Kolejny odcinek mojego cyklu z opisem miejsc zwiedzanych podczas podróży po Europie poświęcam wizycie w Watykanie. W sumie to cała wyprawa była ustawiona właśnie pod tę wizytę, aby plan wycieczki się zazębiał, a jednocześnie aby trafić na niedzielny Anioł Pański w Watykanie.
Początkowo wyjazd miał być tydzień później z wizytą we Włoszech we wrześniu, ale musieliśmy zmienić plany, gdy okazało się, że w zaplanowaną przez nas niedzielę odbędzie się kanonizacja Matki Teresy.
Na sobotniej wizycie w upalnej Florencji dzień się nie skończył. Po zwiedzaniu, skosztowaniu tradycyjnej włoskiej pizzy mieliśmy nieco ponad pół godziny wolnego na lody i zakupy pamiątek (popularne w każdej miejscowości okolicznościowe magnesy na lodówkę kosztowały po 1,5 euro – niby lokalna pamiątka, ale i tak wszystko to produkty z Chin). A potem ruszyliśmy w dalszą podróż autokarem w stronę stolicy Włoch. To kolejne blisko 260 km pokonane tego dnia do miejscowości Mentana tuż pod Rzymem, gdzie zameldowaliśmy się do czterogwiazdkowego hotelu Belvedere aż na trzy dni.
Sam hotel rewelacyjny, wybudowany na skale. Główne wejście na poziomie parkingu okazało się środkowym piętrem budynku. Od przeciwnej strony były po 3 piętra w górę i w dół – z widokiem na Rzym (wieczorem podziwialiśmy pokaz sztucznych ogni, który odbywał się w Rzymie). Między wejściem głównym a tym prowadzącym do jadalni było na powietrzu mnóstwo stolików, z których korzystaliśmy każdego wieczora po kolacji.
A sama kolacja – jak to we Włoszech, była najważniejszym posiłkiem dnia. Pierwsze danie to głównie wszelkiego typu makarony (no raz zamiast nich była zupa warzywna ze świeżymi, tylko lekko ugotowanymi warzywami, oczywiście trochę klusek i w niej dało się wyczuć). Drugie danie przypominało zwykle nasz obiad, a potem jeszcze deser w postaci ciasta lub pysznych owoców (arbuzy, melony) – zależnie od dnia.
Śniadanie (w zależności od dnia, bo różne mieliśmy zapotrzebowanie z powodu napiętych planów wycieczkowych) było planowane na godzinę 7:00 lub nawet 6:00. Tu już nas tak nie rozpieszczali jak pierwszego dnia (w poprzednim hotelu), ale dało się najeść – ilościowo nikomu raczej nie brakło. Najlepsze były lekkie, świeże rogaliki, które żartobliwie nazywaliśmy kursantami 😉
Po śniadaniu w autobus i kurs na Rzym. Trasa krótka, około 20 km, jadąc w niedzielny poranek można było podziwiać prawie wymarłe o tej porze przedmieścia, udało mi się wypatrzyć nowoczesny budynek z ciekawym wykończeniem dachu (poniżej nieco przekrzywione zdjęcie robione przez szybę z pędzącego autobusu).
Autobus dowiózł nas do początkowej stacji metra – linii A (w tak dużym mieście są zaledwie 2 linie i to częściowo jeżdżące ponad powierzchnią ziemi – wynika to z faktu, iż podczas prób budowy kolejnych linii, gdziekolwiek się wkopią w ziemię, trafiają na jakieś zabytkowe części budowli). Poniżej zdjęcie zabytkowego wagonu tramwajowego ustawionego przed wejściem do metra.
Bilety na komunikację miejską nie są tam drogie, 1,5 euro pozwala na jedno wejście do metra (z możliwością przesiadki w jedynym punkcie wspólnym linii A i B) oraz na dowolną liczbę przesiadek w autobusach i tramwajach – to bilet czasowy na 100 minut (dla porównania skorzystanie z płatnej toalety miejskiej w Rzymie to koszt 2 euro). Po kilkunastu stacjach dojechaliśmy do naszego punktu, z którego było już stosunkowo blisko do samego Watykanu – najmniejszego państwa-miasta na świecie. Aby móc odróżnić terytorium Watykanu znajdującego się wewnątrz stolicy Włoch, na każdym budynku należącym do Watykanu znajduje się flaga tego państwa.
Zameldowanych tam (wyłącznie czasowo, nie ma tam stałych meldunków) jest zaledwie kilkaset osób. Nie do wszystkich miejsc zwiedzający mają dostęp, w zasadzie do zwiedzania jest tylko główny dziedziniec i jego okolice, w tym Bazylika Świętego Piotra. Poniżej widok od frontu na Bazylikę oraz widok na centralny plac zrobiony sprzed wejścia do Bazyliki.
Ale wróćmy do naszej wyprawy. Byliśmy stosunkowo wcześnie, więc mieliśmy jeszcze godzinkę na odwiedzenie licznych sklepików z pamiątkami głównie o charakterze religijnym (w tym różańce z drzewa różanego). Warto zwrócić uwagę na to, że im dalej od murów Watykanu, tym zwykle niższe ceny, choć i tu zdarzały się wyjątki, np. po wejściu do sklepu (oznaczonego w naszym ojczystym języku niby dla Polaków, choć nie Polacy w nim handlowali) okazało się, że ceny są przystępne, choć od wejścia do Watykanu było ledwie kilkadziesiąt metrów.
O godzinie 11:00 ruszyliśmy do bramek wejściowych (przed wejściem warto jeszcze skorzystać z dostępnych tam toalet), gdzie trzeba było (samoobsługa) wszystkie rzeczy, które mamy przy sobie, włożyć do plastikowej tacki i pchnąć ją w stronę maszyny prześwietlającej bagaże, bramkę próbowałem przekroczyć trzy razy, zanim się udało. Winny był pasek od spodni, który powodował piszczenie na bramce (monety w kieszeni ponoć nie piszczą na bramce). Poniżej zdjęcie wejść dla zwiedzających już od wewnątrz placu.
Potem chwila na rozejrzenie się po całym ogromnym placu, zrobienie kilku fotek i udanie się w zacieniony obszar (można było też skorzystać z prowizorycznej poczty i nabyć znaczki do kartek zakupionych jeszcze w sklepikach przed wejściem). Słońce tego dnia dało nam faktycznie popalić (i to dosłownie), dlatego mimo wcześniejszych planów w południe nie ruszyliśmy się na środek placu.
W samo południe rozpoczął się trwający około kwadransa Anioł Pański. Papież Franciszek pojawił się w oknie, które znajduje się dość daleko od zgromadzonych, dlatego tak ważne okazały się stojące na placu telebimy, żeby go lepiej dostrzec. Na przedstawionym na początku wpisu zdjęciu widać otwarte okno (w prawym górnym rogu budynku), z którego przemawiał Papież (w języku włoskim wyłącznie, jak zwykle zresztą pomijając Polaków w pozdrowieniach, mimo iż flagi naszego kraju były wyraźnie widoczne, a to flagami sugeruje się Franciszek podczas pozdrowień przybyszów poszczególnych krajów).
Po tym wyjątkowym wydarzeniu mieliśmy jeszcze trochę czasu do spotkania z przewodniczką (Polką mieszkającą kilkanaście lat w Rzymie, która oprowadzała nas potem nie tylko w Watykanie, ale i po stolicy Włoch przez 2 dni), wyszliśmy więc z obszaru Watykanu i udaliśmy się na obiad (kolejna pizza odhaczona).
Przewodnicy zwykle wiedzą, na którą godzinę wszystkie działania zaplanować, aby było najlepiej, w tym gdzie w cieniu w konkretnym miejscu należy stanąć. Dzięki temu uniknęliśmy ogromnych kolejek, które ustawiły się tuż po Aniele Pańskim do zwiedzania Bazyliki Świętego Piotra. Co prawda oznaczało to ponowną przeprawę przez bramki wejściowe, ale było warto. Zwiedziliśmy Bazylikę (choć nie wszystkie miejsca, bo niektóre fragmenty Bazyliki są odgrodzone w niedzielę – jako dniu świętym), wsłuchując się w opowieści naszej przewodniczki. Było nam dane odwiedzić grób Jana Pawła II, który już od kilku lat znajduje się na poziomie głównym (wiele grobów znajduje się na poziomie niższym, tak było i z Janem Pałwem II przez pierwszych kilka lat po jego śmierci).
Po wyjściu z Bazyliki udało nam się obejrzeć jeszcze zmianę warty Gwardii Szwajcarskiej. Zmiany są co godzinę, bo w taki upał nawet najwytrwalsi Szwajcarzy (bo tylko oni mogą służyć w tej wyjątkowej formacji i to tylko do 40. roku życia) nie daliby rady w takich tradycyjnych kolorowych strojach (patrz poniżej).
Przed wyjściem uzupełniliśmy jeszcze zapasy wody z ujęcia pitnego i ruszyliśmy dalej – na zwiedzanie Rzymu. Ale to już kolejna historia, która zasługuje na osobny wpis.
Cudowne zdjęcia!
Ale swietnie, jeszcze nigdy nie bylam, mam nadzieje jednak wkrotce nadrobic 😉
Pięknie tam jest, chętnie się kiedyś wybiorę 🙂
ale zazdroszczę takiego wyjazdu! Super sprawa! 🙂
Piękny Rzym!
Daria @ bezgrzesznarozpusta.pl ostatnio opublikował…Pasta z Grillowanej Papryki ze Słonecznikiem
Piękne zdjęcia!! Jeszcze tam nie byłam, muszę się kiedyś wybrać 🙂 Pozdrawiam
Watykan ma swój niewątpliwy urok. Bardzo fajne zdjęcia 😉
Katarzyna ostatnio opublikował…Sewilla – co warto zobaczyć
Watykan jest wspaniały! Miałam okazję być tam w listopadzie – co prawda spora część Placu Św. Piotra była niedostępna, bo zaczął się sezon ubierania choinek, ale i tak było warto 🙂 Do bazyliki niestety nie udało mi się wtedy wejść :/
Homoturisticus ostatnio opublikował…Nocleg w kapsule – co, jak i z czym to się je?
Plac świętego Piotra robi ogromne wrażenie, patrząc oczywiście na te zdjęcia – bo nie udało mi się jeszcze tam zawitać 🙂 Ale wszystko jeszcze przede mną. Gratuluję udanej wycieczki.
Bardzo miło wspominam swoja podróz do Rzymu i Watykanu. Co prawda musiałem sporo wystać sie w kolejce, zanim udało sie wejśc do bazyliki, ale warto było. Żałuję też, że nie zdecydowałem sie na zwiedzanie Muzeum Watykańskiego, bo mimo tego, że nie jest to tania sprawa, na pewno warto. Byliście może ? Bardzo fajny jest tez widok z Mostu św. Anioła koło Zamku św. Anioła na Watykan. Wyjątkowe miejsce.
Nie byliśmy w muzeum. W sumie nie pamiętam czy w niedzielę jest czynne, niektóre miejsca nawet w środku Bazyliki były w niedzielę odgrodzone.
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Belfer – nowy serial stacji premium
Podziwiam, że w tym upale wytrzymaliście w samo południe na Aniele Pańskim. My byliście w październiku, więc było już chłodniej. Uwielbiam Rzym i Watykan! Miło było powrócić na chwilkę dzięki Twoim wspomnieniom 🙂
Pamar Travel ostatnio opublikował…Plac Katedralny świadkiem największej historii miłosnej w dziejach Polski
Fakt, łatwo nie było, choć byliśmy w cieniu. Potem przerwa obiadowa w klimatyzowanej knajpce i dało się odżyć 🙂
Grzegorz Deuter ostatnio opublikował…Tajniki praktycznego pozycjonowania – sklepy SEO
Dokładnie, nie łatwo jest tyle wystać – gratuluję, ja nie wiem czy bym dała rade :p
Hej, osobiście zupełnie zgadzam się z powyższym !
Świetny tekst, tytuł i zdjęcia! Wspaniała podróż. Ja od dawna o takiej marzę. Może wkrótce uda mi się ją zrealizować. Dzięki za przewodnik, na pewno z niego skorzystam 🙂 Pozdrawiam!
Joanna ostatnio opublikował…Lanckorona – i czas się zatrzymuje