydawcy, że rzekomo na jego stronie też znajdziemy czysty (nazywany szlachetnym) szungit – i może kiedyś tak było. Obecnie wyszukiwarka na tej wskazanej stronie znajduje tylko omawianą książkę – a minerału brak.

A to ważny problem, gdyż szungit bywa często podrabiany, sprzedaje się też jego mniej wartościowe odmiany (minerały mieszane z innymi). Problem polega na tym, że jedyne złoża w Karelii przez ostatnie dziesięciolecia były mocno eksploatowane i szungit jest na wyczerpaniu (są jeszcze trudniej dostępne złoża pod dnem jeziora). Cena jego jest więc wysoka, ale da się go trafić jeszcze na allegro, przy czym trzeba dobrze wybrać dostawcę, nie sugerując się najniższą ceną.

Ale po co komu ów szungit i czym on jest? To specyficzna forma węgla (podobnie jak i diamenty), która ma niezwykłe właściwości fizykochemiczne. Po pierwsze jest to minerał niemetaliczny w czystej formie (szungit szlachetny – zawartość ponad 95-99% węgla w tej specyficznej postaci czarnego błyszczącego kamienia) przewodzący prąd (podobnie jak inna odmiana węgla – grafit), i to nie z powodu domieszek metali.

Szungit służyć może głównie do oczyszczania wody, a główną rzekomo cechą jest nadawanie czystej wodzie specyficznych prozdrowotnych cech. Może to wynikać z wielu cech znanych z fizyki jak i tych jeszcze nie odkrytych (ale uwzględnianych przez ezoterykę – o podobnych subtelnych oddziaływaniach mówi się w przypadku wielu kamieni szlachetnych). Autorka wspomina choćby o wysokim poziomie promieniowania Bovisa, nie podając przy tym, że nie istnieją obecnie urządzenia techniczne do odczytu tych wartości. Odczyty odbywają się za pomocą wahadełka i często też specjalnych tarcz z zakresami liczbowymi…

Próbując odfiltrować wiedzę naukową od całej treści książki, możemy dowiedzieć się między innymi, że szungit ma dużą zawartość fulerenów. Są to specyficzne formy nanocząstek (w tym przypadku naturalnych, w odróżnieniu od większości produkowanych sztucznie z pomocą nanotechnologii) opartych o przestrzenną formę połączeń atomów węgla (w odróżnieniu od grafenu tworzącego płaszczyznowe struktury). Za odkrycie fulerenów przyznano w 1996 roku nagrodę Nobla trzem naukowcom.

Np. fuleren C60 ma postać piłki nożnej o powszechnej w XX wieku konstrukcji – mowa o połączeniu wielu sześciokątów i pięciokątów skórzanych na zewnątrz dętki, podczas gdy jej wnętrze jest puste (gaz pod ciśnieniem). W przypadku fulerenu każdy narożnik sześciokąta i pięciokąta to atom węgla, a sama fulerenowa „piłka” C60 też jest pusta w środku, choć można w niej jak w kapsułce umieszczać inne atomy. To dlatego jest to tak specyficzna i perspektywiczna pod kątem naukowym nanocząstka (ale tę dodatkową wiedzę o fulerenach nabyłem z bardziej naukowej książki profesora Piotra Tomasika „Zarys nanotechnologii żywności i kosmetyków” wydanej w 2019 roku).

Fulereny posiadają właściwości anyoksydacyjne (znacznie skuteczniejsze od witaminy C), wymiatają wolne rodniki – co jest cechą korzystną dla zdrowia. Jak podaje autorka Lilia Grauberger:

Cząsteczka tradycyjnego antyoksydantu zużywa się i zmienia, kiedy oddziałuje na wolne rodniki. Łączy się z nim, tworząc nieszkodliwe wiązanie. (…) Cząsteczka fulerenu ma ten sam efekt, ale uzyskuje go w inny sposób (…) Jedną z cech kuli fulerenowej jest to, że zbierają one na swojej powierzchni wolne rodniki, sklejają je i dzięki temu tworzą się strefy o większym stężeniu wolnych rodników. W tych strefach wolne rodniki wpadają na siebie i łączą się oraz neutralizują. Fuleren nie jest przy tym zużywany: może on przetrwać neutralizację wolnych rodników setki, a nawet tysiące razy.

To głównie z tego powodu woda szungitowa jest tak prozdrowotna, a przez to popularna w Rosji (szungit szlachetny w drobnych kawałkach zanurzony w dzbanku z wodą najlepiej minimum kilka godzin).

W książce obok takich fascynujących danych naukowych i sporej dawki opisów przypadków poprawy zdrowia, znajdziemy też rys historyczny Rosji w tym głównie związany z miejscami wydobycia szungitu, ale też i trochę informacji o współczesnych losach tego regionu, uzdrowiskach tam się znajdujących itp.

Jeśli kogoś nie przeraża spora porcja akcentu ezoterycznego, to powinien się tą książką zainteresować, w porównywarce można znaleźć jej najniższą cenę na rynku.

Facebooktwitter

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.