Propolis, pierzga, pyłek kwiatowy – produkty pszczele dla zdrowia

Propolis, pierzga, pyłek kwiatowy - produkty pszczele dla zdrowiaApiterapia, to wykorzystywanie produktów pszczelich (jak i samych pszczół) do leczenia lub utrzymywania organizmu w zdrowiu. Ten najmniej przyjemny aspekt w postaci celowych ukąszeń przez pszczoły sobie w tym opisie podaruję i przejdę do innych, bardziej przyjemnych form dbania o zdrowie. W sieci powielanych jest wiele niesprawdzonych porad, czasem nawet głupot, dlatego sporo czasu zajęło mi odsianie ich od rzetelnej wiedzy, którą tu skrótowo zaprezentuję, podpierając się też własnym doświadczeniem – polecam też ciekawą książkę na ten temat.

Zastosowanie miodu – zdrowo słodzone życie

Najprzyjemniejszym produktem ze względu na smak jest miód, każdy go zna, jednak miodów jest cała masa. Pomijając miód sztuczny (produkowany z cukru – nie polecam!), prawdziwe miody są wytwarzane przez pszczoły w ulach i od tego, w jaki sposób zostaną pozyskane i przetworzone poszczególne porcje miodu zależy, na ile będzie on wartościowy dla zdrowia.

Im mniej przetworzony, tym lepszy – nie wolno miodu podgrzewać (maksymalnie do temperatury człowieka w gorączce, czyli około 40 stopni Celsjusza)! Nieuczciwi producenci jednak próbują podgrzewać go, łącząc z wodą i cukrem celem zwiększenia zysków, dlatego warto szukać dobrych źródeł pozyskiwania nie tylko miodu, ale i pozostałych produktów pszczelich.

Istnieje wiele rodzajów miodu zależnych od źródła pozyskiwania pyłków kwiatowych przez pszczoły, stąd takie nazwy jak wielokwiatowy, gryczany, wrzosowy, akacjowy, rzepakowy (uwaga na opryski silnie toksycznymi produktami typu roundup itp.!). Różnią się one wyglądem (od białego jak smalec, przez złocisty do prawie czarnego) i nieco smakiem.

Przyjmuje się, że miód jest najlepszym zamiennikiem cukru przy słodzeniu, przy czym słodząc gorącą herbatę, niszczymy właściwości prozdrowotne miodu – pozostawiając tylko jego cechy słodzące. Jeśli zależy nam na skorzystaniu z zalet miodu sprzyjających zdrowiu, powinniśmy go spożywać w postaci nieprzetworzonej lub rozpuszczając w letniej wodzie (trzeba się nieźle namieszać łyżeczką, aby go w pełni rozpuścić – choć to zależy od gatunku). Ogólnie ludzie w zbyt wielu posiłkach i napojach spożywają cukier w różnych formach (nie tylko słodzenie herbaty czy napoje typu cola, ale węglowodany także w postaci pieczywa i ziemniaków się do tego przyczyniają), dlatego dla zachowania zdrowia zaleca się zmniejszenie ilości przyjmowanych węglowodanów z przesadnych rozmiarów do rozsądnych. Wtedy nie powinniśmy się obawiać ewentualnych skutków negatywnych spożycia niedużych ilości miodu.

Są schorzenia, w których niektórzy specjaliści odradzają spożywanie miodu, takie jak cukrzyca czy grzybica wielonarządowa. W tym drugim przypadku różne są opinie, bo z jednej strony miód to spora zawartość cukru, która sprzyja grzybicy (głównie z rodzaju candida), jednak nie jest to zwykły cukier, lecz naturalny wzbogacony o wiele prozdrowotnych substancji, które mogą działać pozytywnie na proces powrotu chorych do zdrowia.

Istnieje kontrowersyjny pomysł, który odnosi się do niekonwencjonalnego leczenia raka (jak i pozbywania się grzybicy, w tym ogólnoustrojowej). Łączy się w nim sodę oczyszczoną (wodorowęglan sodu) z naturalnym słodzikiem (miód lub melasa czy syrop klonowy – to pojawia się w opisach, jednak najlepszym rozwiązaniem wydaje się być miód). Np. 1 łyżeczka sody z 1-2 łyżeczkami miodu – solidnie wymieszać w niedużej ilości wody i wypić.

Wynika to z wniosków, jakoby komórki nowotworowe najlepiej rozwijały się w beztlenowym środowisku kwaśnym (pH mniejsze od 7), potrzebując przy tym dużych ilości cukrów prostych do przeżycia. Dokładnie wymieszane cząsteczki miodu i sody sprawiają, że komórki nowotworowe chętnie pożywiają się taką dostawą cukru. Jest to jednocześnie forma konia trojańskiego, który w postaci środka wysokozasadowego (sody) w połączeniu z cukrem dociera do tych komórek, niszcząc środowisko kwasowe guza nowotworowego. Należy przy tym uważać, aby nie przesadzić w drugą stronę, bowiem nadmiar zasadowości może doprowadzić do równie szkodliwej zasadowicy (należy kontrolować pH śliny i moczu podczas takiej kuracji – kurację wykonywać pod kontrolą lekarza, nie traktując jej jako jedyną metodę leczenia raka). Dawka nie może być zbyt duża, bo może dojść do zbyt intensywnego oczyszczania organizmu (reakcja Herxheimera przypomina zatrucie lub grypę, mija z czasem po odstawieniu kuracji i piciu dużych ilości wody). Ponadto taką mieszankę spożywamy w jak największym odstępie od posiłków.

Pyłek pszczeli, pierzga i mleczko pszczele

Pyłek pszczeli inaczej zwany pyłkiem kwiatowym jest niesamowitym źródłem wszelkich substancji odżywczych. Pszczoły zbierają pyłki z kwiatów, które następnie mieszają z odrobiną miodu, nektaru lub śliny i formują do postaci kulek (o różnej barwie – dominuje jednak żółtawy kolor). Jest to ich główne pożywienie (oprócz miodu dającego łatwą energię z węglowodanów) dostarczające flawonoidy, białka, pierwiastki śladowe, witaminy, białko, tłuszcze (nienasycone kwasy tłuszczowe), kwasy organiczne i hormony.

pyłek pszczeli kwiatowy - apiterapiaPyłek może być spożywany na bieżąco przez pszczoły lub magazynowany w komórkach, z dodatkiem wydzieliny gruczołów ślinowych jest ubijany i pokrywany miodem i woskiem. Tak przechowywany pyłek ulega procesowi fermentacji mlekowej (podobnie jak ludzie postępują przy kiszeniu kapusty), przekształcając się do postaci pierzgi.

Pierzga pszczela zastępuje pszczołom pyłek w okresie jesienno-wiosennym, cechując się jeszcze wyższą (dzięki fermentacji) wartością odżywczą (specjaliści uważają, że jest do 4 razy wydajniejszy), posiada lepszą przyswajalność i bogatszy skład chemiczny. Kulki wysuszonej pierzgi różnią się też kolorystycznie (raczej brązowawa barwa) w porównaniu z pyłkiem kwiatowym.

I tu można zacząć wymieniać zalety prozdrowotne pyłku i pierzgi, a lista powinna być bardzo długa (przydatne prawie w każdym schorzeniu) – mają one właściwości między innymi odżywcze, odtruwające, antyalergiczne, przeciwzapalne, przeciwmiażdżycowe itd. Zawsze ktoś może zarzucić. że to tylko odczucia wielowiekowej historii apiterapii. Najlepiej przemawiają jednak fakty – czyli najlepiej niech każdy sam sprawdzi! Bezsprzecznie to świetne źródło witamin (i minerałów, lecz ich skład zależny jest od miejsc zbioru pyłków i występujących gleb – nie ma więc jednoznacznej listy wynikającej z analiz chemicznych).

Zamiast ładować w siebie suplementy garściami, warto np. zimą wypróbować pierzgę (lub pyłek pszczeli). A w jaki sposób? W zależności od zastosowania – prozdrowotna dawka jest podstawowa (leczniczo można podwoić dawkę) i wynosi według różnych zaleceń od 15 do 20 gram pyłku pszczelego dziennie (można rozbić na 2-3 porcje lub jeśli ktoś nie ma do tego głowy, najłatwiej będzie całość spożyć raz dziennie). Ważne jest, aby nie spożywać samych kulek pierzgi (lub pyłku kwiatowego) – należy je moczyć w letniej wodzie przez minimum 5 godzin, a przed spożyciem odcedzić przez sitko lub gazę to, co się nie rozpuściło (to ważne, bo należy pozbyć się resztek w tym wosku, z którym organizm człowieka ma duży problem, bo go nie trawi).

Dawkowanie pierzgi

Najlepiej wieczorem do szklanki nalać letnią wodę (do połowy), wsypać dwie czubate łyżeczki do herbaty pierzgi (po zważeniu wyszło mi, że to ok. 15,5-16 gram pierzgi – to sporo, zakładając 3-4 razy większą wydajność niż pyłku), do tego pół łyżeczki miodu wymieszanego wcześniej z wodą aż do rozpuszczenia (można i więcej miodu, ale dobry, skrystalizowany miód nie jest łatwo rozpuścić). Takie połączenie daje efekt synergii dwóch produktów pszczelich, a do tego poprawia znacznie smak. Wypijamy rano nie później niż na pół godziny przez posiłkiem.

Sugerowane jest spożywanie pierzgi (lub pyłku kwiatowego) od 1 do 3 miesięcy bez przerwy, dwa razy w roku (najlepiej w okresach, gdy statystycznie jest najwięcej zachorowań typowo przeziębieniowych).

Jako że pierzga jest kilkukrotnie wydajniejsza od pyłku pszczelego, jest też od niego 3 do 4 razy droższa (50 zł za kg pyłku, ok. 200 zł za kg pierzgi). Jeszcze droższe (nawet dziesięciokrotnie względem pierzgi) jest mleczko pszczele, którego składniki preparatu wspierają funkcjonowanie układu odpornościowego. Jest to substancja niezwykle złożona biologicznie, wydzielana przez gruczoły gardzielowe młodych pszczół, a służy jako pokarm królowej pszczół. Dotychczas stwierdzono w nim 120 substancji chemicznych i biopierwiastków, w tym acetylocholinę w postaci naturalnej, która występuje wyłącznie w mleczku pszczelim. Odgrywa ona kluczową rolę w przesyłaniu impulsów nerwowych między komórkami. Wystarczają małe dawki, a osoby spożywające zauważają u siebie przyrost energii (pomaga usuwać zmęczenie).

Ze względu na wysoką cenę mleczka pszczelego jest spore ryzyko zakupienia produktu niepełnowartościowego (podrabianego). I dlatego jeśli ktoś zdecyduje się na skorzystanie z tej formy apiterapii, to w tym przypadku sugeruję skorzystanie z markowych produktów ze standaryzowanymi wyciągami, zawierającymi mleczko pszczele w kapsułkach (w takiej sytuacji preparaty badane są przez Sanepid, jeśli mają być sprzedawane w aptekach). I tak przykładowo specjalne liofilizowane mleczko pszczele w kapsułkach oferuje polski producent Bartpol – sprawdź w porównywarce cenę.

Osobiście miałem okazję dokonać zakupu takich produktów jak pierzga, propolis, a także mleczko pszczele w kapsułkach, korzystając z oferty tego Centrum Pszczelarskiego i jestem zadowolony z zakupu.

Propolis a kit pszczeli – czym się różnią

Należy zaznaczyć, że wszystkie produkty pszczele pochodzą z natury (w tym z pyłków roślin) i w większości przypadków są wieloskładnikowe biologicznie. Stąd istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś może być na takie produkty uczulony (bo na jakąś roślinę ma alergię). Zawsze trzeba to sprawdzić, spożywając początkowo małą dawkę miodu, pierzgi, mleczka pszczelego czy też propolisu. Wśród nich prawdopodobnie propolis może być najczęstszą przyczyną reakcji alergicznej.

A czym jest ów propolis? To alkoholowa nalewka zrobiona na bazie kitu pszczelego. Nie należy spożywać samego kitu pszczelego, gdyż w dużej części (30-40%) składa się z wosku roślinnego i pszczelego – substancji nierozpuszczalnych w wodzie i niestrawnych dla człowieka. W 50-55% składa się z żywicy, a pozostałe 5-10% to olejki eteryczne, które łatwiej jest wydobyć i przechowywać, wykonując nalewkę na spirytusie nazywaną propolisem (można też zrobić maść propolisową do zastosowań zewnętrznych). Więcej na temat jej składu w tym wpisie.

Kit pszczeli nie służy pszczołom jako pożywienie, dlatego opisuję go w osobnym punkcie. Ma w związku z tym nieco inne zastosowanie zarówno dla pszczół (budowlano-ochronne), jak i dla ludzi (lecznicze). Pszczoły uszczelniają nim swoje ule, aby wprowadzić bezpieczne (wolne od bakterii, grzybów i innych patogenów) środowisko do zamieszkania i rozwoju następnych pokoleń.

Stąd ludzie wykorzystują tę niezwykle złożoną substancję (o kilkuset składnikach biologicznych) jako naturalny lek o niezwykle szerokim spektrum (może okazać się przydatny w walce z lekoopornymi bakteriami, a nawet przy trudnym w leczeniu wirusowym zapaleniu wątroby, gdzie leki chemiczne bardzo obciążają wątrobę – do niedawna nie istniała nawet skuteczna chemicznie kuracja na wirusowe zapalenie wątroby typu C).

Jak samodzielnie przyrządzić propolis

Propolis jako produkt apteczny jest stosunkowo drogi, można go jednak przyrządzić samodzielnie. Choć podstawowy opis jest prosty, to ważne są tu szczegóły praktyczne, niektóre z nich nieco problematyczne.

Pierwsza ważna rzecz to stężenie alkoholu. Z jednej strony im wyższe, tym większa moc wydobywania z kitu pszczelego (lub innych baz do nalewki jak zioła czy bursztyn) substancji czynnych, przydatnych nam jako lecznicze (lub wspierające odporność organizmu). Z drugiej jednak strony zbyt wysokoprocentowy alkohol potrafi rozbijać bardziej złożone białka, stąd jako maksymalną wartość kompromisową uznano spirytus 70%. Normalnie dostępne są takie o zawartości w przedziale 92-96% alkoholu etylowego, dlatego należy je rozcieńczyć wodą destylowaną (lub przegotowaną i ostudzoną filtrowaną wodą).

Proporcje w nalewkach są różne, niektórzy twierdzą, że warto zwiększyć względem podstawowej receptury ilość propolisu (lub zmniejszyć zawartość spirytusu), żeby nalewka miała jak największą moc. Obecnie można nabyć butelki spirytusu o pojemności 200 ml.

Przy tej objętości aby wyliczyć, ile wody należy dolać, musimy znać wartość procentową (napis na etykiecie, uwaga – nie kupować spirytusu nieznanego pochodzenia!), np. 96%. Wówczas dolewamy X ml wody, gdzie X = 200*(96-70)/70 = 74,3 ml (otrzymamy w przybliżeniu 275 ml alkoholu 70%). Wykonywaną nalewkę należy przechowywać w ciemnym naczyniu (najlepiej butelka półlitrowa po jakimś specyfiku, choćby aloesie) w temperaturze pokojowej lub nieco niższej np. 18 stopni C. Niektórzy idą na łatwiznę i propolis robią w zwykłym słoiku – ważne, aby trzymać naczynie z dala od światła.

Spirytus kupimy w każdym sklepie monopolowym, kit pszczeli jest zwykle sprzedawany w opakowaniach po 50 gram, dobrze aby był jak najbardziej rozdrobniony. Jeśli to duże sklejone bryły, to można go umieścić na 1 dzień w zamrażalniku, a potem zmrożony utrzeć na tarce – ma to związek z późniejszą większą powierzchnią styku z alkoholem.

I tu ważne ostrzeżenie, żywiczno-woskowy skład kitu pszczelego sprawia, że jest to substancja trudna w obróbce, niezwykle kleista. Dlatego do wszelkich czynności należy mieć osobne narzędzia. Czynności wykonujmy najlepiej w jednorazowych rękawicach lateksowych, inaczej mielibyśmy palce poklejone tym kitem do tego stopnia, że niezwykle trudno jest go zmyć. Zadbajmy o własny stół, bo też go potem nie będzie łatwo doczyścić – kit pszczeli zabarwia dość podobnie jak kurkuma, tylko trudniej się go pozbyć, stąd tarka użyta do rozdrobnienia może się więcej nie nadawać do innych czynności. Podobnie będzie z naczyniami (butelkami, lejkiem do zlewania, dozownikiem do odliczania kropli propolisu)!

Owe 50 gram rozdrobnionego na kawałki propolisu umieszczamy w butelce (wąska szyjka butelki i tak nie przyjmie zbyt dużych kawałków kitu), do której wlewamy już wcześniej rozcieńczony spirytus. Po zakręceniu butelki potrząsamy i odstawiamy.

Potrząsać warto 2-3 razy dziennie, aby zwiększyć penetrację alkoholem kitu pszczelego. Absolutne minimum to 14 dni, inni zalecają nawet 3-4 tygodnie oczekiwania, po którym to okresie zlewamy propolis do drugiej butelki z ciemnego szkła (pierwsza nadaje się już raczej do wyrzucenia, nie doczyścimy jej), przecedzając powstały ciemnobrązowy płyn (w kolorze mocnej zaparzonej herbaty) przez bibułę lub gazę (ja wykorzystałem sitko i zbyt dużo osadu się przedostało do produktu końcowego). Tak przygotowany propolis umieszczamy w lodówce, jest on już gotowy do spożycia.

Jak spożywać propolis

Praktyczniej jest mieć małą buteleczkę z dozownikiem (10-50 ml) po jakimś innym leku/preparacie i tam odlać odpowiednią ilość propolisu z głównej butelki. I tu kolejny problem na etapie spożycia. Chodzi o to, że to mocna nalewka (znacznie bardziej pali w przełyku niż wódka), a jednocześnie próba rozcieńczenia w wodzie sprawia, że następuje jakaś reakcja chemiczna zmieniająca kolor nalewki na mlecznobiały. Nie znalazłem opisu tej reakcji, ale prawdopodobnie ścina się przy tym część białek zawarta w roztworze alkoholowym (tak jak przy ścinającym się na patelni białku jaja kurzego). Ta reakcja prawdopodobnie może obniżać jakość prozdrowotną propolisu, dlatego łączenie z wodą potraktujmy jako ostateczność. Dozownik (kroplomierz z gwintem pełniący jednocześnie rolę zakrętki tej buteleczki) powinien być cały czas w buteleczce z propolisem, bo jeśli stosujemy zewnętrzny szklany zakraplacz i po użyciu chcemy go przemyć, to resztki propolisu na wewnętrznych ściankach zakraplacza po kontakcie z wodą również reagują ścięciem białka, przez co przykleja się ono do wewnętrznych ścianek zakraplacza. Jeśli ktoś ma inne obserwacje, to zapraszam do komentowania.

To jak dozować? W sieci są opisy na różne schorzenia, można też przyjmować propolis zapobiegawczo dla wzmocnienia układu odpornościowego, zwykle wystarcza od 10 do 20 kropli do 3 razy dziennie (niektórzy sugerują, aby na odrobinę cukru lub miodu na łyżeczce), ja dawałem radę spożywać w czystej postaci, popijając po chwili wodą. Wchłanianie propolisu jest prawie natychmiastowe w ustach, niewiele dociera aż do żołądka.

Tak zrobiona nalewka wystarcza przy takich dawkach na dość długo (w przybliżeniu 30 kropli = 1 ml), i to przy niedużej cenie (jeśli nie liczyć kosztów butelek, dozownika, lejka, rękawic).

Facebooktwitter

26 komentarzy

  1. Marteczka Ka 4 czerwca 2017 Odpowiedz
  2. CzekoAda 5 czerwca 2017 Odpowiedz
  3. Agnieszka 5 czerwca 2017 Odpowiedz
  4. Dominik 6 czerwca 2017 Odpowiedz
  5. Katarzyna O 7 czerwca 2017 Odpowiedz
  6. Adam 7 czerwca 2017 Odpowiedz
  7. pa2ul 10 czerwca 2017 Odpowiedz
  8. Laura 10 czerwca 2017 Odpowiedz
  9. Kasia 10 czerwca 2017 Odpowiedz
  10. Olka 11 czerwca 2017 Odpowiedz
  11. Vicky 11 czerwca 2017 Odpowiedz
  12. Iza 11 czerwca 2017 Odpowiedz
  13. Enjoye 11 czerwca 2017 Odpowiedz
  14. www.natalia-mizerska.blogspot.com 12 czerwca 2017 Odpowiedz
  15. Basia 12 czerwca 2017 Odpowiedz
  16. Julita 12 czerwca 2017 Odpowiedz
  17. Patryk Tarachoń 12 czerwca 2017 Odpowiedz
  18. alexanderkowo.pl 27 czerwca 2017 Odpowiedz
  19. Darek 24 marca 2018 Odpowiedz
  20. Krystian 7 czerwca 2018 Odpowiedz
  21. Norbi 8 września 2020 Odpowiedz
    • Grzegorz Deuter 8 września 2020 Odpowiedz
      • Norbi 11 września 2020 Odpowiedz
        • Grzegorz Deuter 11 września 2020 Odpowiedz
  22. Danduct 12 lutego 2024 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.