Oto kolejny wpis z opisem nietypowych owoców, które bywają dostępne w niektórych naszych sklepach. Wśród wielu egzotycznych owoców, jakie były dostępne w grudniu, sprowadzanych przez markę freshworld, natrafiłem pierwszy raz na owoc feijoa – postanowiłem spróbować jego smaku. Nieco obawiałem się, bo ten importer na swoich opakowaniach nie umieszcza daty przydatności do spożycia (już się kiedyś natknąłem na spleśniałe w środku owoce mangostanu – trudnego w transporcie i przechowywaniu).
Owoc feijoa jest raczej mały (w opakowaniu były do wyboru dwa średnie lub jeden mniejszy i jeden większy od średnich), nie tak jak w opisach w sieci, gdzie mowa o wielkości porównywalnej z jabłkiem. Owszem, ten większy (na zdjęciu) był długości przeciętnej średnicy jabłka, ale jak widać, to owoc podłużny o wyglądzie zewnętrznym przypominający ogórek szklarniowy (podobieństwo początku i końca przy braku tej głównej „rurki” o stałej średnicy, która jest charakterystyczna dla ogórków).
Polecają ten owoc jeść łyżeczką po przekrojeniu i tak też zrobiłem. Po przekrojeniu zapach lekko kwaskowo-dziwny (ta dziwność raczej mało przyjemna). Próbowałem jeden owoc zjeść od razu po zakupie, na drugiego poczekać, aż się bardziej dojrzeje (żeby uniknąć takich niespodzianek jak przy czerwonych bananach) – nie zauważyłem różnicy w smaku w obu przypadkach. Lekka kwaskowatość, momentami wyczuwalna też lekko gorzkawa nuta – całościowo owoc niepodobny w smaku do jakiegoś innego, bardzo mało soczysty. Kocham owoce, ale to jeden z niewielu, na które się więcej nie skuszę (być może w regionie, gdzie one rosną, mają smaczniejsze, bardziej dojrzałe i okazałe owoce). Pomijam już bardzo wysoką cenę 10,99 zł (Auchan) za opakowanie 2 owoców o łącznej wadze na oko zaledwie nieco powyżej 100 g.
Nigdy nie jadłam tego owocu… Baaa – nawet powiem Ci szczerze, że nie słyszałam o nim. Spróbuję z czystej ciekawości!
Nawet nie wiedziałam, że jest taki owoc. Kolejny edukacyjny walor blogosfery.
Nie słyszałam a taki owocu, ale skoro mówisz że taki sobie, pewnie się na niego nie skuszę
śmieszny 🙂 wygląda jak polski ogórek szklarniowy .
Skusiła bym się pewnie na niego z ciekawości
Mieszkam na Sycylii i tutaj w ogrodzie u znajomego rośnie to drzewo. Owoc zerwany z drzewa nie smakuje jak ten, który z niego już spadł. Bardzo dobry, słodki i bogaty w witaminę C. Szkoda, że te sprowadzane nie są tak dobre. Jeśli będziecie mieć okazję być chociażby na Sycylii to bardzo polecam spróbować
W Gruzji produkują lemoniadę o tym smaku (nie wiem czy z tych owoców czy tylko o tym smaku) i jest to najlepszy napój chodzący jaki w życiu piłem!
właśnie jestem w Azerbejdżanie i zajadam się tymi owocami, byłem poczęstowany bardzo małymi owocami wielkości orzechów laskowych i tak mi posmakowały, że poszedłem do sklepu i kupiłem kilogram. W sklepie były tylko duże – wielkości małych cytryn i wyglądem właśnie przypominają zielone cytrynki, mają kwaśnawo-perfumowany smak i dużo zależy od stopnia dojrzałości owocu – te twarde były niedobre
Smaczny, właśnie jem. Przyjechał z Azerbejdżanu. Skórkę tnę na paseczki, suszę i dodaje do herbaty.
Owoce szybko psujące się jak akka, mangostan czy morela są zbierane w stadium niedojrzałym. Wiem coś o tym, bo uprawiam wiele odmian moreli w przydomowym sadzie. Moreli z marketu nie kupuję, bo są niesmaczne. Podobnie jest z akką. To to Pan próbował to nędzna, niedojrzała imitacja, która jest bardzo oddalona smakowo od dojrzałego owocu. Niedojrzała akka prędzej zgnije niż dojrzeje gdy jest już zerwana z krzaka. Dorzucę jednak łyżkę miodu do tej beczki dziegciu: akkę bardo łatwo uprawia się w domu lub szklarni. To mało wymagająca roślina. Jedyne czego potrzebuje to dużo ciepła i słońca, a w zamian odwdzięczy się pysznymi owocami.