Czerwiec pełen wspaniałości dla naszych kubków smakowych

Truskawki - owoce z PolskiWłaśnie rozpoczął się złoty sezon na najlepsze owoce – a skoro tak, to znak, że czerwiec mamy już pełną gębą. Kiedy w maju już się nie mogłem doczekać na pierwsze krajowe truskawki, opisałem moje eksperymenty z egzotycznymi owocami, jakie pierwszy raz skosztowałem. Chodzi o physalis i mangostan. Wtedy też opisałem cały schemat sezonowości owoców w naszych sklepach. Poza tym w okresie jesienno-zimowym eksperymentowałem z równie egzotycznymi sokami, z owoców takich jak acai i noni. Ale teraz już na żywo mogę rozkoszować się krajowymi truskawkami (co ciekawe wcale nie te ładne, duże z targowisk okazały się najsmaczniejsze, a taka drobnica kupiona w Carrefourze). Co do arbuzów, to dopiero początek i pierwsze europejskie to loteria (zimą przywożą takie a Ameryki Południowej – dość kiepskie), nawet te przekrojone, gdzie widać barwę. Przed dwoma tygodniami kupiłem w Tesco całkiem smaczny kawałek (ocenię go spokojnie na 4+), ale już tydzień później dużo słabszy kawałek arbuza mi się trafił w Carrefourze (oceniam na 3+) – liczę, że w drugiej połowie czerwca będą już słodkie i jak zawsze tanie.

W ubiegły piątek trafiłem już w osiedlowym sklepiku na pierwsze czereśnie (po 8,90 zł za kg), drobne, mało ciekawie wyglądające – to jakiś gatunek wiśnio-czereśni i tak też smakuje, nic godnego polecenia – trzeba było jeszcze kilka dni poczekać na takie prawdziwe, słodsze i dziś je kupiłem (po 10,50 zł, więc cena umiarkowana).

Początek tygodnia zaskoczył pierwszymi malinami (bardzo drogie były i jeszcze się nie skusiłem, sięgnąłem po truskawki), a także pierwszym w tym roku zielonym, krajowym groszkiem (o nieudanym eksperymencie z peruwiańskim już kiedyś pisałem). Kupiłem kilogram za niemałą cenę 19,20 zł, ale jestem wielkim zwolennikiem akurat tej zieleniny i nie mogłem sobie odmówić!

Ostatnio na jednym z blogów przeczytałem wpis o 5 daniach dla wegetarian. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem, że nie było tam mowy o przepisach kulinarnych, tylko fotki pięciu zielonych warzyw (typu sałata itp.) – hmm, ja trochę inaczej pojmuję pojęcie posiłku. Dla mnie danie składa się zwykle z kilku elementów, trudno by mi było opychać się jednym typem warzywa do tego stopnia, żeby zaspokoić głód – nawet mój ulubiony groszek traktuję raczej jako przekąskę (nawet w sporej ilości), a nie danie, ale każdy ma własny styl nawet pożywiania się i nic mi do tego. A na koniec mała fotka poniedziałkowego nabytku – za mały stolik mam, żeby pełny napis Groszek się znalazł, stąd tylko Groch:

Zielony groszek z Polski

Facebooktwitter

7 komentarzy

  1. Kusterkowa 16 czerwca 2015 Odpowiedz
  2. Mr K. 16 czerwca 2015 Odpowiedz
  3. Sylwia C. 21 czerwca 2016 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.